Zdziczenie wojenne

Na stronie inicjatywy na rzecz wspierania dzikiej przyrody Europy (rewildingeurope.com) znajdziemy wezwanie „domagamy się dzikiej, naturalnej Europy, żeby przeciwdziałać aktualnemu kryzysowi klimatycznemu oraz utracie różnorodności biologicznej, a tym samym stworzyć warunki nowych szans dla rozwoju Europy”. Sprawa jest jasna, słuszna i godna wsparcia, ale… W tym „ale” tkwi wiele problemów, a główny nie dotyczy wcale umiejętności współdziałania z dziką przyrodą, ale polityki. Dziesiątki „members” tej inicjatywy (Polskę reprezentuje były aktywista WWF, który jak wynika z „bio” opublikowanego na stronie internetowej, nie bywał zbyt często w naszym kraju, ale może to dobrze?) to wspaniale wykształceni i pełni pasji, uśmiechnięci i kompetentni fachowcy, aż rwący się do działania! Chociaż przypuszczam, że nie rwą się do pracy w głównej obecnie kategorii problemów z utrzymaniem bioróżnorodności Europy, czyli zatrzymywaniu odradzaniu się nacjonalizmów i tworzenia państw faszystowskich. Powątpiewam dlatego w skuteczność tego gremium, bo sama komunikacja i „życie wewnętrzne” tak wspaniałego tworu, który się słusznie „domaga dzikiej, naturalnej Europy, …” musi pochłaniać wiele energii i czasu.

A tymczasem… Natura nie czeka na nasze decyzje: dziczeje, dziczeje na skutek wojny i (realizuje) inne możliwości odbudowy przyrody.

A tymczasem… Natura nie czeka na nasze decyzje: dziczeje, dziczeje na skutek wojny i (realizuje) inne możliwości odbudowy przyrody.

Tak brzmi tytuł jednego z najważniejszych tekstów opublikowanych w specjalnym wydawnictwie o nazwie SOLOMIYA (# 4 „numer środowiskowy”, który powstał we współpracy z Ukrainian Environmental Humanities Network, tytuł numeru: Imagine a Ukrainian landscape. What do you see, smell, taste?). Skupię się na tym właśnie tekście, autorstwa Oleksii Vasyliuka, jednego z najbardziej znanych ekologów Ukrainy, który pracuje na Wydziale Monitoringu i Ochrony Przyrody Instytutu Zoologii Państwowej Akademii Nauk Ukrainy. Vasyliuk jest też szefem Ukraińskiej Grupy Ochrony Przyrody i autorem ponad 700. publikacji.

Cały wspomniany numer pisma, utrzymanego w graficznej poetyce artystycznego zine’a i wydanego w języku angielskim w Berlinie w 2024 roku, jest zapowiedzią ważnej książki pt. Ecocide in Ukraine: the Environmental Cost of Russia’s War, napisanej przez Dmytro Chepurnyi i zapowiadanej w omawianym piśmie na wiosnę 2025 roku. Książka faktycznie ukazała się wiosną i mamy już do niej dostęp! Wydaje się, że tekst, z którego kilka fragmentów przytoczę niżej i książka stanowią bardzo poważny materiał do studiowania prawdziwych problemów „dziczenia” w kontekście polityki i jej skutków dla podstaw życia (nie tylko) w Europie. Jest też świetnym materiałem dla zastanowienia co oznacza dzisiaj bioróżnorodność i w jaki sposób powinniśmy ją chronić.

Warwilding – dziczenie jako skutek działań wojennych.

Autor przytacza dane, które mówią, że w Europie, Ukraina jest drugim krajem po Danii z największym udziałem zaoranych gruntów. Na dowód podaje dane pobrane z World Factbook CIA, które dowodzą, że ponad 56% obszaru Ukrainy było zaoranych w 2018 roku. Sytuacja ta obecnie ulega zmianie i wielkie powierzchnie zajmują pola minowe i tereny przeorane pociskami i pełne kraterów po bombach z glebą pełną substancji chemicznych o niszczącym działaniu. Już w 2022 roku urzędnicy rządowi: ostrzegali, że rozminowywanie zajmie przynajmniej 70 lat, a Ukraina wolna od min w tym stuleciu jest mało realna. Minie kilka pokoleń zanim Ukraińcy będą mogli się przemieszczać swobodnie po swoim kraju, a będzie oznaczało to jedynie tyle, że nie ma materiałów wybuchowych na powierzchni ziemi, w jej głębi będą jednak tkwiły ukryte i być może przerośnięte korzeniami wielkich drzew.

Autor opisuje, że do niedawna ochrona przyrody na Ukrainie miała niską pozycję w rankingu celów politycznych, a politycy byli zainteresowani znacznie bardziej eksploatacją obszarów (jeszcze) nie użytkowanych niż zwracaniem zagospodarowanych terenów przyrodzie. Koncept określany angielskim rewilding znany na Zachodzie Europy i w Północnej Ameryce, którym określa się świadome odtwarzanie naturalnych ekosystemów, jest: mało rozpoznany w Ukrainie, prawdopodobnie nawet pośród zawodowców, którzy traktowali tę strategię jako pewnego rodzaju hipotezę. W latach 90. XX wieku gleboznawcy optowali za ochroną 15% ukraińskich obszarów rolniczych, ale ten postulat nigdy nie został zrealizowany. W tamtych czasach dzika przyroda się jedynie kurczyła (powierzchniowo), co doprowadziło do wspomnianego wyżej stanu „zaorania” większej części obszaru Ukrainy.

Dniepr, zapory, zbiornik Kachowski i proletariat!

Dniepr, jego porohy (charakterystyczne dla tej rzeki skalne progi na rzece) i znaczenie dla powstania Rusi Kijowskiej, a także bogacenia się samego Kijowa są w Polsce doskonale znane i stanowią część historii naszego kraju. Związek Sowiecki, jak to ma w swym szatańskim zwyczaju już od lat 30. XX wieku systematycznie niszczył tę ważną i jedną z największych rzek Europy. Wybudowano na Dnieprze 6. tam i zbiorników wodnych, niszcząc kompletnie naturalne walory rzeki i zmieniając tradycyjne style życia ludzi. Od „wodzów rewolucji”, płynął jasny komunikat: tylko pod przewodnictwem naszej partii, tylko w zjednoczonym zrywie całego proletariatu, można było zakuć Dniepr w żelazobeton i oddać na służbę socjalizmowi, a także informacja, że wokół inwestycji rozwinęła się ostra walka klas oraz partyjny fakenews o treści: „radziecki lud z zachwytem powitał wieść o zwycięstwie nad Dnieprem. Nasi poeci w pieśniach i wierszach będą sławili tę pamiętną datę.” Poeci mieli sławić symboliczną datę oddania do użytku największej w ówczesnej Europie zapory, która by nie powstała, gdyby nie kluczowe podzespoły sprowadzone z USA… poeci o tym nie zostali powiadomieni, a nam coś przypomina?

Kachowka

Jedną z tych 6. zapór socjalizmu była tama w rejonie miasta Nowa Kachowka.

Podczas działań wojennych już w 2022 roku wyłączono część turbin i Sowieci zaminowali elektrownie, a w czerwcu 2023 roku zapora w Nowej Kachowce na Dnieprze została wysadzona. Ewakuowano kilkanaście tysięcy osób, a około 40. tysięcy było poważnie zagrożonych. Wielki zbiornik wodny przestał istnieć, a nagły wlew słodkiej wody do Morza Czarnego, został odnotowany jako klęska ekologiczna.

Wysadzanie zapór wodnych jest w świetle prawa międzynarodowego zbrodnią wojenną (Konwencje Genewskie), ale nie dla Rosjan, którzy mają to w swojej taktyce wojennej przetrenowane. Na polecenie Stalina wysadzili w 1941 roku jedną z zapór na Dnieprze, co według propagandy sowieckiej miało to powstrzymać Niemców. Jednak nie powstrzymało (Niemcy nawet odbudowali uszkodzoną zaporę) natomiast zabiło około 100 tysięcy mieszkańców niżej położonych rejonów. Był to początek dziwacznej logiki ratowania przed powodziami przez zalewanie wiosek na dobre (co stało się także w przypadku komunistycznego dzieła na Dunajcu w Niedzicy) i niszczenia przy tym równowagi ekologicznej, na której była zbudowana także tradycyjna kultura ludzka.

Zbiornik wodny oparty o zaporę w Nowej Kachowce został zalany w 1955 roku, a więc w chwili wysadzenia zapory w 2023 roku, zalew miał już blisko 70 lat! Natychmiast po zniszczeniu tamy nasiona drzew z nielicznych ocalałych lasów łęgowych na obrzeżach zbiornika i w jego pobliżu, dostały się na dno opróżnionego zbiornika i stała się całkowicie niewiarygodna rzecz. W pierwszych miesiącach (!) po wysadzeniu tamy około 23% powierzchni zbiornika była już pokryta siewkami drzew, a pierwsze z nich pojawiły się już 2 tygodnie po ataku. W czerwcu 2024 roku młode drzewa miały już 4,5 m wysokości i grubość około 5 cm (pierśnica). Szybkość przejęcia powierzchni zbiornika przez drzewa była zaskakująca i oblicza się, że obecnie (omawiany tekst pisano w 2024 r.) na tym obszarze rośnie około 40 milionów młodych drzew (!). Jak się przewiduje z tych drzew przetrwa jedno na dwieście sztuk, ale i tak nie zmieni to faktu szybkiego tempa naturalnego dziczenia wielkiego obszaru. Jak stwierdzili naukowcy, powstający tam las łęgowy bardzo przypomina lasy łęgowe, które rosły w tym regionie na długo przed ich wyrębywaniem na cele rolnicze (pastwiska i łąki kośne), a na koniec zalanych spiętrzoną wodą.

Przed okupacją rosyjską ten obszar Ukrainy był nazywany Wielką Łąką. Warto jednak wiedzieć, że w języku ukraińskim słowo ług (łąka) ma inne znaczenie niż tak samo brzmiące słowo w języku rosyjskim, które oznacza nadrzeczny ekosystem trawiasty. W Ukrainie ług oznacza las łęgowy zalewany okresowo (wiosną). To co obecnie rozwija się na dnie dawnego zalewu Kachowskiego stanowi największy las w stepowej strefie Ukrainy.

Jak stwierdza Autor: jeżeli obszar zbiornika nie będzie sztucznie kształtowany, każdego roku śnieg i lód będzie rzeźbił w Dnieprze nowe kanały, stworzy wyspy i łachy piasku. Dzika Natura doliny Dniepru zbuduje mechanizm regenerujący wegetację w miejscach, gdzie woda opada po wiosennych wezbraniach. Ten powrót lasu łęgowego jest dowodem na to, że proces dziczenia jest możliwy i działa samoistnie. Bardzo ważne stwierdzenie pada nieco dalej w cytowanym tekście i jest ważne także dla nas w kontekście m. innymi zapory w Niedzicy i zbiornika czorsztyńskiego: można powiedzieć, że sztuczny zbiornik to jak trwanie powodzi przez blisko 70 lat (w przypadku Kachowki), która skończyła się w chwili wysadzenia zapory.

Vasyliuk ostrożnie podsumowuje swój tekst tym, że: być może jest niestosowne upatrywanie nadziei w takiej katastrofie (wojennej), ale Ukraina oglądana z kosmosu nie jest szarą, spaloną ziemią w strefach zniszczonych bombardowaniem i zaminowanych. Jest raczej dla obserwującego zielonym pasem rozciągającym się pomiędzy terenami kontrolowanymi przez Ukrainę i okupowanymi przez Rosję. Jest też pewnego rodzaju ironia w tym, że ta zieleń na ukraińskiej ziemi jest tworzona sukcesywnie przez nowe gatunki, które w wyniku tego procesu zastępują rośliny występujące tu dawniej i są nazywane „inwazyjnymi”. Cudzysłów przy gatunkach inwazyjnych pochodzi od Vasyliuka i świadczy o naukowej ostrożności i godnej podziwu powściągliwości w operowaniu nacjonalistycznym językiem, który wyrządził i wyrządza dalej tyle szkód. Mało tego, Vasyliuk najwyraźniej jest świadomy mechanizmu jaki powoduje, że nowe gatunki pojawiają się masowo na terenach, gdzie dotąd nie występowały, bo jak zauważa: Ukraina nie miała dotąd doświadczeń z radzeniem sobie z napływem roślin, które są odporne na ogień, niebezpieczne chemikalia i suchy klimat – problemy zaostrzone przez inwazję Rosji.

Warto dodać, że na świecie bada się nowe zjawisko, które polega na tym, że utrzymanie bioróżnorodności na wielu zdegradowanych terenach polega na tym, że nowe gatunki zastępują gatunki utracone w wyniku antropopresji (w tym zmiany klimatu i chemizacji rolnictwa). Bioróżnorodność w tym ujęciu nie oznacza sztucznego zachowywania jakiegoś mitycznego składu gatunkowego i obronie przed „obcymi”, ale faktyczną, aktualną lokalną ilość gatunków rosnących w badanym regionie. Przy tak totalnej ingerencji w Naturę jaką obecnie sobie fundujemy, wydaje się, że zamiast histerycznych ataków na rośliny, których nawet nie znamy zbyt dobrze, lepiej byłoby zastanowić się nad sobą i pilnie obserwować co robi sama Natura. No chyba, że wzorem do naśladowania są dla Was cyfrowi lunatycy i nadragowani milionerzy, mimo, że im jesteście całkowicie obojętni? Co więcej, to oni sprawią, że w wielu miejscach na świecie krajobraz będzie przypominał ten przeorany wojną w Ukrainie za sprawą olbrzymich kopalń rabujących substancje potrzebne do budowy cyfrowej machiny kontroli społeczeństw.

Vasyliuk wspaniale wyręcza mnie też w napisaniu zakończenia dotyczącego naszej części Europy. Istniejący w UE plan objęcia 30% gruntów rolniczych projektami renaturalizacji można dzisiaj między bajki włożyć. Wyborcy najwyraźniej wierzą, że wyznawane przez nich ideologie nas nakarmią i napoją, a tymczasem mają nakarmić i napoić ideologów, a nie nas. Tak więc, prawdą jest twierdzenie, że: Ukraina staje się bez swej zgody unikalnym, europejskim projektem o wielkiej skali renaturalizacji. Jest to swoista renaturalizacja, którą można nazwać „wojenną” (warwilding). Ukraina staje się dla Europy – przez wielkie obszary zdziczałe i niedostępne dla ludzi przez dziesiątki lat – zielonym zabezpieczeniem przed zmianą klimatu. Ta, wywołana wojną, katastroficzna sytuacja może otworzyć drzwi do zrozumienia, że renaturalizacja nie jest wymysłem ekologów, ale obiektywnie zachodzi w przyrodzie z naszym udziałem, ale też bez niego.

Na fotografiach Solomiya #4 i #2 oraz reprodukcja fotografii artystki Yana Kononova z Solomiya #4 (seria Radiation of War, 2023r.)