mywlechnicymonika
Nie ma co ukrywać, że ostatnie kilka tygodni naszą uwagę zaprząta kampania zbierania środków na PolakPotrafi.pl Pozostało jeszcze 18 dni do zakonczenia kampanii, mamy blisko 80 darczyńców, ale jeszcze nie mamy połowy założonej kwoty, chociaż jest blisko. Ten czas jest trudny, bo nasz stopień zaangażowania w Biotop Lechnica jest maksymalny, a każdy dzień przynosi weryfikację (nie tylko naszych) wyobrażeń i nadziei. Nie wchodząc głębiej w te doświadczenia, można jedynie stwierdzić, że nowe ogrodnictwo i praktyczne zastosowania etnobotaniki są niezwykle kształcące. 🙂 Jest jednak pewna część doświadczeń, które nadają się do upublicznienia, bo zawsze to już prawie 80 osób czyta ze zrozumieniem i sympatią! Chodzi o trudne do zdefiniowania (a nawet może niepotrzebnie definiowane?) bezpośrednie kontakty z roślinami i tworzonymi przez nie środowiskami – wielkimi jak lasy jodłowe i bukowe w pobliżu Lechnicy, albo maleńkimi jak skalne ogródki w Pieninach czy wysięki wody, zagłębienia terenu lub wypłaszczenia osuwiskowe w naszym Biotopie. Bezpośrednia obserwacja to jedno, a praca z tymi środowiskami lub roślinami to całkiem coś innego. Teorii lepiej nie wspominać, bo jest jak opanowanie ojczystego języka… blisko 40 milionów ludzi nim mówi, ale niestety w zbyt wielu wypadkach całkiem bez sensu. I tu następuje pewnego rodzaju bariera w wymianie doświadczenia… W ostatnim czasie posadziliśmy grubo ponad 200 drzew i kilkadziesiąt krzewów i z wielką uwagą obserwujemy ich dalsze losy. Podsumowałem ilość dni pobytu/pracy (bo nie było dnia w Lechnicy bez pracy) od 1 stycznia 2015 roku do ostatniej soboty i na trochę ponad 4 miesiące byliśmy i pracowaliśmy w Biotopie – 2 miesiące. Oznacza to, że w pozostałej połowie czasu zmieściliśmy naszą pracę zawodową, muzykę i nowe książki… To mam na myśli pisząc o „stopniu zaangażowania” w Biotop Lechnica. To konieczny wtręt aby dobrze opisać wspominaną wyżej barierę w wymianie doświadczenia. Bardzo trudno jest pisać/mówić o mocnym, osobistym doświadczeniu bez wspólnoty doznań, fascynacji i wiedzy. Pojawia się też pytanie (w wyniku doświadczenia z kampanią na rzecz BL) na ile to dzielenie się wiedzą, doświadczeniem, intuicjami i zachwytami ma sens w tak masowym medium jakim jest internet? Jest konkretne miejsce, niezbyt wiele dzieli nas od tego, aby w przyzwoitych warunkach działać na rzecz wypracowywania interesujących i szanujących otoczenie sposobów na życie… o.k. są niezbędne nazwy, to proszę: permakultura (ale i tu zwracam się do garstki, pocieszam się, że jest wśród niej Bill Mollison i Joe Hollis), etnobotanika czy szerzej etnobiologia (kolekcje i żywe kolekcje, fotogramy, procesy i kultura regionu), tradycyjna muzyka/instrumentyt i krajobrazy dźwiękowe, praktyki uważnego/pogłębionego słuchania, bezpośrednie obcowanie z roślinami i ich zespołami, praca z widokiem na góry bez szlaków turystycznych i ze szlakmi turystycznymi, kuchnia miejscowa i modyfikowana przez nas, biblioteka autorska, ławka pod stodołą… zimno/ciepło, deszcz/słońce, chlorofil na wszelkie sposoby, chmury jakich nikt dotąd nie widział, wilki, lisy, drozdy, kuny, ropuchy, żmija, salamndry… swobodny, ekstatyczny marsz. Tym wszystkim zainteresowało się już blisko 80 osób! 🙂
Jak to jest z nowym myśleniem w pracy z roślinami? Jest bardzo indywidulne i poparte realnymi spotkaniami/pracą. Jest skupione na doświadczeniu, a w drugiej kolejności na werbalizacji tego doświadczenia. Dzieje się w powolnym rytmie, ale także z wielką uwagą na jego puls/sekwencje, bo opóźnienie o dzień powoduje w naszej strefie opóźnienie obserwacji o rok… pory roku zmieniają się niepostrzeżenie. Zazwyczaj wiosna już jest lub jeszcze jej nie ma… nie widzi się momentu przejścia lub ukazuje się ono na mgnienie oka i jest trudne do odróżnienia od powidoku. Wymaga determinacji, maksymalnego zaangażowania i skupienia, co eliminuje zbiorowe fiesty i wyścigi. Wymaga zapomnienia co jest, a co nie jest „ekologiczne”… Mody odpadają, ogrodnictwo (nawet to „nowe”) jest z natury poza modą. Praca z roślinami napotyka na opory ze strony naszego nawykowego postrzegania i przekładania na znane/utarte schematy rozumienia świata. Ogrodnictwo jest bardzo podobne do kultywowania własnego świata muzyki.
Rośliny są wszędzie, wszystko nas z nimi łączy, mamy wspólny początek i trwamy obok siebie długi czas. Najprawdopodobniej odejdziemy z Planety – my ludzie – szybciej niż rośliny, one były tu także znacznie wcześniej niż my. Kryją więcej tajemnic niż bliski nam świat zwierząt, fascynują innością, niezależnością i żywotnością. Warto wszędzie i zawsze pracować z roślinami, w ogrodzie na skraju wsi i na dachu kamienicy w środku miasta.
Przed nami kilka dat zaplanowanych spotkań w Biotopie, przed nami 18 dni akcji wsparcia. Nie zmienię celu i formy, nie będę pisał o światowym pokoju, o roślinach mocy, zielonej rewolucji i zdrowej, bo dzikiej żywności… Zapraszam do przyłączenia się w realnym czasie, w realnej formie i bez złudzeń.
Fotografia Moniki pokazuje, że tak czy siak, damy radę!