Każdy, kto pracuje z roślinami, a szczególnie zielarki i zielarze, mają do czynienia z pewnymi ilościami pozostałości po cennych roślinach. Czasem pozostaje sporo łodyg, liści, kwiatów, owoców, żywic, kory  i nie wiadomo co z nimi zrobić. W sytuacji gdy mamy własny ogród, sprawa jest prosta, bo zazwyczaj prowadzimy kompostowanie i wszelkie organiczne resztki wracają po tym procesie do ziemi. Jeżeli nie mamy takiego systemu, lub, co często trapi dobrych zielarzy, nie chcemy wszystkich pozostałości roślin kompostować, pozostaje stara tradycja spalania ziół w piecach ofiarnych. Piece takie, o znaczeniu religijnym znamy z kultury Tybetu. Wielkie piece stawiane są zazwyczaj na podwórkach klasztorów, a mniejsze, rodzinne, na… płaskich dachach domów zbudowanych z kamienia, ale istnieje też bardzo stara fotografia kamiennego pieca otwartego od góry, który służył ofiarowaniu wonnego dymu na Magurze Spiskiej (Karpaty, Słowacja) co miało być częścią kultury nomadycznych pasterzy, którzy ciągnęli przez Karpaty kilkoma falami. Fotografia, a szczególnie opis do niej, bywają kwestionowane, ale zasada (i potrzeba) istnieje od czasu „odkrycia” ognia i nie ma co się spierać. Piece tego rodzaju mają za zadanie wytworzenie aromatycznego dymu i jestem przekonany, że wiele tradycyjnych pieców chlebowych, stawianych poza domami, na wspólnej ziemi, miało tego rodzaju głęboką funkcję.

Bliska praca z roślinami wymaga spokoju, cierpliwości i dobrego nastawienia, co można podtrzymywać poprzez regularne celebracje, niezależnie od naszych osobistych zapatrywań religijnych. Stałe miejsce jest ważne i w prosty sposób można stworzyć warunki do tych spokojnych czynności, przez zbudowanie lub zastosowanie pieca ogrodowego. Istnieje cała rodzina pieców ceramicznych (dostępne w Europie najczęściej  wykonywane są z kamionki… w Chinach), których sztandarowym przykładem jest meksykański piec ogrodowy. Służy on do ogrzewania miejsc odpoczynku, a czasem też do ogrzewania węglem drzewnym pomieszczeń typu weranda, ganek lub taras. To nie są piece do grillowania! Tu wyraźnie trzeba zaznaczyć, że piece nasycone wszystkim tym, co spływa i wypływa z kiełbas, steków, a nawet wędzonych serków, nie nadają się do spalania wonnych ziół z przyczyn oczywistych, ale i tych mniej oczywistych.

Pierwszy raz meksykański piec ogrodowy zobaczyłem w ogrodzie pewnego domu w Kalifornii i był to ceramiczny (czerwona glina wypalana jak donice) piec wysokości około 1,5 m, który stał w wypoczynkowym rogu ogrodu i budował tam wraz z roślinami rewelacyjne mikro środowisko. Poza funkcją ogrzewania, o ile dobrze pamiętam, od czasu do czasu przypiekano tam kaczany kukurydzy, a myślę, że i kasztany jadalne lub „orzeszki” bukowe, mieszczą się w dodatkowych funkcjach o ile koniecznie musimy je poszukiwać i sklasyfikować. Od tamtej pory (2001) wiedziałem, że podobny piec stanie kiedyś w moim/naszym ogrodzie. Wcześniej w Nepalu i na pograniczu Mustangu w Himalajach oglądałem wielokrotnie wielkie piece klasztorne (spala się tam zioła, pachnące drewno jałowca i ofiarne ghi), ale bardzo zainteresowały mnie rodzinne, pojedyncze piece ofiarne na dachach domów w górskich wioskach Nepalu. To były proste, wymurowane z kamienia czworoboczne kominy, pobielone wapnem, ozdobione rogami jaków. Wraz z zapasami gałęzi jałowcowych leżących obok budowały bardzo wyrazistą i mocną przestrzeń dla praktyki duchowej. Mieszkańcy tych domów, wczesnym rankiem zaczynali dzień od ofiarowania wonnego dymu. To łagodny i dobry początek dnia. W tamtych wędrówkach po Himalajach, paradoksalnie (?), odkrywałem smaki i zapachy jakie dobrze znałem (tak mi się przynajmniej zdawało) z Karpat. Ileż to razy później, idąc wczesnym rankiem przez górskie wioski w Karpatach, na Bałkanach, na Sycylii i Korsyce lub Grecji z radością chłonąłem aromatyczny dym z żywicznych sosen, jałowców i buków, który dobywał się z domów, po kilku minutach pierwszego rozpalania ognia w domowych kuchniach wygasłych nocą.

Niestety, piec z Kalifornii, piece z Nepalu, a nawet później odkrywane piece meksykańskie, na jakie natrafialiśmy w progresywnym jak zwykle Berlinie, nie nadawały się na zapakowanie do plecaka…

Niżej na kilku fotkach pokażę nasz piec z Biotopu Lechnica. To jeden z pieców ogrodowych jakie bez trudu kupicie w Polsce. Tutejszym firmom ogrodniczym zeszło dobre dziesięć, a niektórym i piętnaście lat od roku 2001, na to aby nie odpowiadać na moje pytania o „meksykański piec ogrodowy” pukaniem w czoło… i odnoszę wrażenie, że dalej nie wiedzą co to za „dziwactwo”, może przyda się więc kilka podpowiedzi. Piece dostępne u nas mają rozmaite wymiary, ale mieszczące się w przedziale 50-85 cm wysokości, czyli są małe i bardzo małe! Czasem do podawanej wysokości pieca, w reklamach doliczana jest wysokość drucianego trójnogu i warto sprawdzić jak to jest w wybranym przez Was modelu. Bywają piece zdobione i czasem nawet dość udanie…a czasem nie. Do naszych celów (a przypominam, że opisuję zastosowanie w postaci spalania szlachetnych, wonnych ziół i ich pozostałości lub żywic itd., poza pomieszczeniami, w ogrodzie) nadaje się właściwie każdy piec ogrodowy, ale szybko musimy poszukać przykrywki komina o ile nie ma jej w zestawie. Doskonale nadaje się do tego ceramiczna podstawka pod donicy, najlepiej 1-2 cm większa niż średnica wylotu komina. Przykrywka chroni wnętrze komina przed zalaniem wodą deszczową i dobrze ją obciążyć dodatkowym, sporym kamieniem, aby wiatr nam nie zrobił niespodzianki. Ważne jest posadowienie pieca, bo według mnie, powinien on mieć swoje stałe miejsce w ogrodzie. Pozostawienie pieca na trójnogu nie wydaje się pewne, a do tego w tej sytuacji piec będzie bardzo nisko, co nie jest wygodne przy naszych celebracjach. Do pieca koniecznie nasypcie suchego piasku na jakieś 2-3 cm aby ogień nie palił się (lub węgiel drzewny) bezpośrednio na dnie „garnka”, bo może to skończyć się pęknięciem. To co nazywam posadowieniem polega nie tylko na wybraniu miejsca i podstawy, ale i zabezpieczenia przed przewróceniem pieca przez silny wiatr.

Reszta, czyli wysokość posadowienia, miejsce na suche zioła, zdobienie i wpasowanie w krajobraz ogrodu… zależy już jedynie od Waszej inwencji. Piec ogrodowy jest bardzo silnym elementem krajobrazu ogrodu i dobrze jest wszystko przemyśleć, sprawdzić i zdecydować się po kilku próbach. Ja to zrobiłem po swojemu, będę wdzięczny za fotki Waszych pieców ogrodowych z funkcją „zielarską”!

Mam nadzieję, że zwolennicy hortiterapii, zaliczą zielarski piec ogrodowy w mojej interpretacji, do stałych technik relaksacyjnych i uzdrawiających. ?

Na kilku najbliższych warsztatach w Biotopie Lechnica (maj i czerwiec) będę pokazywał wiele rozmaitych sposobów na stworzenie sfery ogrodu celebracyjnego w permakulturze. Jesienią tego roku i w 2020 roku, to moje doświadczenia z ogrodem celebracyjnym będą jednym z głównych elementów warsztatów.