Musiałem się przez chwilę zastanowić, gdzie umieścić opis nowego projektu, który od kilku miesięcy szlifuję, a od kilku tygodni przygotowujemy praktycznie w bliskiej i stałej ekipie współpracowników? Czy odnosi się do przestrzeni dźwięku, za czym przemawia to, że zaproponowaliśmy jego realizację podczas Festiwalu Dźwięki z Korzenia w Wojszynie? Czy raczej do pracy z roślinami, wliczając w nią elementy komunikacji międzygatunkowej? Może jest to projekt z zakresu hortiterapii lub sylvoterapii, czyli leczenia ogrodem, lasem? Może to jakaś aktualna forma sztuki ekologicznej, albo zaawansowanych kulturowo, a przy tym źródłowych bezkamerowych technik fotograficznych z silnie zaakcentowanymi komponentami organicznymi? Być może projekt jest efektem dynamicznego tworzenia permakultury Biotopu Lechnica i bez tego miejsca by nie powstał?

Zazwyczaj korzystam z trzech miejsc w sieci: muzycznego (www.magiccarpathians.com i bieżącego miejsca na FB), „roślinnego” (etnobotanika i permakultura, bioregionalizm…www.etnobotanicznie.pl i bieżące miejsce na FB) oraz z miejsca dla Biotopu Lechnica (www.biotoplechnica.eu i miejsce na FB)… co w jakiś sposób porządkuje tematy i nie naraża odbiorców na zagubienie ? , chociaż ja swojej aktywności nie rozdzielam.

Wybrałem jednak miejsce dotyczące bezpośrednio pracy z roślinami, bo jak sądzę taka jest istota Projektu, ale już jego rezultaty będą mogły być prezentowane jednocześnie we wszystkich opisanych „przegródkach”.

Wstępem do sierpniowej, pełnej realizacji, będzie krótsza, testowa akcja w Biotopie Lechnica. Jest zaplanowana na czerwiec. Jedna z grup warsztatowych, jakie w tym półroczu będę gościł w Biotopie, będzie miała możliwość w niej uczestniczyć i podyskutować o formach jakie zaproponujemy. Ponieważ projekt odnosi się do konkretnego miejsca w sensie geologicznym i glebowym oraz swoistej dla tego miejsca roślinności, to obydwie akcje: w Biotopie Lechnica i w Wojszynie, nazwałem Biochora # 1 i Biochora #2, przy czym warto wiedzieć, że „biochora” jest określeniem fachowym            i w uproszczeniu odnosi się do pewnych całości siedliskowych, możliwych do zidentyfikowania i odróżnienia od innych. Biochora na osuwiskowym stoku w Karpatach różni się znacznie od biochory w dolinie Wisły pod Kazimierzem i sprawdzimy co z tego wyniknie?

PLANTLINE jest wynikiem ewolucji naszego starego projektu o nazwie „fotografia organiczna”, w którym razem z Bogdanem Kiwakiem, testowaliśmy fotograficzne techniki bezkamerowe, wykorzystane do uzyskiwania śladów swoistych zestawów roślin na papierze światłoczułym, chociaż bardziej stawialiśmy na jego reagowanie na chemizm roślin. Tak powstała interesująca seria zakładania „grządek fotograficznych”, która to akcja była realizowana w wielu miejscach: w Polsce wielokrotnie (m. innymi: Kraków, Nowy Sącz, Białystok), a także na Słowacji ( m. innymi: Żylina, Lechnica) oraz w Berlinie, Cluj w Rumunii oraz w Słowenii. Fotografia Organiczna jest realizowana przez nas (Kiwak, Styczyński/Nacher i ostatnio także Sarota) od  17 listopada 2006 roku (fota archiwalna niżej) właściwie nieprzerwanie, udokumentowana bogato i oparta o jasno wyłożoną i opublikowaną teorię, w której po raz pierwszy poza ogrodem, lasem i zadrzewieniem, odniosłem się do efektu styku (bardzo myląco opisywanego czasem jako efekt krawędziowy ? ? ), czyli zjawiska opisanego i zdefiniowanego w naukowej ekologii. W centrum zainteresowania był dla mnie też ekoton (nie ma nic wspólnego z muzyką…) inna kategoria z naukowej ekologii i dlatego pierwsze akcje miały rozbudowaną nazwę: Fotografia organiczna – działanie w ekotonie. Efekt styku i ekoton to także, podstawowe pojęcia dla właściwego zrozumienia permakultury oraz przy jej projektowaniu i inicjowaniu.

Wyżej: fragment okładki wydawnictwa nt. Projektu – Fotografia organiczna… Niżej: historycznie pierwsza uprawa fotografii organicznej z 2006 roku (fotografie – B.Kiwak)

Po doświadczeniach ze świadomie prowadzoną pracą z roślinami, a potem zdobywanych od 2014 roku, przy realizowaniu własnej wersji permakultury górskiej, pojawiło się szereg innych inspirujących obserwacji, zjawisk i teorii. Jedno z nich to bezpośrednia, „brudna” praca z żywą glebą. Sprawia tak wiele radości i silnie działa nie tylko na umysł, ale i na ciało. Dotyczy to każdej żywej, nie zabitej i wyjałowionej chemicznie i fizycznie gleby. W odległej kulturze Aborygenów, ważnej, bo jednej z najstarszych na Ziemi jaka trwa nieprzerwanie, znane jest zdanie:  Kiedy wkładasz rękę do ziemi, wtedy do twojej ręki wnika cała moc przodków i ich kumpu. Przypusje się go Ivy Robertson Napangarti, 1997, Australia, a znalazłem je w rewelacyjnej: Estetyka Aborygenów pod redakcją prof. Moniki Bakke i wydanej przez Universitas w Krakowie. Także w tej antologii natrafiłem na ekscytującą fotografię i opis: /…/ usypany z ziemi ojciec wszystkiego DARAMULUN  /…/ Rytuały inicjacyjne bora, Australia. Od mojego muzycznego „zawsze” fascynowało mnie pojęcie: songline   (dreaming track) czyli animistyczne wierzenia/praktyki Aborygenów dotyczące szlaków po ich terytoriach. Może to dziwne, ale w Szwecji na Uniwersytecie Umea, spotkaliśmy (przy okazji jednego z naszych tam koncertów) młodego naukowca z Australii, który badał możliwości przetwarzania cyfrowego oryginalnego pojmowania przestrzeni, a zatem i map/szlaków jakie są częścią kultury Aborygenów. Jako przyrodnik i ogrodnik, a i dyplomowany leśnik, znałem działanie Mycobacterium vaccae i efekt nazywany geosminą, który wykorzystywany bywa poza ogrodnictwem i hortiterapią, także w shinrin-yoku, japońskiej formie sylvoterapii.

Fragmenty fotografii z Estetyki Aborygenów, cytowanej wyżej.

Nie zdziwiło nas więc bardzo, a przeciwnie – bardzo ucieszyło, że koreańska artystka Jiwon Woo, zaproponowała interesujący bioartowy projekt o nazwie – MOTHER’S HAND TASTE ( SON – MAT), a co nasza własna, karpacka kultura zna doskonale z tradycyjnego procesu kiszenia roślin jadalnych i wypieku chleba, a może także w wyrobie wina.

W wielkim uproszczeniu, chodzi o to, że w wielopokoleniowych rodzinach i bliskich sobie społecznościach, nie tylko miejscowe zwyczaje, nazywane tradycją, przechodziły z pokolenia na pokolenie, ale ich biologiczna podstawa czyli swoisty, wyjątkowy zestaw bakterii będący częściom tytułowego „smaku matczynych rąk”. Dla mających z tym faktem kłopot natury estetycznej lub/i higienicznej (a powinniśmy mieć raczej kłopot z pozbawianiem nas wszelkich biologicznych i kulturowych ciągłości), nie mam dobrej wiadomości, bo ludzki mikrobiom (mówiąc obcesowo ? zawartość swoistych, właściwych dla nas bakterii jakie mamy wewnątrz ciała, głównie w jelitach) waży u zdrowego człowieka, którego nie potraktowano jeszcze zbyt mocną dawką „leczących” chemikaliów, do 2 kg! Słynne zawołanie niejakiego Pana Zagłoby – „zginę ja i wszy moje” ma, jak się okazuje drugie dno, a można powiedzieć, że dosłownie ma „głębsze” znaczenie. ? Pewnie nie wierzycie … to proszę poczytać książeczkę pt. Mikrobiom, którą napisał Ed Yong i jest dostępna w Polsce.

Niestety, nie tylko artyści i badacze zajmują się naszym mikrobiomem… Niepokojąco wyglądają badania, prowadzone pod kryptonimami: Human Microbiome Project (HMP), Earth Microbiome Project (EMP), zwłaszcza, że część z nich umieszczono w laboratoriach, gdzie przygotowywano Projekt Manhattan w latach 1939 – 1946. Jego wyniki znamy aż zbyt dobrze ze skutków bombardowania Hiroshimy i Nagasaki. Może trzeba jednak dodać, że w ramach Projektu Manhattan zrealizowano także badania nad pokojowym wykorzystaniem energii jądrowej, co dało pierwszy napęd atomowy dla łodzi podwodnej, niestety, to nie była wycieczkowa łódź podwodna…

Tyle inspiracji… może to nie wszystkie, ale zapewne wystarczy w ramach wprowadzenia w PLANTLINE ?!

Przejdźmy do realizacji, jaka być może czeka nas w Wojszynie.

Projekt polega na wykonaniu fotograficznej uprawy w kształcie leżącej na ziemi postaci człowieka (prarodzica), usypanej na materiale światłoczułym (papier fotograficzny o rozmaitych rozmiarach) z miejscowych i dobranych specjalnie roślin oraz warstwy ziemi naniesionych ręcznie (to konieczny element akcji) przez uczestników akcji. Ten pierwszy etap nazywamy – Inicjacją. Zarówno fizjologiczne płyny roślin jak i mikrobiom ludzi (u Aborygenów to kumpu), a także bakteria Mycobacterium vaccae, odpowiedzialna za swoisty „ziemisty zapach”, ale także działająca euforycznie (!), posiadają własne chemizmy oddziaływujące prawdopodobnie na papier fotograficzny.

Po założeniu uprawy (w towarzystwie specjalnie przygotowanej muzyki rytualnej na przeznaczonych do niej i zbudowanych instrumentach muzycznych) następuje okres Inkubacji (około 24 godzin). Po Inkubacji następuje kolektywne otwarcie uprawy – Zbiór materiału światłoczułego, zatrzymanie (zawieszenie) procesów chemicznych i fizycznych na papierze fotograficznym, dokumentacja i suszenie. Pokaz (obrazy cyfrowe z dokumentacji i oryginalne fotogramy) powstałych artefaktów połączony jest z koncertem – Plantlines (Magic Carpathians/Karpaty Magiczne).

Projekt zakłada udział około 20-30 osób, poboczne mikroakcje soundartowe na uprawie fotograficznej oraz rejestrację filmową i muzyczną,  a także portretowanie chętnych muzyków wraz z ich trąbami didjeridu z pomocą camera obscura (specjalne, zawodowe kamery tego typu). Ważna jest pewnie organizacja i czas realizacji.

Projekt realizuje zespół autorski: Kiwak, Nacher, Sarota, Styczyński oraz około 10 osób uczestniczących w całej akcji (po wprowadzeniu w szczegóły i przeszkoleniu) oraz 20-30 osób uczestniczącej publiczności. Przygotowanie polega na omówieniu akcji z poszerzoną ekipą realizatorską, stworzenie grup inicjalnych, przygotowanie terenu i zgromadzenie substratu roślinnego i glebowego (około 2-3 godzin), założenie uprawy (około 1 godziny).

Inkubacja i mikroakcje (oparte o założenia soundartu) trwać będą około 24 godziny, Zbiór i czynności związane z dokumentacją i utrwalaniem wyników, suszeniem wstępnym fotogramów trwają zazwyczaj około 2-3 godziny, finałowy pokaz i towarzyszący koncert trwają około 1,5 godziny.

Nasz graficzny logotyp (pokazany w wersji roboczej nad tym tekstem) jest złożony z trzech fragmentów dokumentacyjnych, nie przetwarzanych fotografii znakomitego hiropterologa – Rafała Szkudlarka, które wykonał w miejscach gromadzenia się nietoperzy pod Wrocławiem. Nietoperzowe grafiki powstały przez setki zarysowań okopconych ścian przez artystów nie-ludzi, ich nazwiska i imiona są jeszcze ustalane i będą podane w stopce oficjalnego plakatu.

Festiwal w Wojszynie odbędzie się w sierpniu, ale warto zaplanować wyjazd już dzisiaj, a może ktoś z Was chciałby wejść do ekipy realizatorskiej projektu PLANTLINES ? Jeżeli tak, to zapraszam do kontaktu!

Dlaczego właśnie Wojszyn i festiwal z trąbą Aborygenów w tle? Bo …stare inspiracje i nowy dla nas teren (… biochora2), ale głównie myśle o naszych długach, jakie zaciągamy u tradycyjnych społeczności nie dając nic w zamian., Robimy to albo nawykowo i bez wcześniejszego namysłu, albo zwalniając się samowolnie z obowiązku, spłacania kulturowych długów. Wiedza, szacunek, pokazywanie światu uniwersalnych skarbów kultury znalezionych w tradycjach jakie wykorzystujemy , to dobry początek. O tych długach będzie jeszcze osobny tekst.

Poza wszystkim, wyobrażam sobie projekt muzyczny odnoszący się do tradycyjnej kultury Aborygenów, ale wykorzystujący ich aktualnie fascynującą wiedzę o przestrzeni, o Ziemi/ziemi, o naszych organizmach, o geo/fito/zoologicznych źródłach instrumentów i sztuki, o nie-pisanych opowieściach, o nie-rysowanych szlakach i o nie-ludzkich komponentach przestrzeni wyobraźni zwanej u nas sztuką.