Czas i kolejne wyjazdy i prace galopują… dlatego dopiero teraz druga część opowieści o letniej wyprawie nad Dunaj w poszukiwaniu siedliska ephedry, rośliny mitycznej, interesującej i trudnej do odnalezienia w naszej części Europy.
dsc_5817
Po długim i nie całkiem łatwym przejściu przez bardzo ciekawy las liściasty, jaki pokrywa wzgórza nad Dunajem od strony północnej, wyszliśmy wreszcie na otwarte urwisko. Widok na dolinę Dunaju, Ostrzyhom, wzgórza po stronie węgierskiej był tak mocny, że jego kontemplacja zabrała nam sporo czasu. Złożyliśmy plecaki pod pięknym dębem i zaczęło się botanizowanie… Marcin był w tym miejscu pierwszy raz i jego aparat fotograficzny rozgrzewał się do czerwoności, bogu dzięki, że nie pracuje się już na błonie fotograficznej…
dsc_5813
Urwisko okazało się dość trudne do eksploracji i w części nawet niebezpieczne bez asekuracji. Wszędzie podlatywały spłoszone trajkotki, prostoskrzydłe o czerwonych i błękitnych skrzydłach (a raczej drugiej parze skrzydeł), rozmaite motyle i chrząszcze próchnojady z buczeniem mijające nas w poszukiwaniu starych dębów… Trajkotki, bardzo bliskie szarańczy pokazywał mi mój ojciec na łączkach przy szlaku turystycznym z Rytra na Prehybę w Beskidzie Sądeckim, jakieś 50 lat temu… Niestety, nie ma ich tam już przynajmniej od 30 lat, a z dość pospolitych stały się tematem doniesień naukowych o ich „nowym” areale występowania.  Trajkotki stosują dwie, całkowicie różne strategie obronne. Pierwsza to barwy ochronne, nieruchomość i mimikra, zobaczcie sami na poniższej fotografii :-). Druga strategia polega na błyskawicznym wyskoku w górę i nagłym rozpostarciu skrzydeł, które oślepiają napastnika mocnym kolorem… a potem jeszcze dość długi lot w bezpieczne miejsce. Trajkotki czerwone (Psophus stridulus) i trajkotki (siwoszki) błękitne (Oedipodo caerulescens) potwierdzają natychmiast ciepłe, suche siedliska. Podobnie jak występujący w Polsce na Pustyni Błędowskiej przewężek błękitny (Sphingonotus caerulans) – mniejszy niż trajkotki, ale także dysponujący błękitnymi skrzydłami prostoskrzydły.
dsc_5818
Botanizowanie na Kowaczowskich Kopcach sprawia wiele przyjemności i wymaga jedynie spokojnego spacerowania na dość ograniczonym urwistymi skałami i lasem terenie. Poza wpadającymi w oko, pięknymi trawami Stipa sp., kępami róż, dębów, jesionów mannowych, nagle zobaczyłem coś całkiem niewiarygodnego… Były to kępy owocującej opuncji…
dsc_5822
Kto, po co … ? To celowe działanie, bo jakoś trudno mi sobie wyobrazić, że akurat na pikniku w Kowaczowskich Kopcach jedzono słodkie owoce opuncji…? Tak czy siak, opuncja tam rośnie i owocuje najwyraźniej od dobrych kilku lat i potwierdza to tylko, że Kopce mają bardzo sprzyjający mikroklimat dla roślin ciepłolubnych. 🙂
dsc_5821
dsc_5836dsc_5840
dsc_5847
Po zejściu nad Dunaj po raz kolejny fotografowaliśmy nasze ulubione piwniczki winne. W kilku z nich zachowały się tradycyjne czerpaki do degustacji wina zwane pipa, a zrobione z tykw. Tak, to strefa, w której tykwa czuje się znakomicie i służy do wyrobu ciekawych przedmiotów, w tym także instrumentów muzycznych!
dsc_5878
dsc_5876
Był jeszcze targ w Estergomie, stare ścieżki wokół ruin zamku królewskiego, kawa w pozostałościach „tureckiego miasta” tuż nad Dunajem, które kilka lat temu odkryliśmy dla siebie kluczem etnobotanicznym po zobaczeniu krzewu granatu i sadzwki z wodą…Jakiś czas temu rejestrowaliśmy tu ciekawe brzmienie obracającego się wolno, wielkiego koła wodnego (nagranie wydane na płycie Ljubljana – Estergom / summer soundwalk, WFR 046/2014) i zbieraliśmy nasiona kłokoczki, z których udało się nam kilka sztuk ładnych krzewów rosnących dzisiaj w Biotopie Lechnica. Krzewy te, pewnie byłyby już całkiem pokaźne gdyby nie sarny i jelenie, które każdej jesieni zgryzają, mimo zabezpieczeń, wszystkie przyrosty…
Ruszyliśmy w stronę terenów mniej znanych, a w poszukiwaniu całkiem nieznanych laso-stepów i stepów jakie z pleistocenu dotrwały do dzisiaj w kilku miejscach w pobliżu Dunaju. Chodzi o dwa rezerwaty – Cenkovska step i Cenkovska lasostep. Mimo szkiców i mapek, dotarcie do tych miejsc okazało się trudne. Po pierwsze Cenkov, który na mapie wyglądał jak osada… okazał się gospodarstwem rolnym, a po drugie, cały okoliczny areał porastały gęste zarośla złożone głównie z grochodrzewów, czeremchy, sosny i wielu innych, często obcych florze Słowacji gatunków. Wszystko to porastały imponujące jeżyny, a jedynymi szlakami zdatnymi do poruszania się były wąskie drogi, które prawdopodobnie odzwierciedlały podział leśny na oddziały i pododdziały. Po kilometrze wędrówki w całkiem złym kierunku, zdecydowałem się na wejście w zarośla jakimś ledwo widocznym szlakiem wytyczonym przez samochód terenowy… Dotarliśmy dość głęboko do ambony łowieckiej i małej łączki służącej jako karmnik dla dzików. Przez chwilę byłem pewny, że tyle pozostało z lasostepu… Schowaliśmy do kieszeni mapki i szkice i … dość szybko dotarliśmy do tablic rezerwatu… Były bardzo stare (rezerwat założono w 1965 roku … i pewnie od tego czasu stoją w tym miejscu), a poza tym, że potwierdzały istnienie tego czego szukaliśmy 🙂 nic nie wnosiły do dalszych poszukiwań, bo ani strzałki, ani szkicu topograficznego… Co więcej, ich ustawienie jest całkiem mylące i kosztowało nas to kilka mniejszych spacerów napotykanymi drogami i szlakami po samochodach myśliwych. Kiedy już upał i zrobione kilometry dawały się nam bardzo we znaki, moja determinacja przerodziła się w to coś, co dobrze znają terenowcy… A. i M. pozostali w cieniu wielkich sosen, a ja już „ostatni raz” zapuścilem się w boczną drogę. Najpierw natrafiłem na małą łączkę z tablicą oznajmiającą, że to jest Cenkovsak step… ale poza Stipa borysthenica nic specjalnego tam nie znalazłem. Mimo to, łączka była intrygująca i wizyta na wiosnę pewnie okaże się bardziej interesująca? Zwołałem ekipę, bo wiedziałem, że lasostep musi być tuż, tuż… i faktycznie!
dsc_5882
dsc_5888
Pierwszy rzut oka i natychmiast zorientowaliśmy się, że jest to naprawdę ciekawe miejsce. Poza rozległością i zestawem roślin, było coś jeszcze, jakby prastary ton odróżniający to miejsce od produktu działania rolnictwa, myśliwych i dość specyficznej gospodarki leśnej. Ruszyliśmy na poszukiwanie efedry, po polsku przęśli… To roślina owiana legendami, które mają swe początki w starożytnej kulturze Indii i Persji… Występuje w wielu miejscach Azji, ale także w Europie. Znana jest z silnych właściwości psychoaktywnych, głównie za sprawą alkaloidu nazwanego efedryną. Z azjatyckich gatunków najlepiej znany jest Ephedra sinica zwana w Chinach Ma-Huang, która wchodzi w sklad mieszanki leczniczej o nazwie – mimahuang. W Europie rośnie Ephedra distachya – przęśl dwukłosowa lub ostra, właśnie jej szukaliśmy. Ten gatunek rośnie najbliżej Polski – na Słowacji i na Ukrainie. Rozmaite lekarstwa, napoje rytualne (soma?), proszki do stosowania jak tabaka, znane są ludzkości od kilkudziesięciu tysięcy lat, co nie wzmacnia tezy, że znajomość współczesnej biochemi wnosi coś istotnego do rozpoznawania gatunków roślin leczniczych. Raczej potwierdza tylko znane prawdy i coś tam tłumaczy współczesnym językiem, a prowadzi do ograniczającej praktyki produkowania syntetycznych związków, których działanie jest całkowitym zwulgaryzowaniem ziołolecznictwa.
Na świecie zidentyfikowano dotąd ponad 60 gatunków przęśli i rosną one od wysokich gór (niektóre preferują strefę ok. 3 tys. m n.p.m. !), aż po niziny, półpustynie i tereny suche. Na targach w Pamirze i okolicach można natrafić na susz Ephedra equisetina – przęśli skrzypowantej. Jako surowiec zielarski znana jest też Ephedra gerardiana.
Pierwsze wejście na obszar stepu nie przyniosło rezultatu poza znalezieniem kępy alkany farbiarskiej (Alcana tinctoria), bardzo interesującej rośliny, która daje czerwony barwnik bywający przetwarzany na inne kolory. Od poszukiwań odciągały łany trawy Stipa, skaczące i fruwające prostoskrzydłe, a także piękna modliszka! Nigdzie śladu efedry… Dopiero w oddalonym kącie stepu natknąlem się na rozgałęzione, stare łodygi w kępach… Nie było tego wiele, ale dopiero w domu upewniłem się, że to słabe echo stanowiska efedry. Dlaczego echo? Bo przęśl rośnie masowo w zwartych kępach i bywa, że całe pagórki zajęte są tylko przez tę roślinę. Zapadła decyzja aby wybrać się tu w maju!
dsc_5895
dsc_5921
dsc_5924
Efedra z targu w Pamirze…
efedra2
Ekstremalnie interesujące powierzchnie prastarych stepów, niby chronione wymagają według mojej wiedzy i doświadczenia natychmiastowego planu ochrony czynnej. Na środku lasostepu rośnie spora kępa nawłoci kanadyjskiej, wokół jest cały zbiór krzewów i drzew o obcym pochodzeniu, sieją się także sosny, a wszystko zarasta na rozmaite sposoby. Wyblakłe tablice, mylenie tropów itp. utrudnienia można by zastąpić świadomymi zabiegami ochronnymi, które zawsze są dyskusyjne, ale w tym wypadku wydają się być konieczne i pilne! Miejsca te są dobrze znane przyrodnikom, bo nawet podczas naszej, krótkiej wizyty pojawił się w lasostepie bardzo sprawny fotografik, który zaciekawiony wygibasami jakie robił Marcin fotografując swoją pierwszą modliszkę… powtórzył naszą sesję zdjęciową i zniknął w lesie. Napotkaliśmy go jak czekał na autobus na przystanku przy głównej drodze… są więc szybsze i znane drogi dotarcia do rezerwatów i tylko pierwszy raz błądzi się wierząc, że oznakowanie ma służyć orientacji, a nie dezorientacji… 🙂
Brak czytelności tablic nie wyklucza, że wstęp na tereny rezerwatów jest surowo wzbroniony. Powiedzcie to myśliwym, którzy za 10 lat będą tam dokarmiali dziki w gęstych krzakach, albo uprawiającym opuncje…!  Niemniej warto jest swoją znajomość Słowacji poszerzać o tereny nad Dunajem gdzie wyznaczono aż 29 chronionych obszarów, a każdy z nich jest bardzo interesującym spotkaniem z przyrodą tej części Europy.