kafirowoc
Pewnie wielu czytelników zna doskonale suszone liście kaffiru, które dodają aromatu sosom i zupom kuchni azjatyckiej. Można kupić paczuszki tych liści także u nas i polecam, bo zmieniają kuchnie w jeszcze bardziej aromatyczne miejsce i znajdują natychmiast swe stałe miejsce, tuż obok kardamonu, goździków czy szafranu. Aromat tej przyprawy jest wyczuwalny w każdej potrawie i nie pomylicie go z niczym innym. Od jakiegoś czasu moje zainteresowanie kaffirem przybierało formy uporczywego poszukiwania nasion lub sadzonek tego drzewka. I tak zaczęła się przygoda z kaffirem…
Polska nazwa tego cytrusa to papeda, powszechnie stosowana to kaffir, a w Indonezji nazywają tę limonkę – jeruk obat czyli – cytrus lekarski. Botanicy uznali obecnie jedną nazwę łacińską (chociaż ma wiele synonimów) i brzmi ona: Citrus hystrix. Polska nazwa nijak się ma do powszechnie używanych i możemy sobie ją darować. Także nazwa kaffir czy kafir jest kontekstowa i nie zawsze bywa dobrze odbierana, bo mianem kafir Arabowie nazywali nie-muzułmanów. Angielskie źrodła proponują używanie nazwy – makrut. Mnie osobiscie najbardzie odpowiada (a odpowiada też zastosowaniom rośliny) prosta nazwa – cytrus lekarski. Jak widać (a jest to tylko kilka z wielu stosowanych nazw tej rośliny) limonka ta musiała zajmować wiele nacji i budzić mocne zainteresowanie? Dlaczego?
Najczęściej mamy do czynienia z liśćmi cytrusa lekarskiego i to z liśćmi suszonymi. W paczuszkach znajdziemy niezbyt duże liście o fantastycznym aromacie (ale nie jest on wieczny…) i nie zobaczymy, że liście te w stanie świeżym mają bardzo ciekawy kształt – są „podwójne” bo blaszka liściowa jest ukształtowana w dwa listki połączone ze sobą i rosnące na jednym „ogonku” liściowym. Liście są zielone, błyszczące, pachnące i dość twarde. Na targach od Indii przez Indonezje po Filipiny można kupić świeże liście w pęczkach i te dopiero dają moc potrawom! 🙂  Mniej znanymi są bardzo charaktersytyczne owoce tego cytrusa – przypominające limonki, ale z silnie sfałdowaną skórką. Nie można ich pomylić z innymi limonkami. Podobno trafiają się one czasem w handlu, ale moje poszukiwania w Londynie, we Włoszech, w Sztokholmie, niestety  nie przyniosły rezultatów. A muszę przyznać, że szukałem nie tylko ja, ale spora grupka osób, które z cierpliwością znoszą moje rozmaite dociekania i pilne zazwyczaj 🙂 prośby! Wszystkim zainteresowanym pięknie dziękuję i mam nadzieję, że tym tekstem się trochę wytłumaczę?!
kafirowocnasiona
Szukałem owoców z nadzieją, że znajdę w nich pestki, a te przywiodą mnie do pięknego, własnego gaju makrutowego na balkonie w Krakowie i na werandzie w Biotopie Lechnica… Okazało się, że owoce są tak samo cenne jak liście i służą na wiele sposobów w stanie suszonym (całe lub skórka), soku, oleju i olejków aromatycznych! Dalej i dalej… okazało się szybko, że cytrus lekarski jest jedną z roślin wykorzystywanych w Royal Thai Herbalism czyli systemie leczniczym bardzo bliskim indyjskiej Ayurvedzie. Jak to często bywa, okazało się, że zastosowanie przyprawowe limonki makrut skrywa tylko jej poważne znaczenie i zarazem odkrywa znaczenie nazwy miejscowej – cytrus lekarski. W podręcznikach do Ayurvedy kategoria „cytrus” w znacznym stopniu odnosi się do tej małej limonki, przynajmniej w kilku zastosowaniach. Sami rozumiecie jaki ból rozdziera serce etnobotanika, kiedy natrafia na tego rodzaju roślinę, a nasion i sadzonek jak nie było tak nie ma. No, chyba, że jest to etnobotanik teoretyk, ale to dla mnie wykluczające się określenia.
Jest takie zjawisko (przynajmniej ja go doświadczam od lat, a potwierdza go też moja żona i bliżsi znajomi), że kiedy skupiam się na jakimś temacie i wykaże dostateczną dozę uporu, konsekwencji, ale też i podtrzymywania płomienia entuzjazmu 🙂 , to sprawy w pewnym momencie idą lawinowo! I tak było w tym wypadku…
Mój przyjaciel, stały konsultant i życzliwy dostawca wielu ciekawych sadzonek do Biotopu, a przy tym profesor ogrodnictwa – Piotr Siwek, dał mi cynk, że wybiera się do Tajlandii… Nagle wszystko stało się możliwe, bo dobry znawca roślin użytkowych udaje się do centrum ojczyzny poszukiwanej limonki… 🙂 Kiedy po trzech tygodniach dostałem sms z oczekiwaną treścią – „mam owoce kaffiru! Ale szukam dalej… „ myślałem, że to wszystko… Ale nie, bo jak lawina to lawina… i na drugi dzień, podczas etnobotanicznego spotkania w krakowskiej księgarni Bonobo (a spotykamy się tam raz w miesiącu przez cały najbliższy rok z wakacyjną przerwą) niespodziewanie wyłoniła się miła postać i podarowała mi książkę A Thai Herbal. Traditional Recipes for Health and Harmony, C. Pierce Salguero. Moja kolekcja książek kupowanych w/ lub o Azji, wzbogaciła się pięknie i polecę tylko zainteresowanym np. Plants from the Markets of Thailnad (to dla każdego, kto wybiera się do Tajlandii, aby nie znajdował tam jedynie kapusty…), a dla moich dociekliwych kolegów etnobotaników – Plants and People of the Golden Triangle: Ethnobotany of the Hill Tribes of Northern Thailand, Andersona z kolegami. Książki te pochodzą z lat 90. XX wieku, ale w wielu księgarniach i antykwariatach w Indiach, Tajlandii… znajdziecie te lub inne.
kafirpiotrs
kafirseedskafirbook
 
Owoce i nasiona kupione w sklepie ogrodniczym w Bangkoku dają nadzieję na zrealizowanie planu uprawy gaju kaffirowego w domu… ?! W swej ojczyźnie (ojczyznach?) limonka makrut dorasta sporych rozmiarów, bo sięga nawet około 10 m wysokości, ale zazwyczaj to drzewko, które nie przekracza 2 m. Jest dość mocno „kolczaste”, ale taki rozmiar zmniejszony o cięcie do 1 m daje szansę na uprawę u nas. Według wielu doświadczonych ogrodników cytrus lekarski daje się uprawiać w naszym kilmacie w donicach czy pojemnikach wystawianych na lato do ogrodu, taras lub na balkon. Kluczowe są miesiące zimowe, ale to już inna bajka.
Lecznicze znaczenie naszej limonki, to osobna sprawa i dociekliwi czytelnicy poczytają o nich w internecie, a zainteresowanym jedynie aromatem nie są one potrzebne. W mojej opinii cytrus lekarski warto włączyć na stałe do naszej kuchni i życia. Trochę fotografii robionych „na szybko” telefonem 🙂 przybliży Wam cytrus lekarski…
Jeżeli gdzieś zobaczycie w Polsce limonkę kaffir (ale owoce nie liście!) to dajcie znać! Warto tego cytrusa spopularyzować we wszelkich postaciach!
kafirbookkot-jpg