Rezerwat miasto
Cecylia Malik + Rezerwat Miasto: ponad 200 stron, format ok. 21 x 21 cm, starannie zaprojektowana książka/katalog/monografia (plus CDR) wydana przez kooperatywę Bunkier Sztuki i Towarzystwo na Rzecz Ochrony Przyrody wspartą pieniędzmi z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Krakowie… Do tego cztery osoby odpowiedzialne za redakcję, uderza w tym kontekście jeden zaledwie autor projektu, ale ratuje sytuację 25 autorów zaproszonych do napisania tekstów na temat zjawiska – Cecylia Malik! Imponujący rozmach współgra z dziedziną jaką para się główna Bohaterka. Chodzi o udane kreowanie z założenia medialnych akcji opartych o wzorce ekologicznego aktywizmu społecznego wypracowane (i udokumentowane w Polsce nieco słabiej, bo często jedynie na xero…) jakieś 20 lat temu, także w Polsce. Dobrze się stało, że jednym z zaproszonych autorów tekstów o akcjach CM jest Jacek Bożek (jeden ze współzałożycieli Pracowni na rzecz Wszystkich Istot, która jakiś czas pełniła rolę polskiej odnogi organizacji Earth First! przy której Greenpeace wychodził na „poczciwą” akcję nastawioną na zaistnienie w telewizji) albo Anna Nacher, która wraz z piszącym te słowa miałaby niejedno do opowiedzenia… Wiem co Jacek napisał, ale nie wiem co sobie myśli kiedy czyta, że: nie wiemy, czy układ jej nóg jest rezultatem skoku w koronę drzewa czy rozpaczliwą próbą utrzymania się w powietrzu wbrew sile ciążenia. A może zdjęcie przedstawia nietypową hybrydę – człowieka zrośniętego z drzewem? /…/ Tematyka i atmosfera tego zdjęcia odpowiadają specyfice niniejszej publikacji – jest ona bowiem rezultatem swoistego „skoku w nieznane”….? Co sobie myślą inni na wymienianie jednym tchem „Cecylia Malik i Aldo Leopold” albo o przeświadczeniu jednej z autorek, że to artyści nauczą nas pokojowej koegzystencji z roślinami i zwierzętami… Zaczynam się zastanawiać, czy nie obserwujemy powstawania miejskiego rezerwatu artystów, którzy nie muszą wykazać źródeł inspiracji swoich prac (bo nie są naukowcami), nie muszą niczego załatwić do końca (bo tylko „podnoszą ważne kwestie publicznie”, a nie są urzędnikami i technikami), nie muszą brać odpowiedzialności za losy przedmiotu akcji (bo akcja jest artystyczna czyli z natury swojej ulotna), a jedynym sprawdzianem ich skuteczności jest możliwie szerokie zaistnienie w mediach. Real jest trudniejszy, nie tak podatny, nie tak cierpliwy i sam ustanawia swoje prawa. Dlatego to ładnie ze strony Funduszu i urzędników pionu/poziomu zawodowej ochrony przyrody, że pomagają i wspierają (a wiem, że tak i sam do tego namawiałem) tak mało przewidywalnego i odpowiedzialnego partnera, pewnie dlatego, że przy głupocie tzw. społeczności lokalnych oszukiwanych zręcznie przez tzw. inwestorów i działaczy partyjnych, aktywiści artystyczni są aniołami. Mocne słowo: głupota? A widzieliście gdzieś na świecie społeczność lokalną, która sama walczy ofiarnie na rzecz ograbienia siebie samej z zasobów wody pitnej, lasu, dobrego powietrza i prawdziwego rolnictwa/ogrodnictwa oraz stara się o odprowadzanie zysków z tego procederu gdzieś hen daleko? Może więc działania medialne w nurcie eko vs działania medialne w nurcie kasa/polityka (aż się dziwię aferze opartej o próbę „sponsorowania” pochwalnych tekstów o olimpiadzie zimowej w Krakowie… są całe redakcje i gazety, które od lat nie przedstawiają innych niż pochlebne opinie na temat stacji narciarskich, krytych stoków, wycinek i „wielkich” przedsięwzieciach samorządów; przypadek?) są koniecznością i mają zbawienny wpływ na tzw. gawiedź? Tyle, że w takim świecie będą liczyły się już tylko media i los „motylków”, „drzewek” i „krzaków” oraz „telewizyjnego felietonu o karpiu” znajdzie się w ręku naczelnego redaktora od wszystkiego?! W tym świecie nie będzie miejsca na realne działanie, badania, opiekę i samoograniczenie na rzecz pozaludzkich wartości i potrzeb, a prawo dotyczące tzw. ochrony przyrody czy zachowania tzw. równowagi środowiska – tak mało przyjemne w warstwie egzekwowania, zastąpią kampanie medialne i telewizyjne szoł – może Bitwa na Eko, albo Eco of Poland?
Ważne jest dla mnie aby wrócić na moment do tezy (cytat na początku wpisu) ze wstępniaka pań Redaktorek o „skoku w nieznane”! W nieznane? Komu nieznane i dlaczego nieznane?
Publikacja jest bardzo zgrabna, teksty są wnikliwe i wybitnie erudycyjne, a kilka z nich zadziwia najwyższą uwagą z jaką traktowane są wszelkie działania Bohaterki. Takiego traktowania nie doczekali się za życia artyści w rodzaju Hasiora czy Beresia… dlaczego Oni przyszli mi na myśl? 🙂 I dlaczego mnie to nie cieszy jak powinno? I to Cecylio naprawdę nic osobistego! Suknie z kwitnącej nawłoci i zaskakujący powrót do nich w oszronionej wersji były fantastyczne. Zacznijmy coś nowego…