Dziki szczypiorek

Zwróciłem uwagę w grupie Dziki Beskid na FB, że apelowanie o „nażeranie się” się dzikim czosnkiem niedźwiedzim nie jest zbyt odpowiedzialne, bo roślina jest liczna jedynie na pewnych, cennych przyrodniczo siedliskach i nadmierny zbiór jej szkodzi. Jest na liście roślin częściowo chronionych, bo w 2014 roku ustawodawca ocenił, że nie jest już tak zagrożonym gatunkiem i zdjął z niego status rośliny chronionej. Gdyby ktoś chciał sprawdzić, to w styczniu 2020 w Dzienniku Ustaw jest tekst jednolity Ustawy o ochronie przyrody… i poza definicją gatunku objętego częściową ochroną nie znajdziecie tam wezwania lub pozwolenia do „zeżarcia” całego czosnku niedźwiedziego jaki spotkacie.
Dziki Beskid udaje, że nie wie, że ludzie „żrący” darmowy czosnek wyrywają go w maksymalnych ilościach … bo robią z niego pastę, nazywaną „pesto” i najwyraźniej nie tylko dla siebie, bo jest jej pełno na targowiskach w Polsce… a także polskiej produkcji w Austrii. Niżej pokazuję fotkę z takiego zbioru „na swoje potrzeby” w miejscu, które odwiedzałem kilkakrotnie i z łanów czosnku w okresie kwitnienia pozostaje tam kilkanaście osłabionych roślin.

To było ciekawe i miłe spotkanie, a także wiele się dowiedziałem po co i dla kogo się ten czosnek zbiera. Nie winię tych spotkanych miłych pań, ale one nie prowadzą na FB miejsca zajmującego się … no właśnie, czym? „Dziki” czyli darmowy ?
No i Styczyński już nie jest taki dobry, nie ubije dzięcioła i nie zje go upieczonego na ognisku, nie powie gdzie czosnek jest do wydarcia, gdzie można czegoś narwać, wykopać, urwać i połamać. Jest niedobry, bo z jakąś ochroną wychodzi, z siedliskami, a tu wszyscy głodni, wszyscy prowadzą tryb życia z paleolitu, tylko źródlana woda i… pesto. Podobno chłopi pańszczyźniani na Słowiańszczyźnie żyli głównie na „pesto”…
Nie gniewajcie się zbytnio, bo nie ma nic personalnego (wbrew pozorom) w tym co Wam chcę przekazać. Jestem już bardzo zmęczony tym rzucaniem grochem o ścianę, ale jednak przypomnę, że jest nas 8 miliardów ludzi na tej samej Planecie nie z gumy, że pokręcone ideologie wyszarpują całe kawały przyrody i je zżerają dla zysku dla kilku osób. Zwierzęta są traktowane nawet nie jak rzeczy… rośliny nie liczą się wcale, prawie wszyscy są w jakimś obłąkańczym ciągu nażerania się wszystkiego.
Chcę Wam powiedzieć, że mimo wszystko przyroda jest niezwykle bogata i jeżeli nie ulegamy ślepo jakimś obłąkanym akcjom, to i do wiosennych kanapek czosnku nazbierać się da bez szkody. Na chwilę ( a jest okazja …) zrezygnujcie z pesto, z tych wszystkich planów jak to zarobicie na słoiczkach wystawianych na jarmarku w realu lub wirtualu, o tym, że zrobicie w konia tych od ochrony przyrody, że żyjecie dzikim życiem pradawnej puszczy… Otwórzcie oczy, to zobaczycie, że nie ma już puszczy, że potoki zasypane są śmieciami, że kilka wysp normalnej (czyli dzikiej) przyrody otaczać trzeba tablicami z napisem – „rezerwat przyrody”, znienawidzonymi przez „wolny i dumny” (tam gdzie nie trzeba) lud miast i wsi, że woda już raczej płynie do butelek na sprzedaż lub do armatek wodnych na stoki narciarskie, gdzie jacyś lunatycy udają, że nie widzą, że wokół już dawno nie ma śniegu, a ich dwa metry ubitej sztucznie trasy powstało z wody, która już nie spłynie do wilgotnych kiedyś łąk i młak.
Mam takie zajęcie, że widzę trochę szerzej niż z perspektywy jednej wsi, miasteczka czy nawet regionu i zapewniam Was, że nie jest dobrze, że ludzie – tacy sami jak Wy piszą z prośbą o przywrócenie pełnej ochronie czosnku niedźwiedziego … ich postawa nie jest tak popularna, nie kręci mas, ale jest odpowiedzialna i właściwa, współczująca i wybiegająca na te siedem pokoleń w przyszłość, a nie na dwa tygodnie wiosny, tej wiosny. Może czosnek niedźwiedzi wróci na listę roślin chronionych, może „pesto” zniknie z targowisk (bo nie powinno go i teraz tam być), ale przecież nie chodzi o to by postawy etyczne były regulowane w sądzie lub mandatami. Chyba, że nie będzie wyjścia.
Nie chcę być taki „niedobry”, nie specjalnie podoba mi się to fejsowe puszczanie oka kiedy tylko mówi się o jakimkolwiek samoograniczeniu, bo my tu „wicie rozumicie” sobie w kaszę nie damy dmuchać, bośmy dzicy przecież… W gruncie rzeczy kochamy przecież tak samo resztki dzikiego i dlatego konstruktywnie polecam na zamianę, dla ulżenia czosnkowi niedźwiedziemu inny czosnek – szczypiorek (dziki !) Allium schoenoprasum…
Wprawdzie szczypiorek nie brzmi tak dobrze i nie zwiastuje Waszej potęgi i zyskiwanej mocy jak po zjedzeniu „niedźwiedziego” (czy raczej niedźwiedziom…), ale to nie mniej leczniczy, nie mniej mocny, nie mniej zdrowy i leczniczy i nie mniej dziki… Niestety, nie powiem tego sakramentalnego – „nażerajcie się”, ale skubnijcie trochę i cieszcie się zdrowiem.


