Droga Roślin (7) Lasy owocowe jako wzorzec Natury
Pochodzenie jabłoni jest niezwykle pouczającym przykładem zwrotnego, kulturowego nakładania się wielu wpływów wywieranych na miejscowe centra występowania dzikich, pierwotnych drzew jabłoniowych. Wpływy te dotyczą geograficznych (a więc fizycznych) przemieszczeń różnych gatunków i tworzenia odmian uprawnych jabłoni, ale także obejmują sferę teorii (nauki), gdzie panuje zastanawiająca wybiórczość i uproszczenia, które sprowadzają się do wniosku, że jabłonie domowe na całym świecie wywodzą się wprost od mitycznej jabłoni z Chin.
Na skutek setek powtórzeń tego rodzaju teorii, kształtuje się – także aktualnie, obraz sytuacji, który nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością. Taka paranaukowa droga na skróty, pomija kilka innych ośrodków występowania dzikich, miejscowych jabłoni, a jeżeli są zauważone, to stwierdza się wprost lub jako domyślny skutek przyjętego założenia o chińskim pochodzeniu wszystkich odmian jabłoni uprawnych, że nie mają one specjalnego znaczenia.
Z drugiej strony, utrwalił się mylący obraz „lasów jabłoniowych”, które w gruncie rzeczy nie istnieją, gdyż dzikie gatunki jabłoni nie tworzą większych drzewostanów, a są jedynie ważną częścią niezwykle interesującej formacji leśnej, bogatej w różne gatunki drzew i krzewów owocowych. Należało by ją nazywać lasami owocowymi. Taka nazwa już funkcjonowała, ale została niemalże wyparta, przez najwyraźniej atrakcyjniejszą i nieco sensacyjną nazwę – „lasy jabłoniowe”. Warto dodać, że te najsłynniejsze „lasy jabłoniowe” wcale nie są opisywane z Chin, ale to już jakoś nikomu nie przeszkadza.
Naturalne lasy owocowe z domieszką dzikich jabłoni, porastają stoki gór Alatau w Kazachstanie, także górzyste tereny nad Morzem Kaspijskim, Kaukaz, ale ani się nie kończą, ani też nie występują wyspowo na tych hasłowo wymienionych obszarach, a rozciągają się aż po umiarkowane regiony Europy, gdzie buduje je europejska, dzika jabłoń, dzikie grusze, trześnie[1], jarzębiny, bzy, czeremchy, leszczyna, głogi, jałowce, róże, jeżyny i maliny, wiciokrzewy, berberysy i inne gatunki. W Ameryce Północnej występuje także kilka rodzimych, dzikich gatunków jabłoni, dobrze znanych rdzennej ludności, ale do dzisiaj słabo odnotowywanych i właściwie pomijanych przy pisaniu historii jabłoni uprawnych w Ameryce. Dlatego poważniej (a z pewnością wystarczająco ostrożnie) jest pisać o dwóch centrach dzikich gatunków jabłoni: Euroazjatyckim i Północno Amerykańskim. Jest to bliższe prawdy i operuje jednostkami geograficznymi, a nie nazwami krajów (Chiny), pomieszanymi z nazwami kontynentów (Europa, Ameryka Północna, Azja).
Lasy owocowe w Kazachstanie. Jeszcze nie poznane, ale już zniszczone!
Ałatau to pasmo górskie wchodzące w skład znanych i o wiele większych (i wyższych) gór Tien-Szan, rozciągających się na terenach granicznych Kirgistanu i Kazachstanu.
„Lasy jabłoniowe” (a właściwie lasy złożone z wielu drzew i krzewów owocowych) budziły zawsze duże zainteresowanie i kto mógł, jechał je oglądać. Kluczem do nich jest dawna stolica Kazachstanu – Ałmaty (nazwa Ałma-Ata jest rusycyzmem), której historia wzięła się z niewielkiej, górskiej miejscowości otoczonej dzikimi jabłoniami. Nazwa wioski oznacza podobno – ojciec (albo dziadek?) jabłek. Piękny herb Ałmaty zdobi śnieżna pantera (irbis) z siedmioma kwiatami jabłoni o różowych kwiatach, z ośnieżonymi górami w tle.
Jak więc wyglądały słynne „lasy jabłoniowe” na stokach Ałatau, do których, przez dziesięciolecia pielgrzymowali naukowcy, sadownicy, leśnicy i zorientowani na przyrodę turyści? Otóż są to bardzo luźne lasy i zakrzaczenia zajmujące niegdyś tysiące hektarów, w których jabłonie wcale nie tworzą litych drzewostanów, a przynajmniej nie tworzyły ich pierwotnie.
Poszukując źródła nazywania bogatych lasów owocowych – „lasami jabłoniowymi,” sięgnąłem po pismo Chrońmy Przyrodę Ojczystą z 1953 roku, które przynosi tekst z cyklu – Rezerwaty przyrody w ZSRR, o „lasach jabłoniowych” w górach Zailijska Ała-Tau (zachowałem oryginalną pisownię).
Tekst pióra W. A. Gorochowa[2] jest bardzo konkretny, więc najlepiej przytoczyć cytat: „/…/ to górzysta kraina pocięta licznymi wąwozami i rzekami, której krajobraz urozmaicają malownicze jeziora położone pośród skał i lasów /…/ Na wysokości 1100-1400 m n.p.m. rośnie las liściasty. Na wilgotniejszych, północnych stokach występują lasy jabłoniowe z morelą (Prunus armeniaca) i jarzębiną (Sorbus) i osiką (Populus tremula). Jabłonie osiągają wysokość 10-12 m, a morele 8-10 m. Te lasy dziko rosnących drzew owocowych przedstawiają ogromną wartość użytkową. Wśród nich występują bogate, wielogatunkowe łąki. Bardziej suche, południowe stoki gór pokryte są w tym piętrze krzewami dzikich róż, głogu (Crataegus), wiciokrzewu (Lonicera), berberysu (Berberis) oraz miejscami roślinnością stepową.
Ponad pół wieku później, artysta i aktywista Antje Majewski opisywał[3] z przejęciem swą dziesięciodniową podróż z 2014 roku „przez setki kilometrów minibusem” odbytą z trzema znawcami jabłoni z Austrii do Kazahstanu i Zhongar-Alatau State National Park, gdzie, jak opisuje, zobaczył las pełny dzikich jabłoni. Rzecz jasna odnotowuje, że było to doświadczenie – „really magical”.
Wprawdzie nie udało mu się zobaczyć parku narodowego w rejonie Urzhar (co nie musi dziwić ze względu na jego geopolityczne usytuowanie i formalne utworzenie w 2018 roku, bo chodziło zapewne o Tarbagati National Park nazywany przez Kazachów – Tarbagatay), ale udało mu się za to, napotkać w terenie „mniejsze i krzewiaste dzikie jabłonie”.
Antje Majewski podał nazwę dzikiej jabłoni – jabłoń Siewersa Malus sieversii, a W. A. Gorochow nie, i nie jest to, jak sądzę przypadek. Chodzi o to, że jakkolwiek dla porządku przyjmuje się, że podstawowym gatunkiem dla opisywanego regionu w Kazachstanie jest jabłoń Siewersa, to jednak sprawy się komplikują, gdy obok siebie rosną, najwyraźniej różniące się od siebie, trzy różne dzikie jabłonie. Dzikie jabłonie spotykane w Alatau kwitną nie białymi, a bordowoczerwonymi kwiatami, co tłumaczy wygląd godła Ałmaty. Ich kwiaty i owoce mają jednak dużą zmienność, tak dużą, że zdecydowano się opisywać trzy różne gatunki: jabłoń Siewersa Malus sieversii, Jabłoń Niedźwiedzkiego Malus niedzwedzkyana i jabłoń kirgiska Malus kirghisorum.
Szczepan Aleksander Pieniążek (1913-2008), polski naukowiec, wieloletni dyrektor Instytutu Sadownictwa w Skierniewicach, a także profesor SGGW i wiceprezes PAN, ale przede wszystkim niezwykły człowiek, któremu chciało się zobaczyć kilka miejsc, gdzie prababki jabłoni uprawnych rosną w swym dzikim środowisku, a także w tradycyjnych zadrzewieniach owocowych wokół domów miejscowej ludności, opisywał „lasy jabłoniowe” tak[4]:
„Jeszcze obecnie (tekst z 1974 roku, ale obserwacje z 1972 roku) w dolinach gór Tiań Szań i na Kaukazie północnym miliony hektarów zajmują jedyne na świecie lasy owocowe, czyli lasy złożone głównie, a czasami wyłącznie, z dzikich drzew owocowych. Większość lasów owocowych stanowi mieszaninę wielu gatunków. Czasami na 1 hektarze takiego lasu można znaleźć 80 gatunków. Owoce wielu dzikich gatunków są pełnowartościowe. Co roku w lasach owocowych zbiera się około 7000 ton orzechów laskowych, 12000 ton orzechów włoskich, 3000 ton orzechów pistacjowych, 14000 ton kasztanów jadalnych, 1000 ton migdałów i wiele tysięcy ton dzikich moreli, jabłek i gruszek, przeznaczonych na soki. Niejednokrotnie lasy owocowe zmienia się na sady leśne. Karczuje się drzewa nie owocowe, a na dzikich drzewach owocowych szczepi się odmiany uprawne, uzyskując znaczne ilości owoców. Przede wszystkim jednak lasy owocowe Związku Radzieckiego są źródłem wartościowych genów dla hodowców nowych odmian.”
Śmiała myśl radzieckich naukowców (w ich poczet wliczano także w tamtym czasie rzecz jasna naukowców z Kazachstanu) rozpoczynająca się od karczowania naturalnych lasów owocowych, zadziwiająco szybko doprowadziła je do katastrofy. Podaje się obecnie, że około 80% dawnych lasów owocowych na opisywanym terenie zostało zniszczone. Jak to się udało?
Ponownie oddam głos Pieniążkowi:
Stacja (Kazachskiego Instytutu Sadownictwa) górskiego sadownictwa /…/ leży na wysokości 1350 m n.p.m. /…/ temperatura (na zboczach) w zimie spada do -34 oC, a na wiosnę grożą przymrozki. Instytut stara się opracować system uprawy drzew na bardzo stromych zboczach, o kącie nachylenia dochodzącym do 30 oC. Oczywiście na tych zboczach buduje się terasy. Nowe sady na terasach zakładane są głównie z jabłoni szczepionych na siewkach Malus sieversii, a czasem na M. niedzwedzkyana; dopiero od niedawna wprowadza się podkładki wegetatywne.
Karczowanie naturalnych górskich lasów owocowych w celu przetestowania „systemu upraw drzew na bardzo stromych zboczach” i wprowadzanie sztucznych odmian jabłoni na miejsce naturalnych ich pradziadków, wydaje się diabelskim wymysłem industrialnego rolnictwa sowieckiego, ale nie wyczerpuje to całego arsenału tych szaleńczych zabiegów. Zatem, ponownie cytat z Pieniążka, bo nie mógłbym tego spokojnie opisać, a irytacja nie jest dobrym nauczycielem.
„Dowiedzieliśmy się tu niezmiernie ciekawej historii o parchu jabłoniowym. Otóż szerzył się on od niepamiętnych czasów na dzikich jabłoniach w górach. Jabłonie uprawne zaczęto tu sadzić dopiero w połowie zeszłego wieku. Okazało się, że parch wcale na nich nie występował, nawet wówczas, gdy szczepiono ich zrazy w koronę opanowanego przez parch dzikiego drzewa. Bliższe badania przeprowadzone w Ałma Ata przez fitopatologów wykazały, że na dzikich drzewach występuje odmienna forma grzyba Venturia inaequalis, która nie poraża odmian uprawnych i różni się od występującego u nas gatunku nawet morfologicznie. Otóż grzyb dobrze nam znany zimuje na opadłych liściach, na których tworzy otocznie z zarodnikami workowymi powodującymi infekcję pierwotną. Grzyb w Ała Tau nie tworzy otoczni na opadłych liściach. Grzybnia zimuje w pędach i pąkach. Przez długi czas Ałam Ata była dla sadowników rajem nie znającym parcha. Ale to należy do przeszłości. Bardzo surowa zima w 1950 r. zmroziła wiele sadów i do zastąpienia nie starczyło drzewek z miejscowych szkółek. Sprowadzono kilkaset tysięcy z centralnych rejonów Rosji, a wraz z nimi naszą formę grzyba. Obecnie występuje on w Kazachstanie i Uzbekistanie, co zmusza do prowadzenia z nim walki”.
„Walka” tego rodzaju „zmusza”, do stosowania chemii i karczowania opornych sadów owocowych, bo lasom owocowym w ten sposób już podziękowano. Tak przyszło nowe!
Pieniążek zauważył też pewne odmienności w miejscowych ogrodach: „w większości ogrodów mnóstwo drzew owocowych, głównie jabłoni. W niektórych ogrodach rosną one nie w rzędach, lecz grupami. Widocznie tak wschodziły siewki dzikich gatunków, na których szczepiono potem odmiany uprawne”, a w lasach naturalnych „przekształcanych” na przemysłowe: „dzikie drzewa owocowe, głównie jabłonie, tworzyły tam, mniejsze lub większe skupiska. Przeważały gatunki: Malus sieversii, bardzo podobna do Malus silvestris oraz M. kirghisorum. Tu i ówdzie spotyka się M. niedzwedzkyana, powszechnie używana tu jako podkładka. Wiele jest również dzikich moreli.
Każdy sadownik z wielkim traktorem i tonami środków chemicznych wie, że sady powinny być prowadzone w rzędach, w dużej odległości od siebie i z preferowaniem konkretnych krótkotrwale eksploatowanych drzew odmian przemysłowych, a nie gęsto, w zmieszaniu różnych gatunków i uzupełnieniem krzewami owocowymi, ziołami i roślinami wieloletnimi dla uzyskania trwałości uprawy i dywersyfikacji dochodów. To drugie rozwiązanie stosuje Natura i naśladowanie Jej nie mogło wchodzić w grę w przemysłowym rolnictwie wymyślonym przez genialnych agronomów komunistycznej strefy wpływów. O zgrozo, nie tylko w Kazachstanie miejscowa ludność stosowała zacofane metody uprawy drzew owocowych. Także w Uzbekistanie, Pieniążek zauważył, że:
„środek posesji zajmuje dziedziniec, a raczej ogród. Cały dziedziniec zajęty przez sad jabłoniowy, zaczynający właśnie kwitnąć. Przekwitły już brzoskwinie, morele, wiśnie i czereśnie; jest nawet figa i granat. Na honorowym miejscu, jakby główny ołtarz w świątyni, posadzono winorośl. Uzbekistan chlubi się wyjątkowo pięknymi odmianami. Jedna z nich daje grona dochodzące do 12 kg – trudno wprost uwierzyć”.
Pomijając to, że „sad jabłoniowy” (podobnie jak „las jabłoniowy”) oznacza jednak: brzoskwinie, morele, wiśnie, czereśnie, figi, granat i winorośl, a także jabłonie, to jeszcze wszystkie te drzewa rosły w ogrodzie w środku posesji, co wyglądałoby dzisiaj na czysto permakulturową praktykę, opartą przecież o wzory tradycyjne.
Kazachstan i Uzbekistan to z pewnością nie Chiny, ale to nie koniec obszarów z naturalnymi lasami owocowymi z udziałem rodzimych dla nich jabłoni.
Sięgnijmy po naturalne zasoby dzisiejszego Iranu, a konkretnie do kompleksów leśnych nazywanych Hyrcanian forest. To obszary leżące przy wybrzeżu Morza Kaspijskiego i dochodzące do skłonów gór Kopet Dag, leżących na pograniczu Iranu i Turkmenistanu.
Z lasów Hyrkani (grecy nazywali tę starożytną krainę – Hyrkanią) wywodzi się m. innymi jabłoń wschodnia Malus orientalis, a z części dotykających Kopet Dag piękne małe drzewo – pigwa Cydonia oblonga. Swoją drogą, to terenowe obserwacje habitatu pigwy w Kopet Dag, nauczyły mnie dużej ostrożności w mechanicznym przekładaniu pojęcia lasu, a szczególnie „lasu jabłoniowego” na obraz buczyn czy dębin, wyczarowanych za pomocą tzw. sztuki leśnej w naszych szerokościach geograficznych. Lasy Hyrkani to niezwykle interesujący, ale też bardzo zróżnicowany obszar pod względem środowiskowym, który obejmuje strome stoki i doliny rzeczne z drzewostanami liściastymi, ale też obszary górskiej strefy pustynnej z niewielkimi zadrzewieniami wokół źródeł wody, tworzących rodzaj oaz w zerodowanych, gorących i suchych górach Kopet Dag.
Inne obszary występowania dzikich jabłoni (poza Chinami), podaję dla skrócenia wywodu w omówieniu nieporozumień jakie powstały wokół przodków jabłoni domowej Malus domestica.
Lista nieporozumień wokół jedynego, chińskiego przodka jabłoni domowej
Pierwsze nieporozumienie dotyczy wyobrażeń jakie można snuć po usłyszeniu określenia „lasy jabłoniowe”, które powstało po wyparciu starszej i trafniejszej nazwy „lasy owocowe”.
Drugie nieporozumienie, to koncepcja, że istnieje jakieś jedno, mityczne (a najlepiej chińskie) centrum dzikich jabłoni, od którego pochodzą wszystkie jabłonie domowe Malus domestica. Jabłoń azjatycka Malus asiatica, która rośnie w Chinach i Korei jest w wersji popularnej tą jedyną „pramatką jabłoni domowych”. Jednak nie występuje, jak jabłoń wschodnia Malus orientalis, w Iranie, Turkmeni, Turcji, Grecji, Bułgarii, Gruzji i na Ukrainie, a także nie wchodzi tam w ciekawe alianse genetyczne z innymi, pokrewnymi gatunkami dzikich jabłoni.
Trzecie nieporozumienie dotyczy przekonania, że poza dzikimi jabłoniami z Eurazji, drzewa te nie występują na innych kontynentach. Jednak dzikie jabłonie rosną w Ameryce Północnej i jest ich całkiem niemało, a odwoływanie się do wędrówek roślin z Azji do Ameryki poprzez niegdyś „most”, a nie Cieśninę Beringa, także nie tłumaczy wszystkiego. W przypadku Ameryki należy zaznaczyć, że określenie angielskie „dzika jabłoń” (crabapple) jest stosowane głównie dla odmian zdziczałej jabłoni domowej, przywiezionej do Ameryki z falami osadnictwa, co nie ułatwia poszukiwań oryginalnych, amerykańskich gatunków jabłoni. Znacznie ułatwia takie poszukiwania, zapytanie o rodzime jabłonie przedstawicieli rdzennej ludności Ameryki.
Ostatnie (chociaż równie ważne jak w angielskim powiedzeniu „last but not least”) nieporozumienie dotyczy tego, że metody związane z badaniem sekwencji DNA wyjaśnią niezbicie jak się sprawy mają.
Jak do tej pory, badania tego typu[5] powoli i wcale nie jednoznacznie wykazały, że poza chińsko-koreańską dziką jabłonią (jabłoniami?), w grze o tytuł „pramatki jabłoni domowej” bierze udział grupa gatunków z Kaukazu, w skład której wprawdzie wchodzą geny jabłoni azjatyckiej Malus asiatica, ale także Malus orientalis, Malus sieversii, Malus niedzwetzkyana, oraz – uwaga: Malus sylvestris! A więc europejski gatunek dzikiej jabłoni leśnej, sąsiaduje (jak w przyrodzie, co staram się tu wykazać) z jabłoniami z rejonu Kazachstanu i Ukrainy.
Do tego dochodzą rewelacyjne dla mojej końcowej tezy doniesienia, że jabłoń leśna Malus sylvestris z Europy jest genetycznie starsza od jabłoni wschodniej Malus orientalis!
Wiedząc o tym, że jabłoń wschodnia M. orientalis rośnie na Krymie i innych miejscach na terenie Ukrainy, a także w Turcji, Bułgarii i Grecji, możemy śmiało zaproponować zupełnie inną historię jabłoni domowych, chociaż trzeba przyznać, że równie niepewną jak ta, którą znamy i która przez wspomniane powtarzanie (i przepisywanie) bez końca, została uznana za jedynie słuszną. Teza o innej historii ukształtowania się jabłoni domowej, nie znosi wcale ważności wyników badań nad możliwymi drogami i sposobami migracji genów, ale wskazuje, że nie istnieje przepływ genów jedynie w jednym kierunku, szczególnie gdy myli się nam kierunek przepływu genów z kierunkami w sensie geografii.
Dociekanie zawiłości wędrówki genów z Korei do Europy i dalej do Ameryki Północnej, która według ciągle żywego schematu kolonialnego, otrzymała w darze od Europy pramatkę jabłoni, nie są dla mnie jednak jakoś specjalnie interesujące. Zapewne jednak przyniosą wiele odkryć, dyskusji i stopni naukowych.
Lasy owocowe Eurazji jako ciągle istniejący wzorzec trwałych zadrzewień karmiących na trudne czasy zmian klimatycznych.
Dużo bardziej fascynujące jest połączenie wszystkich obrazów siedlisk z których wywodzą się dzikie gatunki jabłoni, w jeden zadziwiająco podobny do siebie obszar, ciągnący się od Tien Szanu do Europy Środkowej. Poszatkowany jest on obecnie rozmaitymi nazwami siedlisk i środowisk roślinnych w rodzaju: zarośla ciepłolubne, czyżnie górskie, lasy owocowe, lasy jabłoniowe, lasy okrajkowe, zadrzewienia i pewnie ma jeszcze ze sto innych nazw miejscowych, stwarzanych przez „narodowe szkoły naukowe” większości państw europejskich.
W najbliższej nam Europie, górskie lasy owocowe da się odnaleźć jeszcze w wielu miejscach jako zbiorowiska nazywane w Karpatach zaroślami ciepłolubnymi (jak chciał prof. Bogumił Pawłowski) albo czyżniami górskimi (z wieloma odmianami i samodzielnymi zbiorowiskami jak chce pani prof. Róża Kaźmierczakowa), które czym dalej na wschód i południe Karpat, przechodziły często w formacje użytkowane pastersko i nazywane lasami wypasowymi. Prawie wszyscy badacze utrzymują, że to lasy zniszczone przez wypas kóz i owiec, czasem też krów, byków, albo świń i kiedyś miały to być jedliny, świerczyny, buczyny lub dębiny w zależności o jaką część Karpat chodzi. Nie wszędzie dałoby się tego dowieść.
W każdym lesie wypasowym i zaroślach ciepłolubnych rosną dzikie jabłonie, grusze i wiele innych gatunków krzewów i drzew, zazwyczaj owocowych. Dzika jabłoń rosnąca w takich miejscach nazywana jest w Polsce płonką i nie wiadomo, dlaczego nie jabłonią leśną, skoro jej łacińska nazwa brzmi Malus sylvestris. Jabłonie: azjatycka Malus sieversii i europejska Malus sylvestris są do siebie bardzo podobne. Jabłonie te tworzą mniejsze lub większe skupiska (a nie drzewostany) i sąsiadują w Azji z innymi gatunkami drzew owocowych – z dzikimi morelami, orzechami włoskimi (które nazywa się też perskimi, co brzmi bardziej wiarygodnie na tych obszarach), kasztanami jadalnymi, leszczyną, gruszami, migdałowcami i pistacjami właściwymi. Naturalne lasy owocowe na stokach Alatau służyły tradycyjnie do zaopatrywania się w dobrej jakości owoce, zupełnie tak samo jak lasy owocowe na pograniczu Słowacji i Węgier, które musiały być kiedyś naprawdę wspaniałe i ważne, skoro występują powszechnie w postaci toponimów. Na tych terenach można odnaleźć wiele dowodów na istnienie lasów owocowych. Poza zachowanymi relacjami z pozyskiwania i przetwarzania dzikich owoców zbieranych w lasach (a były to dzikie gruszki, które masowo zbierano i suszono, bez hebd, z którego robiono rodzaj melasy, głóg, jabłoń leśna, tarnina)[6], możemy zobaczyć artefakty w postaci tradycyjnych, niskich koszyków (podobnych do okrągłych tac) do suszenia owoców, a także prześledzić toponimy w rodzaju – Jablonec, od wielkiej ilości dzikich jabłoni. Część kompleksu zwyczajów, nazw i zasobów, jest stale na tych obszarach obecna. Dla przybliżenia skali i ważności zbioru dzikich gruszek i jabłek, wystarczy wspomnieć, że do lasu po te owoce wybierano się wozami konnymi. Nie działo się to w średniowieczu, ale w latach trzydziestych ubiegłego stulecia, a nawet i w pewnym stopniu i dzisiaj.
Niezmiernie interesująca jest historia, słynnego kilkaset lat temu, eksportu suszonych owoców z karpackiego rejonu pomiędzy tzw. Ziemią Łącką, Pieninami, Gorcami a Kotliną Sądecką. Susz owocowy był eksportowany do portów bałtyckich znacznie dawniej niż miała miejsce popularnie kolportowana opowieść o akcyjnym wprowadzaniu sadzenia jabłoni i śliwek domowych pośród ludności miejscowej. Rodzi się pytanie o to wcześniejsze źródło tak doskonałej jakości owoców, które ceniła Europa do tego stopnia, że opłacało się je spławiać Dunajcem i Wisłą do Gdańska przez kilkaset kilometrów?
Na przykładzie przeoczenia bogatej i ciągnącej się przez dwa kontynenty, strefy naturalnych lasów owocowych widać, jak niewiarygodnie gruba jest skorupa złożona z warstewek słabych badań naukowych, powtarzania ogólnie przyjętych poglądów bez ich sprawdzania, zawężonych, bo nacjonalistycznych sposobach uprawiania wiedzy, niechęci do szerszych kontekstów, a na koniec totalitaryzmów, które jak ciężkie walce przetaczają się fizycznie i mentalnie po obszarze naszych zainteresowań. Do tych totalitaryzmów zaliczam ostatni (co może być faktem historycznym lub także egzystencjalnym) totalitaryzm zrodzony przez wynaturzone praktyki ekstraktywizmu. Przy czym określenie „wynaturzone”, trzeba rozumieć dosłownie i w przenośni.
Euroazjatycki las owocowy
Zestawy drzew i krzewów na całej tej zarysowanej jedynie szkicowo, ogromnej przestrzeni są podobne co do rodzajów z niewielkimi odmianami ukształtowanymi przez klimat i zasięgi konkretnych gatunków. W zimniejszej Europie śliwa tarnina zastępuje śliwę morelę i migdał, jabłoń leśna zastępuje inne gatunki jabłoni, towarzyszy im trześnia, wisienka i grusze, głogi, derenie, jarzębiny, czeremchy, szakłaki, oraz zestaw gatunków krzewów z różami, bzami, berberysem, leszczyną, wiciokrzewami, jałowcami i innymi gatunkami. Pistacja właściwa i pigwa, wprawdzie pochodzą z azjatyckich, wschodnich rubieży obszaru lasów owocowych, ale znacznie bliższe nam geograficznie – jarząb domowy i nieszpułka, są równie atrakcyjnymi drzewa owocowymi, które znakomicie radzą sobie w lasach owocowych Bałkanów, a także innych rejonów południowej Europy. Co ciekawe, uprawy drzew owocowych w ciepłej strefie Europy na stałe włączyły prawdziwie chińskie drzewo owocowe jakim jest nieśplik czyli Jabłko Boyma, a nie jabłoń azjatycką.
Podobnie, jak w Azji, także w Europie te luźne, owocowe formacje leśne porastają stoki gór opadające mniej lub bardziej stromo w doliny rzeczne. Od zawsze mnie dziwiło, że na stokach karpackiej rzeki Dunajec, opisuje się pięć sosen na niespełna hektarowym szczycie zarośniętym przez buczynę, tworzy rezerwat przyrody[7] i prowadzi stuletnie dyskusje naukowe na temat czy rośnie tam reliktowa sosna wdziarowa czy nie, a nie zauważa tysięcy hektarów bogatych lasów owocowych, które na wiosnę każdego roku bielą kwiatami wielkie obszary dobrze widoczne z dolinowych dróg. Gdyby zbadać wnikliwie tak zwany Pieniński Pas Skałkowy na wybranych odcinkach położonych o sto i lub dwieście kilometrów od Pienin Centralnych, to znaleźlibyśmy w nim całe enklawy doskonale zachowanych lasów owocowych ze śliwami (przynajmniej trzech gatunków), gruszami i jabłoniami oraz kilkunastoma innymi gatunkami drzew i krzewów owocowych. Przy czym warto wyjaśnić, że mam na myśli zarówno obszary na południe od Trzech Koron w kierunku Preszowa, Koszyc i Wiednia, jak też obszary leżące na północny-zachód w okolicach Nowego Targu.
Kłopoty z wydzielaniem wielu odmiennych środowisk roślinnych, uznawanych jeszcze niedawno per saldo za formacje związane z sukcesją leśną, skłaniają nas do uznania, że obok oczywistych zjawisk sukcesji, mamy do czynienia także z niezależnymi, osobnymi środowiskami i siedliskami z udziałem drzew i krzewów. Może rozwikłanie tych zagadek byłoby łatwiejsze, gdybyśmy przyjęli, że rozległe lasy owocowe ciągną się przez dwie trzecie Eurazji, aż po północne krańce Europy Środkowej? Jakie bariery (poza odległością) istnieją pomiędzy stokami gór Alatau i resztą Kazachstanu, a Ukrainą i Polską, które byłyby nie do przebycia przez rośliny o smacznych owocach? Tak zwane chińskie centrum dzikich przodków jabłoni domowej (obejmujące także tereny leżące w Korei i część Syberii) jest oddzielone od reszty Eurazji mocniejszymi barierami geograficznymi, które oczywiście także były sukcesywnie forsowane, ale już raczej z udziałem ludzi, a nie samej przyrody.
Uznanie za prawdopodobne istnienie, w nie tak dawnej przeszłości, olbrzymiej eurazjatyckiej strefy naturalnych lasów owocowych, jest inspirującym krokiem do koniecznej zmiany gospodarowania rolnego i leśnego. Jeżeli mamy poważnie zaplanować nasze życie w nowych warunkach klimatycznych dla rosnącej populacji ludzkiej, to forsowanie monokultur rolnych i leśnych, siłowo wprowadzanych i sztucznie utrzymywanych na terenach, na których rosły niegdyś luźne lasy owocowe o naturalnym charakterze, będzie porażką nauki i praktyki szeroko rozumianego rolnictwa. Potrzeba nam nauki o bioróżnorodności leśnej i trwałego ogrodnictwa, a nie przemysłowego rolnictwa nadzorowanego przez korporacje.
MS: Lechnica / Vathy Samos / Kraków 2024
[1] W bardzo pomocnej książce pt. Dzikie drzewa owocowe (wydanej przez Instytut Dendrologii PAN) wymienia się najważniejsze gatunki drzew owocowych naszej części Europy w nieco innej kolejności: Cerasus avium, Pyrus communis, Malus sylvestris
[2] Chrońmy Przyrodę Ojczystą, organ PAN, numer 1 z 1953 roku poza doniesieniami o lasach owocowych w ZSSR zamieszcza także całostronicową fotografię Stalina, który zmarł w tym właśnie roku.
[3] Opis zaczerpnąłem ze znakomitego wydawnictwa, którego poziom merytoryczny i artystyczny, jak dotąd w Polsce nie został osiągnięty ponownie (dziękuję artystce i kuratorce Joannie Sokołowskiej!): Apple. An Introduction. (Over and over and once again) Antje Majewski and Paweł Freisler Featuring Jimmie Durham, Agnieszka Polska, and Piotr Życiński / In collaboration with Fundacja Transformacja (Łódź) Joanna Sokołowska, Eckart Brandt (Boomgarden-Project), Transition Town Initiative, Jukomm im STEP, VHS, Stiftisches Humanistisches Gimnasium, Parks and Gardens Departament Mönchengladbach, NABU NRW, and tree nursery Baumschule Morjan Museum Abteiberg, Mönchengladbach
[4] Wszystkie cytaty pochodzą z niewielkiej, ale bardzo ciekawej książeczki, która jest relacją z podróży autora m. innymi po Azji (wtedy były to tzw. republiki radzieckie) – S.A. Pieniążek, Podróży sadowniczych ciąg dalszy, PWRiL, 2974 (cytaty kolejno ze stron: 168-169, 171, 172, 171, 173)
[5] Biogeography and phylogenetic relationships of Hyrcanion wild apple using cpDNA and ITS noncoding sequences, Hamed Yousefzadeh, Ali Khodadost, Hamid Abdollahi, Syed Shujeit Ali, Gregor Kozlovski & Hamid Bina, Systematic and Biodifersity, 17(3) 2019, s. 295-307
[6] Niezastąpiona jest w tym względzie monografia pt. Chránená krajinná oblast’ Karancs-Medves a Chránená krajinná oblast’ Cerová vrchovina. Na hranicy Novohradu a Gemera, redakcja Gábor Kiss (wydanie węgierskie) i Katarina Gaálová (wydanie słowackie), wydane wspólnymi siłami Parku Narodowego Bükk i Parku krajobrazowego Cerová vrchovina, Eger – Rimavská Sobota, 2010.
[7] Chodzi o rezerwat leśny Pusta Wielka w Beskidzie Sądeckim na terenie objętym ochroną jako Popradzki Park Krajobrazowy i obszar Natura 2000 – Ostoja Popradzka PLH120019. Rezerwat ma formalnie 2,58 ha powierzchni, ale ponieważ położony jest na 800 m n.p.m. to od czasu utworzenia w roku 1963, nie dotarła do niego żadna ekspedycja naukowa. Wyżej przytoczoną opinię wyrobiłem sobie podczas rutynowych kontroli stanów rezerwatów w czasie mojej pracy zawodowej.
Comments
Trackbacks & Pingbacks
[…] leśny mianownik został zapomniany. Wcześniej opisałem w Drodze roślin moją koncepcję eurazjatyckich lasów owocowych, teraz zajmę się fascynującym przykładem lasów deszczowych strefy umiarkowanej. Wygląda na […]