czerklasztbukowy
Spotkanie sympatyków, praktyków i obserwatorów etnobotaniki jakie zorganizowaliśmy już pod szyldem Biotopu Lechnica w Czerwonym Klasztorze i Lechnicy, zakończyło się wczoraj około godziny 14-stej na pierwszym dziedzińcu Klasztoru. Nieomal cztery dni jakie spędziliśmy razem w Pieninach i na Zamagurzu były pełne interesujących doświadczeń i spotkań. Inaczej niż dotąd, główną bazą naszej grupy był sam Klasztor i doskonałe pokoje jakie tam zarezerwowaliśmy jeszcze w styczniu…
We czwartek, od południa do wieczora z wielu różnych stron i czasem odległych miejsc (Gdańsk, Lublin, Warszawa) nadciągali uczestnicy warsztatu. Skład grupy jest zawsze pewnego rodzaju zagadką i sporym wyzwaniem dla organizatora. Także tym razem uczestnicy okazali się być grupą różnorodną i pełną inicjatywy. W piątek weszliśmy na szczyt Korony (Trzy Korony) zielonym szlakiem ze Sromowców Dolnych i zeszliśmy do tej samej miejscowości (i kładki pieszej na Dunajcu) przez przełęcz Chwała Bogu ! 🙂 Poza klasycznymi zbiorowiskami roślinnymi (jaworzyna górska, buczyna, łąki pienińskie, skały i ściany skalne, zbiorowiska ciepłolubne) i typami krajobrazu (krajobraz Puszczy Karpackiej, Pieniński Pas Skałkowy, krajobrazy kulturowe) mieliśmy okazję doświadczyć, co oznacza nasilony ruch turystyczny… 🙂 Kolejka po bilety uprawniające do wejścia na tarasik widokowy na Koronie – 20 min plus drugie tyle stania w tej samej kolejce. Mimo doświadczeń z ruchem turystycznym (nie bardzo umiem zaliczyć do niego grup ludzi w dresach i sandałkach nie wypuszczających z dłoni, nawet na bardzo stromych podejściach, butelek lub kubków z piwem…) warto było ze względów botanicznych i etnobotanicznych wejść w Pieniny Centralne. Wiosna jest w tym rejonie opóźniona o około dwa tygodnie i to dało całkiem inne obserwacje bywalcom warsztatów z lat poprzednich. Ciemierzyca (wykład na temat upartego mylnego nazywania tej rośliny – ciemiężycą, był wysłuchany z zainteresowaniem) dopiero tworzyła skupienia na łąkach i brzegach lasu, a jednocześnie pośród niej zaobserwowaliśmy jeszcze kwitnące przebiśniegi… pośród żywców, pierwiosnek i zawilców (także żółtych). Oczywiście były paprocie – języczniki zwyczajne, wawrzynki i wiele innych gatunków roślin, ale także interesujące śluzowce i grzyby. Bardzo ciekawe było napotkanie kilku okazów czworolistu o… pięciu i trzech liściach! Jeszcze tego samego dnia po regionalnym, słowackim obiedzie w karczmie U Petrika we wsi Czerwony Klasztor i mimo zmęczenia, odwiedziliśmy stanowisko lulecznicy kraińskiej w przełomie Dunajca. Tym razem wszystkie rośliny były w pełni kwitnienia, a ilości kęp pokrywających całe stoki opadające do rzeki były imponujące i dla kilku botaników ekscytujące. Rozumiem Ich, bo i ja, mimo wielu już obserwacji tej populacji mam wiele przyjemności z odwiedzin u tych magicznych roślin. Intensywny dzień zakończył się całkiem rewelacyjnym wykładem i prezentacją Tomka Kozłowskiego (Warszawa), którego tematem była relacja etnobotanika z wiosennej wyprawy na Kretę. Mam nadzieję, że Tomek da się zaprosić do publikacji tego wystąpienia i pokazania na moim blogu fantastycznych fotografii… Już sam początek z fotografią znalezionej przez prelegenta mandragory wystarczyłby aby dzień uznać za udany…! 🙂
jodlybarwinek15
Sobota rozpoczęła się od wizyty w Biotopie Lechnica. Po zwiedzeniu naszej permakultury (czyli stałej budowy zrównoważonego ogrodu z naszymi domami) i symbolicznej godzinie pracy – siewy, sadzenia, wyciąganie gwoździ z belek odzyskanych ze starych budowli i innych drobnych pracach spotkaliśmy się w kuchni „dolnego domu” i dzięki spontanicznie utworzonej sekcji naleśnikowej ze spokojem i smakiem zapoznaliśmy się z paczką wypełnioną gojnikiem, dziką lawendą, karobem w wielu postaciach i innym smakowitym poczęstunkom jakie dla warsztatu nadesłała zaprzyjaźniona firma BAKRA z Gdańska. Degustacja mojej propozycji naparu z mieszanki tureckiej, czarnej herbaty z dodatkiem gojnika i dzikiej lawendy uznana została za bardzo dobrą… co mnie cieszy i uskrzydla! Mówiliśmy wiele o naszym projekcie zebrania środków na umożliwienie stworzenia ważnego, otwartego miejsca warsztatowego czyli tego co kryje się pod projektem Biotop Lechnica. Po bardzo miłym czasie w Biotopie poprowadziliśmy grupę na przełęcz nad wioską Havka. Początki tej zagubionej w górach wioski wiążą ją z Klasztorem Lechnickiem – powstała na miejscu folwarku klasztornego. Szlak wędrówki wytyczyliśmy z A. zimą i nadaje się on doskonale do praktykowania i wstępnych kroków w technice shinrin-yoku czyli relaksacji lasem. Pisałem już o tym na blogu i tylko zaznaczę, że teoria została omówiona jeszcze w Biotopie, aby w lesie jej „nie zagadać’. Mimo drobnego deszczu, nasza wyprawa w rejony lasów jodłowych spowitych w mgłę wydaje mi się znacząca. Wielką przyjemnością było spotkanie dwóch salamander, ślimaka – pomrowa fioletowego, ale także przepięknych i niezwykle regularnych rozet liściowych ostrożeni. Na podejściu do przełęczy prowadzącej do Havki podziwialiśmy wielkie ilości kwitnącego barwinka oraz liczne okazy przekwitłego już wilczego łyka. Głównym elementem krajobrazu po wyjściu z lasu były stoki gór pokryte kwitnącymi czyżniami. Czyżnie, środowiska stworzone przez tarninę z domieszką kaliny, dereni, dzikich jabloni i gruszy, a także głogów, są głównym elementem krajobrazowym otoczenia Biotopu Lechnica. Zauważyliśmy interesującą zmianę kolorystyczną; w zimie połacie czyżni były czarnymi plamami i wzorami na białych od śniegi stokach gór, a wiosną te same skupiska krzewów są białe od kwiatów na ciemnym, zielonym i brunatnym tle. Dzień zakończyliśmy wystąpieniem Andrzeja Chlebickiego na temat początków życia i krytycznego omówienia teorii Lynn Margulis. Po prelekcji i dyskusji, na zakończenie dnia wysłuchaliśmy bardzo interesującej, chociaż nieco odległej od tematu warsztatu, opowieści Damiana Rożynka o drodze od ceramiki do zaawansowanych rodzajów betonu w sztuce i budownictwie. Może w ten sposób nadrobiliśmy jakoś brak tematu budownictwa z gliny… ? 🙂
czyzniekwitnace15
Niedziela powitała nas pięknym słońcem i po ostatnim wspólnym śniadaniu część grupy, która nie wpadła na inne, bardzo atrakcyjne pomysły rozbijająde nasz warsztat na kilka grup operujących własnymi drogami po okolicy, zgodnie z zaproponowanym scenariuszem warsztatu wybrała się do Smerdzonki (część wioski Czerwony Klasztor z kompleksem rekreacyjnym) na kawę z widokiem na Pieniny i zaraz po niej na przełęcz Cyrla gdzie podziwialiśmy przełom Dunajca z „lotu ptaka” i ekscytujący widok na Tatry. Kwitnące tarniny, wiele roślin wiosennych i ptaki dodawały naszej wycieczce walorów, które powtórzą się dopiero za rok…
Zainspirowani shinrin-yoku poszukiwaliśmy subtelności w wiosennym, ulotnym krajobrazie i doskonale uchwyciła je Anna Nacher. Klasztor za firnaką z bukowych pączków, jedlina z barwinkiem, buczyna i las mieszany na Zamagurzu to niezwykłe obrazy, do których jeszcze nie raz powrócimy.
jodlylechnica