Oskorusza na trudne czasy – bardzo dobre p.s.
W poprzedniej relacji opisałem 4. Etnobotaniczną Wyprawę Biotopu Lechnica w Białe Karpaty. Przewodnim motywem była – jarzębina domowa Sorbus domestica, tradycyjnie związana z Morawami, a w ich obrębie – Białymi i Małymi Karpatami. Jarzębina domowa w Czechach nazywana jest „oskerusza” , a na Słowacji „oskorusza”, proponuję aby posługiwać się nazwą OSKORUSZA, bo jest krótsza niż „jarzębina domowa” i odwołuje się do najbliższego, naturalnego centrum pochodzenia.
Celem jaki sobie sam postawiłem, było przywiezienie chociaż kilku owoców (chociażby z targu) i pozyskanie z nich pestek do wysiania w Biotopie, ale nieśmiało ( i śmiało z pomocą gmaila…) planowałem zakup sadzonek! Można by napisać, że „mieliśmy szczęście”… gdyby nie to, że ciągle pamiętam o tym jak przez dwa ostatnie lata szukałem dobrej literatury i konkretnych ludzi z Białych Karpat, którzy znają się na „oskoruszy” … Pamiętam także ripostę Bruce Willisa, na uwagę młodego dziennikarza o tym, że patrząc na jego karierę, można uznać, że miał w życiu szczęście. Willis powiedział: szczęście, to jest wtedy gdy skończy pan czterdziestkę i nie jest pan łysy… reszta to bardzo dużo pracy i odrobinę talentu. Wyprawy dla mnie zaczynają się wiele miesięcy (a nawet lat) wcześniej i ten czas jest równie fascynujący, a przy tym mniej przypadkowy.
Tak czy siak, udało się nam (?!) zabrać ze sobą 9 sztuk sadzonek. Nasza ekipa jest naprawdę wspaniała i nadsyłane relacje z sadzenia drzewek były dla mnie wielką radością!
Pierwsza, drzewka posadziła Madzia! I to jak! Piękny dołek, mocne zabezpieczenie przed rozmaitymi miłośnikami nowalijek … a do tego rodzinnie, bo trzy pokolenia kobiet zadbały o jarzębinę z daleka! Przy tym pojawiły się interesujące tropy relacji rodzinnych… Jarzębina ma swoje stanowisko na wysokości trochę ponad 600 m n.p.m. we wsi Krzeczów i w dolnej części masywu Małego Lubania. Wysoko i raczej zimno, ale przy tak gorącym przyjęciu … jest pewnie szansa!
Następnymi pionierami oskoruszy w Polsce była Bożena i Marek. Ładne miejsce, ale maksymalnie trudne dla tego gatunku, bo to ponad 700 m n.p.m. i do tego w zimnych Gorcach, chociaż stok o wystawie południowo-wschodniej. Czy jest szansa? Wiedząc, że poza trudnym mikroklimatem jest tam cała ekipa miłośników zgryzania wszystkiego co nowe … będzie trudno! Na pociechę dodam, że w ramach eksperymentu, podobnego do naszego, wysadzono sadzonkę oskoruszy na wysokości 970 m n.p.m. na kopule szczytowej Vlkej Javoriny w Białych Karpatach!
Artur i Viola, wraz z rodzinną Ekipą, posadzili jarzębinę domową w znacznie bardziej łaskawym miejscu dla tego gatunku, bo na Śląsku. To pewnie najbliższe geograficznie miejsce dla przywiezionych z Moraw sadzonek oskoruszy.
Moje sadzonki oskoruszy pozostały na Słowacji, ale w miejscu bardzo oddalonym od Moraw i na wys. około 550 m n.p.m. z widokiem na cieplejsze (od Tatr) Pieniny… Skupiłem się na mulczowaniu starym sianem i ukryciu sadzonek przed moimi uporczywymi zgryzaczami…, a poza sarnami i jeleniami, ostatnio odkrył dla siebie permakulturę także zając! Tak dobrze zamaskowałem moje trzy sadzonki, że nie mogłem pokazać tego na fotkach, bo nie byłoby ich widać. Preferuję materiały organiczne i sadzonek nie palikowałem. Podpowiadam, ze tam gdzie chcę ukryć nowy zapach jaki może zwabiać smakoszy, do okrycia dodaję kilka garści mocno aromatycznych suchych i zmarzniętych nagietków.
Piotr, który podobnie jak Artur, ma największe szanse na pomyślną uprawę oskoruszy, bo miejsce w Niepołomicach ciepłe i osłonięte, postanowił sadzić na wiosnę. Relację zatem uzupełnimy około kwietnia!? Najdalej wędruje sadzonka zakupiona przez Asię… dzisiaj będzie najprawdopodobniej w Londynie! O ile dobrze zniesie trudy podróży, to jej szanse są bardzo wysokie!
Według poważnych źródeł oskorusza na dzisiejszej Słowacji (w rejonie Moraw – od Dunaju przez Małe Karpaty i Białe Karpaty) była obecna już ponad 2, 5 tysiąca lat temu (!) w czasach pojawiania się i późniejszej ekspansji Celtów. Jak twierdzi Charles Etienne ( 1577 r.), pierwsze owocowe wino na obszarze Europy wyrabiane było z oskoruszy. Termin „corme” opisuje fermentowany napój wyrabiany głównie z oskoruszy… a przypomnijmy, że „cormier” (drzewo oskoruszy) pochodzi z celtyckiego „curmi” czyli fermentowanego napoju (kwaśne wino i piwo). Dlatego, warto zweryfikować opisy zasięgu tego gatunku w większości książek o drzewach. Największa oskorusza na świecie rośnie na Słowacji i w 2013 roku miała 5,03 m obwodu, najstarsza oskorusza na Słowacji ma więcej niż 400 lat, a inna, rosnąca w czeskiej części Białych Karpat ponad 470 lat!
Słowacy i Czesi mi zaimponowali, bo od 1990 roku wysadzili na Morawach znacznie ponad 10 000 drzewek jarzębiny domowej. Na szacunek zasługuje też Ich realistyczna prognoza – z 10 tys. do wieku 20 lat (początek owocowania) dożyje 10 procent, pozostanie więc pewnie 1 tysiąc dorosłych drzew, z nich wieku 100 lat dożyje jedynie 1/3 … więc jedynie 300 drzew będzie ozdobą krajobrazu i źródłem owoców w przyszłości. Słabo i nie całkiem pewnie? Pewność można uzyskać jedynie nic nie sadząc…
Przykład oskoruszy pokazuje szerszy problem, który zaryzykuję opisać jako słabe rozpoznanie etnobotaniczne Europy Środkowej. Być może moje studia nad oskoruszą i nasza wspólna wyprawa wydają się zaledwie muśnięciem tematu, ale badania naukowe i projekty wspomagane dużymi pieniędzmi, to jedna rzecz, a osobiste poznanie, docenienie i zaprzyjaźnienie się z tak interesującym drzewem, to całkiem inna sprawa. Gdyby ktoś chciał pomyśleć o etnobotanice jako znakomitym kluczu do prawdziwego poznania kultury ludzkiej, to nudne muzea z tymi wszystkimi martwymi gablotami, zamienilibyśmy we wspaniałe ogrody uczące wszystkimi zmysłami, a do tego z pożytkiem dla przyszłości. Dobrym przykładem tego, że my sami przystajemy na tę systemową niewiedzę, jest słynny w Polsce (a z pewnością w Małopolsce) rejon zwany Ziemią Łącką. Pomiędzy pierwszymi wzmiankami o tym, że suszone owoce z tego obszaru były spławiane Dunajcem i Wisłą do Gdańska i wędrowały dalej po Europie, a do bólu schematycznymi opisami jak to miejscowy wikary, kazał grzesznikom sadzić śliwy (czasem jest to nauczyciel, a ostatnio nauczyciel i ksiądz…), istnieje luka na kilkaset lat… Tak więc nikogo nie obchodzi, jakie to owoce i z jakich sadów, spławiano 300 lub może nawet 400 lat przed „zakładaniem” łąckich sadów…
A tu dla dodania entuzjazmu moja fotografia (2015) owoców jarzębiny domowej z Sycylii, prawda, że piękne! Warto wiedzieć, że są dwie główne formy kształtu owoców – gruszkowate i jabłkowate (okrągłe), na Sycylii najwidoczniej trafiają się te drugie, podobne do widzianych (i próbowanych) przez nas na Słowacji!