karobfirma1
Jakiś czas temu z entuzjazmem podawałem informację, że jest wreszcie możliwość zamawiania przetworów z karobu czyli szarańczyna strąkowego (Ceratonia siliqua), zwanego także drzewem karobowym albo ceratonią. Chodziło o melasę ze słodkiego miąższu owoców – strąków tego drzewa, ale także carubin czyli mączkę uzyskaną z bielma nasion szarańczyna. Firma Bakra, ta sama, która wprowadziła na rynek susz gojnika pasterskiego („herbaty górskiej”) z upraw w Turcji, a później niezwykle aromatyczne, zdrowe i smaczne kwiatostany dzikiej lawendy, zaskoczyła nowym konkretem czyli paczuszkami ze strąkami szarańczyna. Już po moim anonsie o gojniku odezwały się głosy, że widziano go wcześniej w sprzedaży… tu albo tam, ale mnie ucieszyła stała możliwość regularnego zamawiania w jednym miejscu tego co zaplanuję i dotąd kupowałem na tzw. łut szczęścia.

Słodkie strąki szarańczynu są mi znane od dzieciństwa jako świąteczny rarytas, który czasami pojawiał się (liczony na sztuki!) na świątecznym stole lub był egzotycznym podarunkiem od dorosłych bywałych w świecie… 🙂 Przez kilka lat mój ojciec hodował drzewko szarańczyna w doniczce i przypominało ono trochę akację. Szarańczyn jest drzewem regionu śródziemnomorskiego i uprawiany jest tam i w Azji Mniejszej od ponad 4 tysiecy lat… Strąki zawierające duże ilości cukru (do ok. 50 procent) były i są doskonałą karmą dla zwierząt i posiłkiem w chwilach gdy inna żywność jest trudno dostępna. Karob jest znany z Biblii i Talmudu, bo ratował życie świętym mężom błąkającym się po pustyniach. Jednym z nich był Jan Chrzciciel i znana jest opowieść o tym jak z głodu żywił się szarańczą, co prawdopodobnie jest językowym nieporozumieniem i chodziło wg. wielu autorów o strąki szarańczynu. Ta opowieść była jednak później dementowana na rzecz bogatej w białko szarańczy  🙂 ale weszła w obieg kultury na tyle mocno, że od niej właśnie strąki szarańczynu nazywane są do dzisiaj chlebem świętojańskim i dlatego smakowite strąki pojawiały się na Zachodzie w okresie świąt chrześcijanskich. Poza strąkami, które są doskonałą i zdrową „przegryzką”, wyglądem i zawartością przewyższającą wszelkie wzmacniające batony produkowane dla sportowców i młodzieży, ma karob inne zastosowania. Wspomniałem o syropie (melasie) i proszku z nasion, ale produkuje się z niego także sok o nazwie kaftan stosowany w przetwórstwie owocowym. Dawniej miał jeszcze inne zastosowanie, które pozostawiło trwały ślad w kulturze w postaci jednostki wagi – karat. Karat to waga jednego nasiona karobu (200 mg), które są nieomal identyczne co do wagi i rozmiarów. Jednostka wagi karat powstała od greckiej nazwy szarańczyna, która brzmi keration. Niepozorne drzewko dorastające do ok. 10 m wysokości, ale dość wiotkiej postury i z niewielką ilością konarów poprzez swe owoce dostało się do świętych pism, do obiegu złota i diamentów, do dietetyki, przemysłu spożywczego i hodowli zwierząt… Rośliny mają moc!

Przypominam, że o szarańczynie pisałem w Zielniku podróżnym (na s. 260-61), gdzie zamieściłem też fotografię liści z szarańczynu z uprawy domowej mojego ojca, wspomnianej wcześniej.  Dla uzupełnienia warto dodać, że botanicy zadziwiają świat swoimi odkryciami… bo pod koniec XX wieku (!) odkryto w Somalii i Jemenie inny gatunek szarańczyna i nadano mu nazwę: Ceratonia oreothauma… zdaje się, ze nie ma jeszcze 🙂 polskiej nazwy?!

Przy okazji podaję naszą ulubioną domową mieszankę na znakomity zimowy napar: trzy garstki czarnej herbaty z Libanu, dwa-trzy kwiatostany gojnika pasterskiego i dwa kwiatostany dzikiej lawendy na jeden czajniczek dla dwóch osób.  Czasem dodaję do czajnika trochę (szczyptę) jeżowki i kilka kawałeczków złotego korzenia, czyli różeńca górskiego. Od jakiegoś czasu w zimne i deszczowe dni słodzę melasą z karobu.
Na fotografiach nadesłanych przez Bakra strąki szarańczyna od kilku dni w stałej dystrybucji… na zdrowie!
karobtorebka