FOOD FOREST, FOREST GARDEN, a może KARMIĄCE ZADRZEWIENIA?
Po długich latach posuchy… przyszedł czas na „food forest” i „forest garden” i jak zwykle w Polsce, prawie wszyscy się na tym znają! Szkoda tylko, że właściwie nic z tego nie wynika, bo nawet z nazwami się nie uporano i najczęściej podawane są w języku angielskim. Tymczasem, nawet w mateczniku permakultury czyli (kiedyś) Zjednoczonym Królestwie (UK, wliczamy rzecz jasna w nie Australię) i Stanach Zjednoczonych (USA), nazwy te ulegają uściślaniu, proponowane są zmiany i pewne przesunięcia akcentów znaczeniowych. Na permakulturowym rynku (czyli nie w Polsce), jest sporo bardzo dobrych i dobrych podręczników na te tematy, a do dwóch głównych zaproponuję nazwy w języku polskim i znacznie bliższe biologicznej prawdy nazwy angielskie: zadrzewionych ogrodów (woodlot garden) oraz karmiących zadrzewień (nourish woodlot), które powinny zastąpić (a wiemy, że nie zastąpią!) bardzo przybliżone: forest garden i food forest. Zaraz wytłumaczę dlaczego właściwe nazwy są ważne. Po pierwsze określenie las nie opisuje każdego terenu, na którym rosną drzewa, a odnosi się do niezwykle złożonej biocenozy leśnej, którą ukształtowały siły natury. Parki, plantacje, zadrzewienia, kępy i aleje… jakkolwiek oparte o obecność drzew nie są lasami. Tak więc dosłownie „nie ma ludzkiej siły”, która by mogła „założyć” las ogrodowy. Z powodzeniem i pożytkiem możemy natomiast zakładać ogrody zadrzewione trwałymi gatunkami roślin (w tym drzew) czyli woodlot garden. Jest natomiast pewna trudna i delikatna ścieżka prowadząca w kierunku przekształcania lasu w prawdziwy ogród leśny i o tym rozmawialiśmy z moim mistrzem Joe Hollisem z USA. Zadrzewienie karmiące, to nic innego niż zbiór roślin trwałych (w tym drzew), dobranych według tego czym nas (albo innych mieszkańców obszaru na jakim żyjemy) karmią lub szerzej, na jakie pożytki możemy liczyć. Wprawny ogrodnik odnoszący się do permakultury dobierze zestaw roślin według zasad bioregionalizmu ze szczyptą odstępstw wynikających z wiedzy etnobotanicznej plus może pokusić się o eksperymentowanie w związku ze zmianami klimatu, ale to dość trudna rzecz, zważywszy na to, że nie bardzo wiemy jak się potoczą.
W kilku miejscach napisałem – roślin trwałych, a nie jedynie – drzew, bo zadrzewienia ogrodowe i karmiące nie są ograniczone jedynie do roślin drzewiastych, a wykorzystuje się w nich także krzewy (a to bardzo pojemne pojęcie) i inne rośliny wieloletnie. Jedynie to przemawia za nazywaniem zadrzewień ogrodowych – ogrodem zadrzewionym. 🙂
Jak zwykle istnieją osoby wiodące w danej dziedzinie i całkowitym Mistrzem jest brytyjski permakulturowiec – Patrick Whitefield. Niestety swoje „forest garden” zakłada już w innym świecie, ale podręcznik pt. HOW TO MAKE A FOREST GARDEN z 1996 roku (!) do dzisiaj jest podstawowym i w zasadzie wystarczającym kompedium wiedzy na ten temat. Przez lata bezskutecznie powoływałem się na ten właśnie podręcznik podczas wykładów z etnobotaniki na UR w Krakowie i kilku innych miejscach… aż tu nagle jak grom z jasnego nieba … uruchomiono (?) kierunek „Urban Forest”, cokolwiek by to w praktyce oznaczało!
Whitefield w następnych swoich książkach i praktyce warsztatowej zaczął preferować nazwę zastępującą „forest garden” (którą sam skutecznie wylansował) określeniem: woodland garden. Woodland po polsku oznacza teren zalesiony (czyli zasadzony drzewami, a nie las), ja proponuję aby iść dalej i nazywać sprawy po imieniu: woodlot – zadrzewieniem, do czego mam silne, miejscowe przesłanki, o których za chwilę.
Tak więc, skoro już wiemy co naprawdę robimy (i że nie będzie to las, a wystarczy jak fachowo wykonamy zadrzewienie), to potrzebujemy podpowiedzi jak zaprojektować tego rodzaju pracę, a wielu przyda się także podpowiedź jakie gatunki roślin nadają się do zadrzewień karmiących. Oczywiście, takie książki są bezproblemowo dostępne i kilka z nich pokazuję w formie wycinków okładki. Dokładne omówienie tych podręczników mam zamiar przeprowadzić w Krakowie, podczas spotkania w 21.02.2019 roku w Bonobo – Księgarni i kawiarni, która gości moje otwarte wykłady już kilka lat.
Z książkami z mateczników permakultury nie ma problemu… problemem jest zdobycie polskich podręczników dotyczących zadrzewień…. a takie są i bardzo polecam jeden z nich.
Dziełko pt. Zadrzewienia, autorstwa Janusza Waligóry ma już 34 lata, bo zostało wydane w 1985 roku… Nie mogę odmówić sobie zacytowania fragmentu ze słowa wstępnego:
” /…/ Żyjemy bowiem w dziwnej epoce, w której z jednej strony mamy wspaniały rozwój techniki i przemysłu pozwalające na wzrost dobrobytu i podnoszenie na wyższy poziom cywilizacji, z drugiej jesteśmy świadkami bardzo szybkiego pogarszania się warunków sanitarnych środowiska w jakim człowiek żyje i pracuje. A mianowicie oddychamy powietrzem skażonym gazami spalinowymi i dymami. Spożywamy często pokarmy zatrute, stykamy się z substancjami szkodliwymi dla zdrowia, przebywamy w ogromnym hałasie. Ludzie znużeni jednostajnością pracy, która wielokrotnie nie wymaga twórczego wysiłku a ogranicza się do prostych czynności przy obsłudze maszyn, chorują często na nerwice. Ludziom tym należy pokazać piękno przyrody, w otoczeniu której mogą się oderwać od męczących i trudnych spraw, znaleźć odprężenie, świeże powietrze i odpoczynek. Zamiast zażywać lekarstwa na uspokojenie nerwów, powinni patrzeć na ukwiecone łąki, szukać kontaktu z roślinami, cieszyć się bogactwem i pięknem krajobrazu. /…/”
Trudno zrozumieć mechanizm psychologiczny i polityczny, który powoduje, że w Polsce tego rodzaju diagnozy są programowo lekceważone i wręcz niszczone (wraz z tym co udało się w ich duchu zrobić dla poprawy sytuacji) nawet wobec dowodów na zagrożenia zdrowia i życia ludzi!? Czy populacja ludzka oszalała? Nawet jeżeli tak (a jest wiele tego symptomów), to nie oznacza, że wszyscy mamy się temu szaleństwu poddać, chociażby ze względu na dzieci. Cytat jest jedynie zapowiedzią następnych smakowitych części opisywanego podręcznika, które jedynie tu zaanonsuję, aby już tak całkiem nie odwalać roboty za znawców „forest garden”, „food forest”, a może i „urban forest”? 🙂
Anons pierwszy: /…/ Pionier nowoczesnego rolnictwa w Wielkopolsce, w wieku XIX, generał Dezydery Chłapowski z Turwi stwierdził: „Kraj nasz płaski i jest pozbawiony pięknych widoków – starajmy się to wynagrodzić, ozdabiając go roślinnością„/…/ . Można by tylko ironicznie dodać, że generał Chłapowski nie mógł nawet przypuszczać, że obecne rolnictwo stanie się karykaturą rolnictwa jakiego się domagał, a ozdabianie roślinnością skończy się na tujach… Czyż to nie jest szaleństwo i upadek?
Anons drugi: /…/ W swoim dziele „O rolnictwie” Chłapowski starał się przekonać swoich czytelników o korzyściach jakie przynoszą zadrzewienia rolnictwu /…/ Wspomniane dzieło jest dostępne w domenie publicznej, ktoś skorzysta? A warto, bo dzieło to, wydane w 1842 roku !!! zawiera kilka tak trafnych ekologicznie spostrzeżeń, że Patrick Whitefield z pewnością razem z Generałem tworzą wspaniałe zadrzewienia z dala od szaleństwa jakie nas otacza.
Tak jak w wypadku poprzedniego zestawu, tak i w tym wypadku omówienie oferuję darmowo w Krakowie lub na moich warsztatach (ciągle są miejsca na 1-5 maja i ostatnie 2-3 miejsca na termin czerwcowy 20-23.06.2019.
Dobrze przetłumaczona książka pana Janusza Waligóry – Zadrzewienia – z odpowiednim komentarzem wprawnego permakulturowca, może stać się ponownie znakomitym podręcznikiem także i dzisiaj… wiem, wiem…
Podam kilka linków do przedsięwzięć, które powinny uchronić Was od ciężkiej depresji jaka nieuchronnie by siała spustoszenie gdyby nie… Na początek o tym jak na tzw. stare lata można skutecznie, a nawet wręcz rewelacyjnie powalczyć o inny świat wokół nas! Chodzi o Provision Project realizowany w Kolorado, USA. Dla interesujących się tym jaki jest stan zadrzewiania miast na świecie odsyłam do opisu znakomitej treepedii, rewelacyjnego instrumentu do ustalania tzw. green view index oraz świetnego, londyńskiego Trees for Cities.org.
Te linki pokażą, że może nie wszyscy na świecie oszaleli, a nawet jeżeli, to robią to w znakomitym stylu! No i liczę, że naukowcy uzupełnią listę miast świata w treepedii i znajdzie się tam także Kraków, a pewnie warto, bo poznanie green view index dla Krakowa może być niespodzianką!
Dla bardziej zainteresowanych polecam wciąż otwarte spotkania w Krakowie, udział w warsztatach lub w specjalnych sytuacjach organizację spotkania u Was.
Na koniec zapowiedź, bo nasi dzielni dziennikarze jeszcze tego nie ogarnęli (i jak sądzę raczej nie ogarną) czegoś bardzo ciekawego co dzieje się na świecie w poważnym już wymiarze:
Użyłem tu fragmentu okładki najnowszego numeru PERMACULTURE, w którym znajdziecie rewelacyjny tekst Ele Waters – From gentle living to Extinction Rebellion. Tytuł brzmi jak program na resztę życia (ja mam taki od dzieciństwa, dzięki ojcu!), a warto wiedzieć, że Ele Waters zrobiła tak wiele dla dobra środowiska, że z pewnością to nie Ona powinna porzucać „gentle living” na rzecz rebelii przeciw zagładzie. Rebelia pewnie się spodoba, oby nie tylko po kawiarniach i dla ciekawych logotypów…
O tym pod koniec tygodnia….
Domelo.pl
Ciekawy i wymagający artykuł 🙂
To w takim razie gdy w pokoju w doniczce postawię ze 2 draceny i monsterę, drzewko awokado, może jakieś 6/7 letnie bonsai i bluszcz – to mogę nazywać to moją pokojową dżunglą, czy jednak nie iść w tym kierunku? 🙂 Pozdrawiam