Dron zamiast buta
W mojej pracy spotykam się z ekstremalnie zagrożonymi siedliskami o małych powierzchniach, a do tego leżącymi na terenach i miejscach trudno dostępnych. Wydaje się, że zagrożenia i tereny trudno dostępne są w sprzeczności, no bo jak trudno dostępne, to nie mogą być zagrożone…?! Niestety, tak nie jest i bywa często, że małe powierzchniowo siedliska są niszczone w sposób nie do końca świadomy jako nierozpoznawalne (lub bagatelizowane) części większych całości. Aby nie być gołosłownym, podam takie oto przykłady: 1/ młaka górska o pow. ok. 40 arów, na której na 1 m kwadratowym bywa kilkanaście gatunków roślin chronionych, w tym ostatnie w Polsce okazy Primula farinosa, 2/ grzbiet ostrej skały ze stanowiskiem dębika ośmiopłatkowego o pow. 1-2 arów, 3/ strome i pionowe skałki w pewnym rezerwacie w Małych Pieninach, miejsce gniazdowania puchacza, ale także siedlisko naskalne z interesującymi roślinami, 4/ leśna, osuwiskowa młaka z niedostępną, bagnistą częścią…5/ obszary torfowiskowe, a wnich najciekawsze miejsca, które są zazwyczaj niedostępne… wystarczy? 🙂 Do tego typu przyrodniczych rodzynków, dochodzą doliny rzek i potoków, które ulegają cyklicznym zmianom kształtowanym przez wezbrania i powodzie… gniazda wiatrołomów i obszary zabudowane bez zezwolenia. Dotarcie na tego typu tereny i dokładne zorientowanie się w ich sytuacji nie jest możliwe bez zdjęć i filmów zrobionych z góry… ale tanich, powtarzalnych i dokładnych, także w sensie bliskości obiektów i możliwości dowolnego zaglądania w interesujące fragmenty. Do tego typu pracy nadaje się doskonale lekki dron z podwieszoną kamerą.
Dzięki współpracy z firmą Eri.pl udało się przetestować możliwości kontroli siedliska młaki górskiej i ścian skalnych, a także oceny sytuacji gospodarki leśnej i sieci dróg w górskich obszarach leśnych i pasterskich. Samo „latanie” dronem to świetna zabawa, ale wyniki tych lotów daje rewelacyjny materiał zawodowy. Specjalne okulary dają możliwość zaglądania (z jednoczesną rejestracją) w interesujące miejsca, a lot może być realizowany od kilku centymetrów nad ziemią, do blisko 1 km wysokości! W naszym wypadku dron to urządzenie o czterech śmigłach, które przypomina mały helikopter. Szef Firmy Eri.pl nakręcił według moich wskazówek świetny film z terenu młaki z Primula farinosa. To ostatnie w Polsce stanowisko pierwiosnki omączonej zaczyna być zagrożone ilością osób, które zmuszone są do wejścia na teren młaki dla prowadzenia badań… a z pomocą drona wystarczy stać kilkadziesiąt metrów dalej, bo zasięg tej maszyny latającej 🙂 to 2 km!
Wiem, że drony (rozumiane raczej jako samoloty bezzałogowe) mają słabą prasę, co związane jest z misjami wojskowymi, ale w pracy kogoś kto ma zarządzać obszarami chronionymi ten system kontroli jest bezkonkurencyjny. Pamiętam dyskusję wokół badań telemetrycznych i opory jakie budziły „obroże” zakładane rysiom i wilkom, ale informacje jakie udało się zdobyć z pomocą tego systemu pozwalają chronić gatunki w konkretny i skuteczny sposób, który różni się od pięknego i eleganckiego aktu wpisania na listę gatunków chronionych. Może uda się opracować program identyfikujący gatunki i będziemy mogli liczyć niektóre z nich bez jednoczesnego deptania…
Film i fotografie z drona defenitywnie zmienią postrzeganie pewnych zagadnień, a szczególnie cieszy mnie ich pomoc w dyskusji o zagęszczaniu dróg leśnych. Teraz wygląda ona tak: gestość dróg leśnych jest zbyt duża i odpowiedź: mylicie się, gęstość dróg zbliża się dopiero do optimum i nie jest duża, bo część z nich to szlaki zrywkowe , a nie drogi. Jestem bardzo ciekawy czy strona „leśna” rozróżni na filmie z drona drogi leśne i szlaki zrywkowe… chętnie bym to zobaczył!
A argument, że drony podpatrują i tracimy kolejne obszary prywatności? Użycie ich w mojej, dość niewdzięcznej pracy pozwoli na podniesienie skuteczności, co przy słabości sektora ochrony przyrody w Polsce nie jest do pogardzenia. Pozostawienie dronów jedynie w gestii wojska i filmowania sportów ekstremalnych czy zabawy, niczego nie zmieni w tej kwestii…
Na moich fotografiach dron i akcja terenowa, a na rewelacyjnych panoramach z drona: Wąwóz Homole i widok na pogranicze Beskidu Sądeckiego i Małych Pienin.
Stanisław Nanek
Do monitorowania większych obszarów można wykorzystać mały samolot a wykorzystanie kamery z innym obiektywem daje możliwość wykonania podkładu kartograficznego na podstawie zdjęć i wykonania ortofotomapy (taka mapa ze zdjęć) czy modelu 3D, plus zastosowania samolotu dłuższy czas przelotu ok.40 minut w porównaniu z dronem ok. 10-15min, minus nie można „zaglądnąć” w interesujący fragment nisko nad ziemią. Taki materiał można załadować do otwartego systemu typu GIS i to byłaby niezła baza do opracowań naukowych. Kompromisem pomiędzy dronem a samolotem byłoby mini-sterowiec który łączył by obie funkcjonalności drona i samolotu (długi czas przelotu, możliwość niskiego lotu) poza tym wytarzał by mniej hałasu niż dron. Niestety jeszcze nikt nie produkuje chyba maszyn tego typu. Można by zautomatyzować cały proces przelotu zbierania informacji jak i ich wstępnego przetworzenia. Do rozpoznawania obiektów na zdjęciach można zastosować np. model społecznościowy czyli udostępniona platforma do ręcznego poszukiwania na zdjęciach obiektów przez zainteresowane tym osoby lub automatycznie za pomocą specjalnego oprogramowania (zastosowanie sieci neuronowych) które uczy się wykrywać obiekty na zdjęciach. Z tego co wiem przed rokiem 2000 był wykonywany pomiar parku chyba głównie do celów naukowych.
Stanisław Nanek
Mój komentarz (na gorąco) miał raczej zwrócić uwagę na możliwości/techniki jakie można wykorzystać obecnie (ze względu na zainteresowania/wiedzę połączoną z moim zawodem). Rozwiązania komercyjne faktycznie sporo kosztują, z tym że nie są konieczne aby spróbować urzeczywistnić jakiś pomysł metodą „gospodarczą” która o wiele mniej kosztuje. Ze swojej strony mogę zaoferować pomoc na razie chyba tylko teoretyczną ale w niedługim okresie czasu planuję zakupić drona więc mogłaby się przekształcić w praktyczną. Pozdrawiam i służę swoją wiedzą i chęcią eksperymentowania w ciekawych pomysłach.