Trędowniki
Te interesujące rośliny mają/miały tak wiele zastosowań i opinii (także dyskusyjnych i to aktualnie!), że nadają się wspaniale do studiowania etnobotaniki. Wszystko zaczyna się już od samej nazwy – podobno od leczenia trądu (a raczej zdolności kojenia wszelkich podrażnień skórnych)… ale przecież nie trĘdu… do tego jest ich wiele gatunków na świecie (w Polsce generalnie jedynie trzy) i jeszcze spokrewnione są z takimi arystokratycznymi roślinami w kulturze jak dziewanny, albo z tak mało znanymi (w sensie wiedzy o nich, a nie rozpoznania) jak np. namulnik. Kto z Was wie coś o namulniku? 🙂
Do typowego dla naszej części świata (a trędowniki występują głównie w Europie i Azji, także w Ameryce Płn.) gatunku zalicza się trędownika bulwiastego Scrophularia nodosa. Jest znany kilku środowiskom przyrodników np. pszczelarzom (bo daje naprawdę dużo pożytków pszczelich !), ale też ziołoznawcom jako roślina lecznicza. Badacze ciem wiedzą, że z trędownikiem jest związana jeden z nocnych motyli poprzez bazę pokarmową i miejsce rozwoju.
Co do leczenia, to jest to główne pole do popisu dla badań etnobotanicznych – po pierwsze roślina trująca (ale poza tym stwierdzeniem niewiele więcej się doczytamy), po drugie leczono nią kiedyś specyficzną odmianę gruźlicy, po trzecie istnieje wiele podejść do leczniczego stosowania rośliny: najczęściej to liście lub ich przetwory, także w starszych opisach występują „kłącza”, a pojawia się czasem także zalecenie stosowania doustnego. Oby to nie było tak jak w przypadku żywokostu…
Jest oczywiście obecna i w tej grupie roślin kulturowa figura specjalnego, niezwykle pomocnego trędownika chińskiego / xuan shen – Scrophularia ningpoensis. W Europie wszelkie rośliny – nawet te same lub bardzo blisko spokrewnione w wydaniu chińskim uchodzą za fantastyczne lekarstwa. To z tego gatunku wywodzi się (prawdopodobnie) pomysł na stosowanie suszonych korzeni i płynów/tinktur wytwarzanych na sproszkowanych korzeniach. Pewnie dotyczy to trędownika bulwiastego? Troche tracimy jednak na pewności, gdy dowiemy się, że w Chinach występuje 681 gatunków trędowników, w tym 415 endemicznych (czyli takich, które nie występują poza określonym obszarem, czasem niezbyt dużym, w pewnych warunkach także na obszarach rozproszonych).
Informacji jest sporo… Szukajcie, a znajdziecie! Do tego wszystkiego jest spór co do zapachu trędownika bulwiastego: czy to jest „niemiła woń” czy roślina wręcz śmierdzi? No i co z bliskimi krewnymi trędownika bulwiastego, gdybym Wam zacytował opisy dwóch z trzech gatunków z Polski, to są identyczne… a rośliny jednak inne.
Co w takiej sytuacji robić? Jak żyć z takim mętlikiem trędownikiem? 🙂 Pewnie najlepiej sprawdzić samemu. Zacząłem od uprawy, którą nazwałbym pół-dziką, bo raczej wspierałem rośliny, które licznie się pojawiały w różnych miejscach Biotopu niż sadziłem czy rozsiewałem. Trędownik okazał się bardzo piękną, ekologicznie ważną i mocną rośliną. To co się działo na kwiatach w lecie, to nie mieści się w kategorii – „budzi zainteresowanie pszczół”… to była masowa, nieprzerwana pszczela (wielu rozmaitych gatunków) celebracja kwiatów trędownika. Na koniec jeszcze jeden problem, co z bulwami… jakiekolwiek i gdziekolwiek miały by one być?
Po fotografiach jakie zrobiłem w ogrodzie zorientujecie się, że na liściach jednak nie poprzestałem.