ZROSTY
Ostatni weekend odpoczywaliśmy na Zamagurzu, pomiędzy Czerwonym Klasztorem a Lesnicą. W sklepie spożywczym (!) kupiliśmy spore zapasy olejków – rozmarynowego i dziurawcowego plus interesującą maść na bazie imbiru. Olejki są także dostępne w kasie i sklepiku Muzeum Czerwony Klasztor, ale najwyraźniej są przelewane do mniejszych buteleczek i wyraźnie droższe.
We wsi Czerwony Klasztor, tuż nad brzegiem Dunajca zwracają uwagę zrosty, w których drzewem podstawowym wydaje się być wierzba. Najciekawszy jest zrost wierzby i świerka o świetnej formie i rozmiarach. Wierzba w tym zroście tworzy swoje „napowietrzne ogrody” – jak je nazwałem w Zielniku… i żyją w niej mrówki kartonówki! Już po ukazaniu się Zielnika podróżnego otrzymałem wiadomość, a później odbitkę artykułu p. Magdaleny Zarzyka- Ryszka z Instytutu Botaniki UJ pt. „Przygodny epifityzm roślin naczyniowych na ogłowionych wierzbach w dolinie Wisły” gdzie omawia interesujące obserwacje dot. „ogrodów” wierzbowych poczynione w latach 2001-2004. Wydaje mi się, że te dwa teksty dobrze obrazują nie tylko zjawisko „ogrodów” vel ” przygodnego epifityzmu” na wierzbach, ale także kilka innych spraw z zakresu etnobotaniki. Cieszę się, że w moim małym rozdzialiku i zestawie fotografii dotyczącym tego zjawiska jest (jak się okazuje) całkiem sporo dobrych i inspirujących obserwacji i utwierdzam się w przekonaniu, że nazwa „napowietrzne ogrody wierzbowe” jest trafna bo pokazuje złożony i bogaty aspekt problemu, chociaż świat tzw. nauki jej nie kupi. Ja nie kupuję określenia ” przygodny epifityzm”….
A. doskonale utrwaliła zrost wierzby i świerka, tu zamieszczam jedną z fotografii.