Kilka godzin w raju (botanika)
W ostatnich dniach czerwca wyruszyliśmy z misją muzyczną do STANICY – niezależnego ośrodka sztuki współczesnej w Żylinie na Słowacji. Naszym celem był rekonesans dźwiękowy na drodze „do” i „w” samym artystycznym obiekcie zwanym „piramidą”, umieszczonym w górach nad wsią Sulov w Małej Fatrze. Tego rodzaju praca z dźwiękami otoczenia określana jest jako soundwalk, soundscapes… lub naszym własnym terminem: „soundtaste” ukutym w czasie mojej trzydziestoletniej już „kariery” eksperymentów z nagraniami terenowymi – fieldrecordings – zobaczcie sami na część dokumentacji i Flagę Świata !) Więcej na temat naszej wyprawy (wypraw) do „piramidy” znajdziecie w opisach przedsięwzięć Karpat Magicznych / The Magic Carpathians
Mała Fatra – grupa górska przecięta na dwie części doliną rzeki Wag, pod którą powstało miasto Żylina, objęta jest częściowo ochroną w postaci parku narodowego i są przynajmniej dwa główne powody aby tak było: fizjografia i botanika. Od dawna staram się zwracać większą uwagę na siedliska niż na gatunki, bo w mojej pracy takie podejście jest znacznie bardziej przydatne w skutecznej ochronie przyrody. W ochronie (obronie?) przyrody skupienie się na siedliskach daje dobre rezultaty, bo często chodzi o czas i ochraniając najcenniejsze siedliska dajemy sobie i innym więcej cennego czasu na szczegółowe inwentaryzacje. Takie podejście jest wynikiem wiedzy, ale też czystej logiki, która nie jest w świecie akademickich botaników normą, a polega ona na prostym fakcie braku możliwości prowadzenia inwentaryzacji i wieloletnich badań na siedlisku, które zostało zniszczone. Chroniąc np. formy górskich torfowisk zwaną młakami bez pudła ochronimy od kilku do kilkunastu chronionych gatunków, których stwierdzenie na takim stanowisku wymaga przynajmniej rocznych badań. Roczne badania najczęściej nie są wystarczające i z własnej praktyki wiem, że na 50 arowej powierzchni torfowiska z jedynym w Polsce stanowiskiem Primula farinosa „odkrywamy” nowe gatunki chronionych roślin po kilkunastu latach lustracji terenowych przeprowadzanych przez wybitnych botaników. Innym zagadnieniem jest, że najwięcej tych „odkryć” pochodzi od mniej u/znanych botaników, którym się chce jeszcze czegoś szukać? Tym zajmę się w nowej, znacznie zmienionej wersji Zielnika podróżnego… 🙂
Siedliska w Małej Fatrze już na pierwszy rzut oka obiecują wiele niespodzianek i ekscytujących spotkań z roślinami. Ciepłolubne zarośla, łąki, buczyny, wapienne i marglowe skały, przypominają nieco Pieniny, ale napotkaliśmy wiele roślin jakich w Pieninach nie znajdziemy. Pierwszy zestaw końca czerwca jaki rzuca się w oczy podczas spaceru od linii kolejowej z okolic Liptovskiej Teplicki do Sulova, to storczyki (podkolany, buławniki i… kilka innych) i wiosenne formy zimowita jesiennego (na fotografii mocno owocująca roślina!)… Dzikie ligustry, derenie jadalne, kalina hordowina, dziki berberys… te gatunki wiele powiedzą o siedlisku wprawniejszym botanikom. Łany dzikich gożdzików i czosnku dopowiedzą resztę. 🙂
Czym dalej w las… tym dalej (jak mawia nasza znajoma Anna K.) i napotykamy lilie złotogłów, pokrzyk wilcząjagodę i ostrożenie żółte… a to jedynie jeden z aspektów roślinnych siedlisk jakie zajmują. Jak wspominałem, naszym celem nie była botaniczna eksploracja, ale ten kilkugodzinny spacer był wielką przyjemnością. Mała Fatra ma opinię raju dla botaników (szczególnie słynie ze storczyków, najliczniej reprezentowanych na Słowacji), a trzeba koniecznie przyznać, że nasz szlak nie wiódł przez najbardziej cenne przyrodniczo rejony tych gór. Nawet taki krótki czas i to na przedpolu raju… dał nam wiele przyjemności i pozwala na zaplanowanie botanicznej wycieczki w okolice Sulova.
Fotografie piramidy zrobił Robo Blasko ze Stanicy, reszta to niezbyt udane dzieła moje i mojego telefonu z aparatem fotograficznym. Nie zabieranie dobrego aparatu na tego typu spacery po raju botaników powinno być karane … ale Steve Jobs uratował moje wspomnienia! 🙂