Drzewa, nasi (dużo) starsi bracia
Sporo się o drzewach mowi, sporo się pisze i sporo się ich wycina… Mimo irytujących akcji samorządów (gminnych, miejskich), które w wielu miejscach postawiły sobie za cel wyrugowanie prawdziwych drzew z wszystkich miejsc gdzie sięga ich władza (bo śmiecą, bo zagrażają, bo uczulają, bo zasłaniają…), faktem jest, że drzewami interesuje się bardzo wielu ludzi. Znacznie mniej ludzi drzewa sadzi i dba o nie, jeszcze mniej wie sporo o drzewach, a garstka pracuje z drzewami na wiele sposobów. Intrygujący jest (i nie do konca poznany) sposób wewnętrznego komunikowania się drzewa, a przecież są to czasem olbrzymie organizmy i od korzeni do czubka korony bywa nawet i kilkadziesiąt metrów! Jeszcze bardziej intrygujący jest sposób komunikowania się drzew pomiędzy sobą. Jeszcze nie tak dawno byłoby bardzo ryzkowne wspominać o możliwości komunikowania się drzew z innymi żywymi organizmami, w tym z ludźmi. Ryzyko to związane jest z wiarą (!) w to, że dopiero naukowe podejście wyjaśnia rzeczywistość jaką postrzegamy zmysłami, w tym subtelnymi zmysłami, które nie są dane wszystkim w jednakowym stopniu i wymagają doskonalenia i praktyki. To ryzyko zmalało od momentu gdy nauka zaakceptowała fakt zmysłowego życia roślin. Oczywiście istnieje niebezpieczeństwo, że teraz wielu ośmielonych wizjonerów (od tego, że nie opuszczają ich osobiste wizje wszystkiego) zacznie swobodnie pleść na temat tego co usłyszeli z wnętrza pni… 🙂 Już ustaliło się przekonanie, że drzewa są „przyjazne”, „dobre”, „wyrozumiałe”, „mądre” i „cierpliwe”… i rzecz jasna „sprawiedliwe” i „szlachetne”. Tak bardzo chcemy aby wszystko wokół nas było częścią nas samych, tak chcemy wierzyć, że to my stanowimy wzór wszelkich istnień, że bzdura goni bzdurę. Jest ładne, że raczej nie widzimy w drzewach złośliwych skurwieli i fałszywych przyjaciół czyhających na nasz okruch powodzenia… a byłoby to statystycznie bardziej zbliżone do cech z jakimi można wiązać nasz gatunek… przynajmniej z perspektywy drzew ( i myślenia o nich) w wielu miejscach na Zachodzie.
W Zielniku… sporo miejsca poświęciłem drzewom i ich kulturowym obrazom, a temat wraca na wszystkich warsztatach terenowych, kiedy tylko zgromadzeni studenci oderwą wzrok od ziół (najlepiej psychoaktywnych) i jadalnych „chwastów”… Niestety wszyscy nie zauważamy, że kształtują się obecnie nowe mity, nowe obiegi wiedzy i nowe podejścia do roślin. Jest tak zawsze, gdy dzieje się przewartościowanie na sporą skalę, gdy zmienia się, jak mawiają niektórzy, paradygmat.
Warto się zastanowić, co wspieramy?! Czy ustali się w zachodnich społeczeństwach praktyka przyzwalania na rugowanie roślin (drzew w miastach i przy drogach, dzikich ziół w obiegu handlowym, zastępowanie prawdziwych roślin hybrydami, które przypominają hodowlę kalekich służących z wieloma rękami i nogami, ale bez mózgów, wprowadzanie copyrightów na rośliny jadalne) i jednoczesne występowanie przeciwwagi w postaci eko-mód, eko-tendencji, „wizjonerów” utożsamiających się z drzewami w porywie zaciemnionego umysłu i środowiskowego trendu, albo żywności wymyślanej co kwartał od nowa? Te dwa światy dziwnie łatwo się wspierają i niepokojąco zawłaszczają mały już obszar, gdzie można pracować bez uprzedzeń, bez brania „jednej ze stron” i bez zbytniej egzaltacji, ale i ze swobodą.
Doskonałym przykładem na jedną z głównych tendencji w kształtowaniu nowego miejsca roślin w kulturze Zachodu,a jest zadziwiająca skłonność do przekonywania, namawiania, a w najbardziej eleganckim wydaniu do uzasadniania potrzeby ciągłego wywoływania u siebie i innych ekstatycznych halucynacji, zwanych z dużym i egoistycznym optymizmem – wizjami. W świecie podsycanych antagonizmów (społecznych, religijnych, rasowych, politycznych, etycznych itd.), wybujałych wpływów mediów, działania widocznych i ukrytych grup sterujących naszymi umysłami na wiele sposobów, zdumiewa jak wielu ludzi walczy o utratę resztek dyscypliny umysłowej, samokontroli, niezależnego osądu, cierpliwości, odporności na trudności i problemy, wytrwałości… Kierunek na „zrobienie sobie dobrze” nazywano już w czasach hipisowskiej rewolty (bo nie jest prawdą, że hipisi nie dopracowali się refleksji 🙂 ) celnym określeniem „instant zen” czyli natychmiastowym (na zawołanie…) urzeczywistnieniem. Mimo, że upłynęło już pół wieku od tej refleksji, to poetyka lenistwa ubrana w wielkie przemiany, pradawne rytuały i poszerzenie świadomośći (aby to zrobić warto ją posiadać w jakimś wyczuwalnym stopniu) kwitnie. Trudno przyjąć, że nie jest sztucznie podsycana z mniej chwalebnych powodów niż ustanowienie pokoju na świecie.
Drzewa i wszystkie inne rośliny wcale nie są „dobre”, nie są „sympatyczne” i nie żyją tu aby nauczać ludzi. Te istności są odmienne niż my, jako odrębne i funkcjonujące organizmy ukształtowały się znacznie wcześniej niż my. Prawie nic o nich nie wiemy, oprócz tego, że od nich (w sensie hostorycznym, ale i w każdej minucie życia) zależy nasze życie na tej, ukształtowanej przez organizmy komórkowe, a później rośliny, planecie. Zanim połączymy nasze komórki z ich komórkami w miłosnym uścisku wielkich wizji (i rzecz jasna jeszcze większej przemiany) nauczmy się je dostrzegać dostępnymi nam zmysłami. Zmysłami doskonalonymi, a nie wykoślawianymi w dziecięcej zabawie szukania wszystkiego co ochroni nas przed spotkaniem twarzą w twarz ze światem i naszą ograniczonością. Każdy poważny „widzący” z wszystkich tradycji bliskich naturze, powie Wam to samo, ale i on musi z czegoś żyć, a cierpliwości i lat wytrwałej i bolesnej praktyki jakoś nikt nie chce kupować…
Polecam ciekawą lekturę dotyczącą roślin pt. Drzewa mówią… https://nytuan.files.wordpress.com/2010/09/drzewa.pdf
Na fotografiach: pień osiki o dwóch odmiennych fakturach kory (fot. MS) uczy nas o dualności czy nie-dualności świata… 🙂 oraz eksperymentalne, nocne nasłuchiwanie wnętrza osiki w Beskidzie Sądeckim (MS, Anna Nacher, Mirek Badura, 2012) – fot. Bogdan Kiwak.
Opowiadałem już to wiele razy… z pnia osiki doszedł nas głos Madonny… po lekturze polecanego tekstu, będziecie wiedzieli dlaczego. 🙂