Likier imbirowy, bez alkoholu!
Wiosenne święta w tym roku zapowiadają się dość chłodno… więc polecam mocny „likier” z kłączy imbiru lekarskiego (Zingiber officinale), który na Słowacji nazywany jest zazvorem, a po angielsku to: ginger.
Ojczyzna tej rośliny nie jest znana, ale najprawdopodobniej pochodzi z Azji, gdzie istnieją obecnie największe plantacje (Chiny, Indie, Japonia). W Europie imbir jako przyprawa pojawił się w średniowieczu, ale był znany starożytnym Grekom, a później Rzymianom.
Przepis na bardzo mocny, a przy tym bezalkoholowy „likier” imbirowy:
Składniki: ½ kg kłączy imbiru, ½ kg cukru trzcinowego, 2 l wody, 2 cytryny
Imbir obrać ze skórki i zetrzeć na tarce (może być grubo), zalać zimną wodą i zagotować. Odstawić aby płyn wystygł. Chłodny płyn odcedzić przez sito, dodać cukier oraz sok z cytryn i powtórnie zagotować. Lekko mętny płyn pozostawić aby wystygł i napełnić nim butelki. Można przechowywać w lodówce lub nie, w zależności od szybkości zużycia. Pić małymi porcjami!
Przepis pochodzi od przyjaciół ze Słowacji, a imbirowy „likier” jest znakomity. Moc tak przygotowanego specyfiku jest spora i pobudzająca, a przekonaliśmy się o niej w czasie sesji nagraniowej na Słowacji. Przez kilka dni to „imbirowy likier” dodawał nam sił w czasie 8-10 godzinnych sesji. Od czasów Witkacego, który wiele swoich obrazów opisywał na odwrocie np. „pyfko„, albo peyotl… 🙂 wielu artystów przypisuje swoje dzieła okresom abstynencji lub całkiem przeciwnie. Płyta jaka ukaże się po naszej sesji nagraniowej powinna mieć adnotację „zazvor” 🙂 !? (więcej o sesji na Słowacji: http://plasnieciewbudyn.blogspot.com
Na mojej focie kępa interesującej rośliny magicznej: lulecznicy kraińskiej (Scopolia carnicola), która była dotąd podawana jako „występująca wyspowo w Pieninach”, a potem dopiero dalej w Bieszczadach… Fota pochodzi ze starych ogródków we wsi Osturnia na Słowacji (ale przez grzbiet sąsiadującej z Łapszami i Kacwinem ), a roślina jest też w Beskidzie Sądeckim… bo przywieźli ją ze sobą Rusini i „uciekła” z domowych upraw. W Zielniku… lulecznicę znajdziecie na s. 51-53.
Wracając jeszcze na moment do „likieru” imbirowego, to polecam aby delektując się nim poszukać informacji na temat tataraku zwyczajnego (Acorus calamus), który ma bardzo podobne właściwości smakowo-pobudzające co imbir, jest także bardzo aromatyczny, a dzieje jego pojawienia się w Europie i Polsce nadają się na interesujący film. Byłaby to historia nie mniej barwna i ciekawa niż wszystkie „szlaki jedwabne” jakimi zanudzają nas wszelkie telewizje świata. 🙂