Radykalny herbalizm i inne czerwcowe aktywności
Tegoroczny maj dał mi wiele do myślenia… np. to, że bardzo trudno łączyć systematyczne i terminowe prace w permakulturze Biotopu z aktywnościami w rodzaju pisania teoretycznych tekstów, przygotowywania otwartych, publicznych spotkań, prowadzenie warsztatów terenowych, a dodatkowo zajmowania się muzyką i to w ten, najbardziej wymagający sposób, czyli grania koncertów i sesji w studiu nagraniowym.
Przy tych wszystkich pracach, których kulminacja zdaje się rozciągać także na czerwiec, obserwuję jednocześnie jak media (w tym FB) z sukcesem zagospodarowują ekologiczne problemy w rodzaju polskiej niechęci do drzew (jednym z objawów tego długotrwałego zjawiska jest „lex Szyszko”), medialny wzrost (?) zainteresowania zielarstwem, tzw. dziką kuchnią i wieloma aspektami życia ludzi z wielkich miast, którzy deklarują niezwykłe przywiązanie do przyrody, a nawet grają (pewnie nieświadomie) nawróconych na „ekologię”. Jak grzyby po deszczu powstaje cały przemysł lajfstajlowy o sugerowanym, zielonym zabarwieniu. Wszystko, (prawie) wszystkim zaczyna się mieszać ze sobą i ekopapka podlana polityką, zaczyna zatykać, jako tako drożne dotąd, kanały informacji i rozmydlać, jasne dotąd, myśli i idee. Wchodzimy w czas społecznej „ekomiażdżycy”, bo miażdżyca to inaczej arterioskleroza. Mamy zatem „wielkie” akcje (stwarzane jako „wielkie” przez media, a nie przez ich odbiorców), akcje małe (omijane przez „oko Saurona”, broniące się uporem i konsekwencją, a głównie oryginalną ideą), akcje w nurcie środowiskowego trendu i te „niszowe”, bo środowisko – jak nigdy przedtem – przypomina stado owiec prowadzonych przez sprytną kozę. Tak, tak, okazało się, że owce bardzo szybko przyjmują, że koza jest hiperowcą i należy się jej kierownicza rola.
To wszystko pestka, niech mają, niech się cieszą, może są w wielkiej potrzebie, może nie potrafią inaczej, egowzdęcia są uciążliwe, więc nie ma czego zazdrościć, niech tam! Szkoda tylko, że tyle emocji, tyle słusznego gniewu, porywów woli i słów, dyskusji, polemik idzie w gwizdek. To, że moi starzy koledzy z tzw. środowiska ekologicznego powielają błędy popełniane z podziwu godną konsekwencją już od 30 lat, można (?) jakoś zrozumieć, ale całe rzesze młodych ludzi dają się wodzić jak na sznurku, a raczej odwodzić od wszystkiego, co ma w tej naszej poważnej grze o życie, jakiekolwiek znaczenie.
Nie specjalnie czuję powołanie, ale przypominam: # rośliny i zwierzęta to nie rzeczy, są żywmymi istotami, # las i łąka, morze i góry, nie są „zielonym marketem” stworzonym do brania darmówek (co zrobiliście dla tych miejsc?), # zabawa w „ekofarmy” na oknie albo trzymanie roślin w butelkach, jest jak obóz koncentracyjny (one też były doskonale zorganizowane) i niewiele się różnią od aktów powolnego uśmiercania drzew, przez ich tzw. ogławianie, # przemysłowe rolnictwo zaczyna gubić określenie „rolnictwo” i dawno nie produkuje dobrej dla zdrowia żywności, a ciągle uczy się tych metod, # tzw. rolnicy w naszym kraju sypią, leją i opylają chemią wszystko co się da i dzielą swoje uprawy na te dla siebie (mniej zatrute) i te na sprzedaż. Karmią nas przy tym także słabymi w smaku bajkami o wysokiej jakości żywności produkowanej przez rodzinne gospodarstwa. # W prawie każdej sprawie związanej z ochroną przyrody jaką nagłaśniają media, ta ochrona jest najmniej ważna i zawsze chodzi o zbudowanie drogi, parkingu, podzielenia na działki itp. sprawy. # Ci co bałamucą w dyskusjach „ekologicznych” pseudoreligijnym „interesem człowieka”, mają na myśli bardzo konkretny własny interes i nie jest trudno go zobaczyć, # podpuszczaczom od „zielonej energii” chodzi głównie o to, aby wreszcie dostać zwrot za wykupione papiery udziałowe, # a mediom chodzi o podbicie sprzedaży reklam za sprawą wzrostu „klikalności”.
I dlatego warto myśleć, sprawdzać, pytać i uczyć się. Staram się ciągle uczyć.
Nauczyłem się w maju, że # sadzonki ze szklarni utrzymywanych w sposób, jaki jest przedmiotem nauczania na studiach ogrodniczych i rolniczych, nie nadają się do obsadzania ogrodu, nauczyłem się, że # hydroponika jest efektownym sposobem na wchodzenie tylnymi drzwiami z przemysłem produkującym tkanki roślinne przeznaczone do produkcji pseudo-pokarmu w sposób całkowicie sztuczny, utwierdziłem się w przekonaniu, że # 5 hektarów ziemi w górach ciasno zasłoniętych „panelami słonecznymi”, to nie „zielona energia”, a 5 hektarów zniszczonej ziemi plus dotacje na sieć dróg, budowli, kablowania i śmietnisko, nauczyłem się, że # „czerwone” róże z kwiaciarni (przepraszam: „od florystów”) są ledwo różowymi kwiatami, chemicznie i krótkotrwale spreparowanymi dla osiągnięcia celu handlowego, zobaczyłem też u siebie na osiedlu, że # rodzice małych dzieci, którzy nie zgadzali się na podwyższenie czynszu o 1 zł miesięcznie na wzbogacenie zieleni, chętnie zrzucili się (także z mojej kieszeni) na śmierdzącą, plastikową wykładzinę wyłożoną wokół piaskownicy. Ich dzieci będą miały dzieciństwo w „bezpiecznej” odległości od przyrody… i zapewne zaakceptują w przyszłości wycięcie wszystkich lasów jakie jeszcze zostaną (?), a także przerażających i pełnych kleszczy wysokich traw! 🙂
Zmiana wymaga namysłu, analizy sytuacji, otwartości na wymianę myśli, praktycznego dotknięcia czegokolwiek realnego, od zgromadzenia nasion po zaakceptowanie, że jesteśmy ciągle na początku drogi w rozumieniu świata. Ewolucja tworzy nadmiar, aby pula rozwiązań była możliwie szeroka. Nic nie jest dane na zawsze. Drobni szaleńcy, którzy mają władzę na kilka chwil odejdą, a my z czym zostaniemy? Z naszą „racją”? Nie powinniśmy się zbytnio wiązać emocjonalnie z „przeciwnikami”, są inne sprawy, ważniejsze, te, które budują przyszłość. Do nich należy skopanie grządki pod bogate zestawy roślin wspierających nas i siebie: kukurydza z fasolami i dynią, ryż z soją, ziemniaki z bobem… Do tych spraw należy indywidualne odkrycie, że rośliny budują naszą kulturę i nawet najgłubszy minister nie zmieni tego nawet na ułamek sekundy, co gorsza dla niego, podtrzymuje i umocnia ten proces (wzruszenie ramionami czasem jest skuteczniejsze niż ogniste polemiki wygłaszane do ściany).
Osiem roślin zbudowało mityczną, legendarną super-roślinę, a bioaktywność zapewniła jej wejście do dość prymitywnej jeszcze kultury ludzkiej. Czy na tym koniec? Według mnie, jest to dopiero początek nowej historii związków roślin i ludzi. Bo wreszcie przestaliśmy się jałowo śmiać z koncepcji komunikowania się roślin. Rośliny mają zmysły, bywają rozedrgane i można wejść w sferę ich świadomości. Świadomość roślin – koncepcja zbyt radykalna? To może praktyczna strona wiedzy, że tylko powszechna sieć drobnych gospodarstw i upraw ( pierwsza książka Billa Mollisona zaczyna się od cytatu ” możesz podziwiać wielkie posiadłości, ale jeżeli chcesz założyć ogród … to mały”) jest w stanie wyżywić miliardy ludzi. Stale odnawiające się, trwałe rolnictwo (permanent agriculture) jest zaprojektowaniem dobrego życia. Bonusem będzie hortiterapia, leczenie drzewami, kontakt dłoni i stóp z glebą, dobre i budujące organizm jedzenie i kreatywny, uwolniony z medialnych glutów umysł. Taki umysł jest w stanie zrozumieć, że sprzedawane wysyłkowo pudła z nasionami i łopatką nie są „permakulturą”… 🙂 Rożróżnianie spraw istotnych od niepotrzebnych i nieistotnych jest ważne.
Wszyscy się mogą tego nauczyć.
Fotografia/idea (Piotr Siwek/Marek Styczyński) i grafika (Aneta Sitarz/Marek Styczyński) to robocze etapy wizualnie opracowywanego tematu wykładu Radykalny Herbalizm jaki odbędzie się w Bunkrze Sztuki w Krakowie w sobotę 10.06.2017 r. Także w Bunkrze Sztuki – 11.06.2017 r. zagramy koncert Throbbing Plants z muzyką i tekstami z CD o tym samym tytule (zobacz na www.magiccarpathians.com) Kuratorką tego projektu jest Karolina Vyšata.
Wszystkie poruszone w tym wpisie problemy będziemy omawiali i praktykowali podczas warsztatu etnobotanicznego/permakulturowego w Biotopie Lechnica 15-18.06.2017 r. Sporo z nich pojawi się w czasie ostatniego przed wakacjami, cyklicznego spotkania w Krakowie w Księgarni/Kawiarni Bonobo 8.06.2017, a tych, którym bliska jest symbiotyczna muzyka zapraszam na koncert 11.06 w Bunkrze Sztuki (Throbbing Plants), 24.06 (Throbbing Plants i utwory z jeszcze nie opublikowanej płyty Closely Knit, Tightly Woven) w Bonobo i 25.06 w ramach cyklu imprez organizowanych przez Teatr Łaźnia Nowa w Nowej Hucie (Karpaty Magiczne – Nacher/Tekiel/Adrjanczyk/Kubek/Styczyński) gdzie zaprezentuję tradycyjne, roślinne rośliny i zagramy nowy program, przygotowywany na nową płytę Karpat Magicznych.
A do tego dość bogatego programu dochodzi jeszcze Fotograficzne Akcja Górska Plener Fotograficzny w Lechnicy realizowany równolegle z warsztatem w Biotopie w dniach 15-18.06.2017. Gęsi w potoku Havka, tuż pod Biotopem fotografował w ostatnią sobotę Omar Marques.
Wszelkie pytania i rezerwacje w sieci lub na maila: marek.styczynski@gmail.com