Starsze niż najstarsze odmiany drzew owocowych


Poszukując odpornych na zmiany klimatu i niezbyt wymagających glebowo gatunków drzew
i krzewów, wielokrotnie natrafiałem (w literaturze i w terenie), na dzikie grusze, zarówno europejskie, jak i z bliskich terenów Azji. Pierwotne gatunki grusz sięgają znacznie wyżej w górach niż jabłonie, a odporność na okresowe susze, silne nasłonecznienie i kamieniste podłoże świadczą o dużych zdolnościach adaptacyjnych, co czyni dzikie grusze drzewami pionierskimi. Drzewa te dają duże ilości owoców, obficie kwitną i mają cenione, twarde drewno.
Wiele się mówi o tzw. „starych odmianach drzew owocowych” i najczęściej myśli się przy tym o jabłoniach i gruszach z okresu przed przemysłowym rolnictwem, a więc te, które uprawiano powszechnie – w przybliżeniu, sto lat temu i dawniej. Po wnikliwszym badaniu i wielu rozmowach, okazało się, że większość zafascynowanych tym zagadnieniem ludzi, nie rozpoznaje zbyt wielu „starych” jabłoni poza mityczną „papierówką” i „renetą”, a prawdziwi znawcy dochodzą do poziomu „grochówki” i kilku innych odmian z tej kategorii. Podobnie jest z gruszami, „bera” z „konferencją” i „klapsą faworytką” biorą właściwie wszystko, jeżeli chodzi o „stare odmiany”.

Grusza oliwnikowa Pyrus aleagrifolia, okolice Psili Amos, wyspa Samos. Fot. Marek Styczyński 2024

Praprzodkowie stale obecni!

Brakuje mi w tym nostalgicznym, ale też powierzchownym obrazie „starych odmianach drzew owocowych”, odniesienia do dzikich, rosnących swobodnie i bardzo różnorodnych praprzodków, uprawianych obecnie drzew owocowych. Jest to fascynująca historia powstawania mitycznych „starych odmian” ze, znacznie starszych (i użytkowanych przez ludzi tysiącami lat aż do dzisiaj) dzikich gatunków. Ci stale obecni praprzodkowie są nadal obecni w przyrodzie, a nawet niektóre drzewa mateczne interesujących odmian ciągle istnieją! Są żywe, interesujące, dają nieprzerwanie wiele pożytków, pokazują swą obecnością jakie miejsca najbardziej im odpowiadają i z jakimi innymi roślinami, grzybami, a także zwierzętami, tworzą witalne i bioróżnorodne obszary. Dają nam nie tylko pokarm i drewno, ale, potrafiącym uważnie obserwować, dostarczają wzorce właściwej uprawy, która oszczędza nam pracy, energii i zużycia wody. Drzewa te stosują bardzo ciekawe sposoby rozsiewania nasion, a także kryją tajemnicę naturalnego zróżnicowania owoców.

Czyż nie jest interesująca, naturalna droga tworzenia się tych pierwszych drzew noszących w sobie geny wielu dzikich, sąsiadujących gatunków, które poddały się później stosunkowo szybkiemu udomowieniu i stworzyły podwaliny pod „stare odmiany” drzew uprawianych dla owoców. O wiele później nastąpiła prawdziwa lawina nowych, uprawnych i ogrodowych rodzajów jabłoni i grusz, aż po obecną, przemysłową pulę odmian, które najwidoczniej kończą ten proces udomowienia jabłoni i grusz całkowitą cywilizacyjną klęską. Mówienie o klęsce jest uprawnione, bo jabłka pochodzące z genetycznych zabiegów opartych wyłącznie o prawa marketingu i przymusu kupowania ujednoliconych i wizualnie doskonałych odmian jakie zdominowały rynek – nie są smaczne (albo są bardzo krótko), nie są trwałe i wymagają dużych nakładów i zabiegów chemicznych dla ich przechowywania, a z pewnością nie są zdrowe na tyle, aby utrzymać w mocy popularne niegdyś powiedzenie, że jedno jabłko dziennie zastępuje lekarza. Ponadto utrzymanie tak zwanych wysoko towarowych sadów pochłania znaczne ilości wody i wymaga stosowania wielu zabiegów chemicznych i całego szeregu maszyn. Drzewa w takich sadach żyją krótko i nie są w stanie samodzielnie się rozwijać i owocować, nie tworzą także zróżnicowanego środowiska przyrodniczego, a właściwie nie tworzą żadnego środowiska. Rosną w pozbawionej okrycia, zniszczonej glebie, a widok takich „sadów” i praktyki ich utrzymywania jest przygnębiający.

Powrót, ale do czego?

Powrót do „starych odmian” – o ile ma coś ważnego oznaczać, a nie być jedynie synonimem zabiegu handlowego w postaci nowej etykiety dla kosztownych działów szkółkarskich, powinien być powrotem do zrozumienia skąd się wzięły jabłonie i grusze w naszych przydomowych ogrodach, a później w mniejszych lub większych sadach i na koniec, niestety w przemysłowych sadach, a właściwie sadach-fabrykach.
Byłby to powrót do pierwotnych, dzikich jabłoni i gruszy (ale też wielu innych drzew owocowych), który pokaże nam, że cała kategoria „drzewa owocowe” bierze się z naszej eurazjatyckiej przeszłości, w której lasy owocowe układały się w olbrzymi pas ciągnący się od Europy, przez Azję do Ameryki Północnej. Pozostały z tego pasa (po falach zlodowaceń) trzy zachowane do dzisiaj centra występowania drzew owocowych, z których interesuje mnie najbardziej, to obejmujące Europę, Kaukaz z Zakaukaziem oraz z niewielkimi (ale ważnymi) obszarami na terenie Kazachstanu i Turkmenii. Ten proponowany „powrót” ma wymiar fizyczny i w każdej chwili, niezależnie od tego, gdzie mieszkamy w Europie, możemy rozpocząć poszukiwanie i obserwację dzikich grusz oraz ich podstawowych mieszańców.

Ilu przodków mają „stare odmiany grusz”?

Na proste pytanie – ile jest na świecie gatunków grusz pierwotnych, nauka w wersji popularnej, daje zawstydzającą „niby odpowiedź”: od 20 do 80 gatunków! Tymczasem terenowe badania naukowe wykonane w Armenii, arcyciekawym dla naszych rozważań kraju, wykazały obecność 32 gatunków grusz (w tym przynajmniej 9 gatunków endemicznych dla prowincji Vayots Dzor – na południu Armenii), co pokazuje, że wspomniana wyżej, liczba 20 gatunków jest nie do obronienia.
Czy miłośnicy „starych odmian drzew owocowych” znają chociaż jeden gatunek z grupy przodków gruszy domowej? Jeżeli nie, to umyka im też cenna wiedza w jakich warunkach i w jaki sposób rosną na swych najstarszych miejscach rozwoju, a także w jaki sposób zasiedlają nowe tereny.

Co z dzikimi gruszami w Europie?

I znowu, na proste pytanie – ile gatunków grusz rośnie dziko w Europie, odpowiedź bywa mało precyzyjna. Podobnie jak z jabłonią leśną Malus sylvestris (którą zupełnie mylnie i lekceważąco nazywa się płonką), tak i tu obowiązuje powszechnie przekaz o gruszy polnej Pyrus pyraster, a czasem też dodaje się do niej gruszę domową lub pospolitą Pyrus communis. Przy czym ze smutkiem należy zaznaczyć, że stosowana czasem nazwa „grusza pospolita” jest już na terenie Polski nieaktualna.
Dzikich, europejskich grusz, jest prawdopodobnie 9 lub 10 gatunków, podobnie jest z dzikimi, pierwotnymi jabłoniami – zidentyfikowano dotąd 7 gatunków dzikich, pierwotnych europejskich jabłoni.

Nie tylko w nauce, ale także w mitologii jabłoni i grusz jest wiele wątpliwych elementów, a niektóre mogą szokować przywiązanych do powszechnie przyjętych wyobrażeń. Magiczna Wyspa Avalon („jabłoniowa”) to najprawdopodobniej Sycylia, a nie ląd ukryty w mistycznych mgłach Wysp Brytyjski, a sporo starożytnych przedstawień zaliczanych do wczesnych obrazów owoców gruszy, pokazuje słodkie i smaczne owoce jarzębu domowego Sorbus domestica o „gruszkowatym” kształcie. Także sam kształt „gruszkowaty” nie odpowiada większości owoców grusz pierwotnych i musi pochodzić od późniejszych mieszańców uprawnych. Jabłko wcale nie oznacza jedynie owocu jabłoni, ale nawet częściej jest synonimem każdego owocu. Określenie „jabłko granatu” jest tego najbardziej znanym i znaczącym przykładem; ze względu na zawarte w nim pokłady pamięci obecności, a po zlodowaceniach – ponownego napływu drzew owocowych z Azji do Europy. Wiedza ta jest sygnalizowana także w nazwie nauki o drzewach owocowych – pomologii, którą powszechnie
bierze się w naszym kraju za naukę o jabłoniach i może jeszcze gruszach.

Grusze z cieplejszych regionów Europy

Europa nie kończy się na swej środkowej części, a strefa śródziemnomorska jest interesującym miejscem występowania dzikich grusz i przybliża się „do nas” klimatycznie z każdym dodatkowym stopniem ocieplenia, tworząc powoli całe enklawy przypominające łagodne (dotąd) klimatycznie obszary Wysp Brytyjskich ogrzewane (ciągle jeszcze) Prądem Zatokowym.
Jestem pewny, że powinniśmy zainteresować się dzikimi gatunkami grusz występujących poza Europą Środkową i zacząć je obserwować po posadzeniu w naszych zadrzewionych ogrodach i rozmaitych, pod względem formy, zadrzewieniach karmiących wprowadzanych na terenach, gdzie już widać wyraźnie zmiany wywołane katastrofą klimatyczną i pogłębiane nierozumnymi formami rolnictwa i leśnictwa przemysłowego.

Grusza z pasowych zadrzewień karmiących w Anglii, Szkocji i Irlandii.

Zanim sięgniemy do strefy śródziemnomorskiej, przyjrzyjmy się wspaniałym zadrzewieniom karmiącym, zwanym na Wyspach – „hedge”. Mają one często całe kilometry długości i są prawie zawsze pasowe (od kilku do kilkunastu metrów szerokości), a ich gęstość i różnorodność gatunków drzew i krzewów budująca lokalną bioróżnorodność jest imponująca.
W języku polskim „hedge” może oznaczać żywopłot, ale także szpaler oraz ogrodzenie. Tradycyjny żywopłot angielski, szkocki i irlandzki (różnią się stylem) jest wszystkim tym jednocześnie, a ponadto stanowi rezerwuar bioróżnorodności i jest zadrzewieniem wiatrochronnym, wodochronnym, a także doskonałym żywym ekranem wyciszającym. Dla otrzymania „hedge”, stanowiących zazwyczaj obrzeża pól, pastwisk i łąk, wyglądających jak nieprzebyte gęstwiny o wielu piętrach, wielości gatunków, kreującej własne mikroklimaty, stosuje się specjalną technikę. Polega ona na podcinaniu drzewek w sposób ułatwiający wyginanie ich ku ziemi i układanie z nich lekko skośnych i poziomych warstw, żyjących mimo podcięcia, młodych drzew i krzewów. Poziomymi warstwami gałęzi i wierzchołków zgiętych drzew przeplata się paliki, wbite pionowo, co mniej więcej metr jeden od drugiego.
Podobną technikę stosowaną wobec wierzby nazywa się w Polsce kładzeniem, a powstające w ten sposób żywopłoty – kładzionymi. Właściwości wierzb powodują, że najczęściej niepotrzebne jest podcinanie pni, a wystarcza ich mocne zginanie. Kładzenie jest całkiem udanym terminem i sam stosuję go także do opisu tworzenia pasowych zadrzewień karmiących, bo tym są, w dużym stopniu, „hedge” Wyspiarzy.
Pośród wielu gatunków z jakich tworzy się pasowe zadrzewienia na Wyspach Brytyjskich, stałym i lubianym jest dzikie drzewo – grusza sercowata Pyrus cordata, którą można brać pod uwagę w tworzeniu list drzew do zadrzewień, także w Europie Środkowej w dobie zmiany klimatu i niszczenia bioróżnorodności.

Grusze z Półwyspu Iberyjskiego

Grusza iberyjska Pyrus bourgaeana jest bardzo interesującym gatunkiem drzewa, które żyje w przyrodzie blisko innych gatunków owocowych (na przykład w otoczeniu „naszej” gruszy polnej Pyrus pyraster), a grusza Rocha z Portugalii, to wspaniały przykład na to, że moja teza o sensie powrotu do źródeł towarzyszenia nam drzew owocowych, zamiast utrzymywania tragicznych dla ekologii sadów przemysłowych, nie tylko, że jest zasadna, ale i działa z powodzeniem od lat. Co ciekawe, słynna portugalska grusza Rocha, to naturalna odmiana „naszej” dzikiej gruszy domowej Pyrus communis, którą zauważył i docenił około roku 1836 w posiadłości rodzinnej niejaki Pedro Antonio Rocha. W Portugalii, oryginalna grusza Rocha jest owocem ekskluzywnym, kosztownym i stanowi specjalność jedynie kilku niewielkich obszarów w Portugalii, gdzie odnaleziono jej naturalne stanowiska. Suszone owoce gruszy Rocha są porównywane pod względem smaku do dobrych odmian fig i sprzedawane bez trudności w samej Portugalii, ale na specjalne życzenie także poza nią. Ciekawe, ile takich interesujących, naturalnych i smacznych odmian tej gruszy zostało u nas wyciętych w pień?

Grusza migdałolistna Pyrus spinosa (syn. P. amygdaliformis) znaleziona przez autora na szczytowym plateau góry Lazaros (1025 m n.p.m.) na wyspie Samos (Morze Egejskie tuż przy Małej Azji) Fot. Marek Styczyński/Bogdan Kiwak, 2023.

Gruszki, migdały i oliwnik na wierzbie

Jeżeli mieszkamy w strefie śródziemnomorskiej, to warto zacząć przyglądać się fantastycznej, pionierskiej grupie dzikich grusz: gruszy migdałolistnej Pyrus spinosa, gruszy oliwnikolistnej Pyrus aleagnifolia – znanej w Anatolii jako „ahlat” i dostarczającej smacznych owoców „od zawsze” i bez sadownictwa, gruszy syryjskiej Pyrus syriaca, której zasięg występowania przebiega przez Bałkany aż po Węgry, a także gruszy wierzbolistnej Pyrus salicifolia, której przypisuje się poszukiwanie i znajdowanie gruszek na „wierzbie”.
Miłośnicy „starych odmian” powinni być tą grupą gruszy „śródziemnomorskich” zainteresowani, bo to one dały wraz z gruszą polną Pyrus pyraster – pramatkę grusz uprawianych Pyrus communis i tysiące innych, znanych dzisiaj odmian.
Ze względów praktycznych, przyswojenie sobie nazw 10 gatunków (wliczając w nie utrwalone naturalne odmiany) dzikich grusz i poznanie ich wymagań, tradycyjnych zastosowań i znaczenia w kulturze, wydaje się mi łatwiejsze, a przez to wiarygodniejsze, niż udawanie wiedzy na temat 5 tysięcy odmian uprawnych różniących się od siebie bardziej lub mniej czerwonym „liczkiem”.
Z mojej praktyki wynoszę też przekonanie, że znacznie łatwiej dać sobie radę z odmianami uprawnymi, gdy widzimy w nich cechy ich dzikich praprzodków i możemy sami ocenić zmiany jakie dokonały w nich krzyżówki i zabiegi ogrodnicze. Bez znajomości pierwotnych dzikich grusz, które są cały czas obecne w luźnych lasach, zadrzewieniach i na stokach górskich, możemy być bezradni, wobec tego co nam zaserwuje pozbawione skrupułów rolnictwo wspomagana przez biotechnologię, która nie dostrzega przyrody i nie stosuje w praktyce etyki środowiskowej.

Grusza o cechach gruszy migdałolistnej Pyrus spinosa i gruszy oliwnikowolistnej P.
aleagrifolia
(prawdopodobnie mieszańcowa) znaleziona w pobliżu miasta Vathy na wyspie
Samos, 2022. Fot. Marek Styczyński

Nacjonaliści ogrodowi bądźcie czujni!

Nie jestem pewny czy dostatecznie jasno wytłumaczyłem, że w „starych odmianach grusz” (branych często za tak zwane „rodzime”, a są jedynie lokalne) są geny wielu innych grusz, w tym azjatyckich i południowoeuropejskich. Być może opiszę kiedyś, jak to jest z jabłoniami, a zapewniam, że to jest prawdziwy tygiel mieszania się gatunków! Zwolennicy mylnego, ideologicznego konstruktu „rodzimości” przyrody ograniczanej do państw narodowych, w tym „starych odmian drzew owocowych”, mają z jabłoniami i gruszami problem. Pozostaje im sadzić jedynie dziką jabłoń leśną i kompromisowo może także dziką gruszę polną, ale dla utrzymania „czystości rasowej” musieliby się nauczyć odróżniać je od wielokrotnych krzyżówek z innymi gatunkami. Podpowiadam też pozytywny program w ulubionej poetyce nacjonalistów – znaleźć „polską gruszę Rocha” i jej nie wyciąć!

Jakie gatunki grusz polecam normalnym, czyli otwartym na świat ogrodnikom i po co?

Dla eksperymentatorów interesującym gatunkiem jest grusza śnieżna Pyrus nivalis, która wbrew nazwie wcale nie jest bardziej odporna na mróz niż grusza polna czy domowa, ale czasem się z nimi krzyżuje i efekt może wprowadzić nas w zakłopotanie. Takim „naukowym zakłopotaniem” jest grusza austriacka Pyrus austriaca, najprawdopodobniej utrwalony efekt krzyżówki gruszy śnieżnej z gruszą polną P. pyraster. Gdyby lokalnie robiło się zimno, lub przymrozki późne powracały wielokrotnie pomiędzy kwietniem a czerwcem, to może sięgnąć po gruszę ussuryjską Pyrus ussuriensis, odporną na czterdziestostopniowe mrozy i dającą sobie radę w ciężkich warunkach klimatycznych z krótkim okresem wegetacji?
Poza owocami (o właściwościach nie tylko smakowych, ale i zdrowotnych, które wydają się niedoceniane), wszystkie wymienione gatunki dzikich grusz są odporne na zanieczyszczenia powietrza, a także trudniejsze warunki glebowe, dają znakomite drewno, pięknie i obficie kwitną i są długowieczne.


Sadźmy (dzikie) grusze!


Stara odmiana gruszy nazywana na Słowacji „krvavka”, ogród Biotopu Lechnica, Lechnica,
słowackie Zamagurze. Fot. Marek Styczyński, 2022.