survaMaski
Bułgaria w kulturze popularnej Polski, jawi się jako kraina słońca, plaż i niegdysiejszego, socjalistycznego raju wakacyjnego nad Morzem Czarnym. Tymaczasem, Bułgaria jest raczej krainą gór, z których Piryn, Riła i Rodopy są w części znane i bywały popularne, ale Stara Planina i np. Strandża już niespecjalnie. Wszyscy, którzy się interesują starą kulturą Karpat, powinni chociaż raz wniknąć w Starą Planinę i posiedzieć chwilę na szczytach ( a mają blisko 3 tys. m n.p.m.) i grzbietach Pirynu, Riły i Rodopów. Jeżeli jest ktoś, kto interesuje się pasterstwem transhumancyjnym, to Strandża i Rodopy wydają się bardzo interesujące i oferujące obserwacje tradycji, które wcale tam nie wygasły. Takie wyprawy pozwalają na wpuszczenie nieco ożywczego powiewu do monotonnych dyskusji i stale powtarzanych „prawdach” o nomadach Europy i mitycznych Wołochach.
W ostatnim czasie (a bywam w Bułgarii od 45 lat! więc wiem co i jak się tam zmieniało), za sprawą poważnego zniszczenia i przejęcia bułgarskiego wybrzeża Morza Czarnego na rozmaite formy rekreacji i masowej turystyki, odpada w moim przypadku rozwiązywanie bułgarskiego dylematu: morze czy góry? Zdecydowanie „w góry”! Niestety i w swoich górach, Bułgaria funduje sobie samobójcze niszczenie Pirynu i Riły, ale jest jeszcze wiele miejsc gdzie warto się wybrać.
survaRomski1
survaMaskNat
Zimowy wypad do Bułgarii planowaliśmy już od dawna, bo w styczniu odbywają się tu spotkania i festiwale nazywane SURVA. Są oparte o bardzo stare ryty i zwyczaje, których podstawowymi elementami są maski/stroje, rytualna muzyka i tańce. Dla bardziej wprawnych obserwatorów jest oczywiste, że wiele symbolicznych zachowań odnosi się do świata zwierząt i roślin. SURVA jest doskonałą okazją do terenowego studiowania etnobiologii. W moim Zielniku Podróżnym opisywałem survakane i survaczki (s. 159-162) czyli zastosowanie derenia jadalnego do wyplatania survaczki, obrzędowej „packi” do przeprowadzania czynności survakane czyli bezkarnego (a nawet zwyczajowo nagradzanego) walenia po plecach starszych w rodzinie… 🙂 jakie odbywa się wokół nowego roku.
Surva jest rytualnym spotkaniem gdzie praktykowane są rozmaite zachowania, które kultywuje dana wieś, społeczność, region. Bułgarski SURVA Fest. w Perniku k/ Sofii gromadzi reprezentantów wielu wsi z całej Bułgarii, którzy przez trzy dni skupiają się na tej celebracji. Jest bardzo interesujące, że SURVA przetrwała czas socjalizmu, jest w często w żartobliwej opozycji wobec cerkiewnego kleru, a obecnie przeżywa fascynujące wzbogacenie o uczestników ze środowisk poza wioskowych z dużą ilością kobiet w rozmaitym wieku, w tym młodych dziewcząt! Tu się nie da etnobiologii studiować bez obycia w nowych zjawiskach społecznych. O tym więcej w mojej nowej książce (którą powoli pisze po wielokrotnej zmianie koncepcji), a tu skupie się na roślinach… 🙂
survaDziewDzownki
SURVA wg. mojej wiedzy jest świętem i cyklem rytualnych spotkań raczej żegnającym zimę, niż witającymi wiosnę, ale i ten aspekt jest w niej widoczny. Wiosenne akcenty to rzecz jasna zielone cześci roślin, w tym wypadku gałązki bukszpanu (Buxus serpenvirens) ujęte w rozmaite instalacje, od „zielonego dziada”, po gałązki zatknięte na kijach pasterskich, czy za grube skarpety tuż nad butami. Bukszpan jest zimozielonym krzewem, który przybył do Bułgarii z daleka wraz z tradycją monastyczną. Nie widziałem klasztoru, cerkwi lub innego miejsca związanego z kultem religijnym w Bułgarii bez krzewów, żywopłotów lub chciaż krzaczka bukszpanu. Jego zimotrwałość czyni go symbolem zwyciężania życia (wiosna) nad śmiercią (zima), ale dlaczego bukszpan i jakimi drogami przybył… to osobny temat. Inny gatunek krzewu o zimozielonych pędach to mirt (Myrtus communis) i na zdrowy umysł biogeograficzny 🙂 to on powinien pełnić podobne role i… pełni je, ale w mniejszym stopniu i raczej znajdziemy go w starych klasztorach niż w ludowym obiegu!?
survadziadBukszp2
survaDziadBuksz1
survaBuszkKije
Inne roślinne akcenty, to tradycyjne roślinne pokarmy i wypieki rytualne – chleby z przybraniem „choinkowym” i instalacje survaczek z suszonymi owocami i zbożem (kukurydza) jako przypomnienie powitania nowego roku. Opisuje tu gatunki roślin i rodzaje instalacji, ale równie ważne jest ich prezentowanie, podnoszenie ku górze, ku słońcu, ku wiośnie! Zachowania w rodzaju tańców, rytualnych rytmicznych podskoków w przybraniu z ciężkich dzwonków pasterskich (niektórzy tancerze mieli na sobie 50-70 kg tych dzwonków), sugestywne elementy muzyczne realizowane przez ograniczony zestaw instrumentów (tapan, dzwonki, gadułka, gajdy, zurna, głos) w postaci nieograniczonych wariantów podobnych tematów, dawały wspaniałe i mocne doznania silnych wezbrań energetycznych. W obliczu nijakości i słabości oferowanych przez pop-kulturę muzycznych doznań, było to bardzo interesujące doświadczenie i dotknięcie czegoś autentycznego. Każdy rodzaj instrumentów to osobna opowieść, ale tutaj tylko dodam, że gadułki w wersji ludowej zupełnie odbiegają od tych „uświęconych” etnomuzykologicznymi normami i wzorami. Skorupy żółwi jako rezonatory prostych form instrumentów smyczkowych i zurny ręcznie wystrugane z grubych konarów plus wielkie i małe bębny tapan… a do tego kilka rodzajów dzwonków, a pośród nich te, które kompletuje od kilkunastu lat i które poza Bułgarią znajdziemy jedynie na północy Afryki (!), to osobne i fascynujące tematy! Na wielu straganach oferowano prawdziwe perełki w postaci autorskich wersji noży (te z rękojeściami z ptasich kości biły nawet samskie noże z Johkamohka), ale bywały także dość osobliwe artefakty w postaci erotycznych „rajskich” płaskorzeźb, wystawianych razem z wykonanymi tą samą techniką „świętych” podobizn… Jeżeli jaszczur ten (zamiast węża) jest owocożerną iguaną, to prawda etnobiologiczna jest w tym dziele znacznie bardziej realistyczna niż w innych interpretacjach rajskich wydarzeń…
survaNaked1
Maski i całe instalacje postaci jak z sennych wizji, reprezentują w tłumie ludzi przybywających na SURVA Fest. element hybrydyczny, nie(całkiem) ludzki lub całkiem(nie) ludzki… co jest znakomitym i bardzo zwyczajnie autentycznym obcowaniem z prawdziwym światem, który jest znacznie bardziej złożony niż się to wielu wydaje. Warto tu zaznaczyć, że tysiące ludzi, ktorzy całymi rodzinami przybywają na SURVA Fest. do Pernika to uczestnicy, nie tylko widzowie. Najbardziej zwraca uwagę to, że radość zabawy i obcowania z autentycznym przejawem energii miejsca jest tak duża, że nikomu nie przeszkadza obecność całego tego pop-kulturowego modułu festynowego w postaci baloników, kolorowego badziewia na straganach, różowej waty cukrowej i setek miejsc gdzie na oczach klientów przygotowuje się jedzenie w rodzaju grilowanego mięsa, słodkich „pączków” i wielu innych specjałów. Sam Pernik jest przemysłowym (czy raczej post-przemysłowym) miasteczkiem z ruinami zakładów, kominów i socjalistycznym rozkładem miasta. Mimo, że w Perniku jest jakaś pozostałość tego co nazywamy zazwyczaj „starówką”, to Festiwal odbywa się na głównym, „nowym” placu i okolicznych „prospektach”. Może dlatego, że taka dawka energii nie potrzebuje specjalnej oprawy, bo może się odbywać wszędzie. SURVA jest tak popularna, że korki na drodze z Sofii do Pernika wydłużały dojazd, który powinien trwać ok. 35 minut do 2 godzin…
Po uczestniczeniu w SURVA Fest. 2018 i zgromadzeniu pokaźnej dokumentacji (najcenniejsze są nagrania terenowe, ale potrwa zanim je udostępnimy w formie jakiegoś wydawnictwa lub sampli) poczuliśmy potrzebę wyciszenia, wejścia w góry, samotności. Bułgaria zna takie miejsca i my znamy te miejsca w Bułgarii… Pojechaliśmy z Sofii (już wygodnym odcinkiem autostrady, nie jak kiedyś drogą z tysiącem dziur i zakrętów) do wsi Rila i potem stromo w góry, do mojego ulubionego klasztoru Rilski Monastyr. I tym razem powołam się na swój własny tekst z Zielnika Podróżnego, gdzie na str. 140 – 177 (sporo!) opisuję letnie odwiedziny w Klasztorze i Pustelni pod Maljowicą.
monastyrBrama
monastyrZdravec
monastyrBukszp
Tam, w okolicach Pustelni Ivana Rilskiego napotkaliśmy kilka bardzo interesujących roślin, jakby na potwierdzenie tego, co zapowiadała SURVA w Perniku. Poza bukszpanem i „zdravcem” (Geranium), bułgarską rośliną pomyślności, najważniejsze w kontekście wiosny (bo w kulturze celtyckiej napotkanie pierwszych kwiatów potwierdza wiosenne świętowanie na samym początku lutego!) było napotkanie kwitnących okazów i kęp bałkańskiego ciemiernika Helleborus odorus, w tym samym miejscu wyłaniały się kwiaty miodunki czerwonej Pulmonaria rubra.monastyrCiemier3
monastyrCiemier1
monastyrMiodunWszystko to znajdowaliśmy na stromym stoku pośród bukowego lasu z enklawami bardzo interesujących siedlisk leśnych z ekstremalnie dla mnie ciekawymi dębami Quercus protoroburoides, który jest najprawdopoodbniej endemitem Riły
monastyrDabczy jaworami bałkańskimi (klon Heldreicha) Acer heldreichii, klonami hyrkanskimi (Acer hyrcanum), albo chmielograbami europejskimi (Ostrya carpinifolia). Wyżej rosły kępy jodły i być może była to nawet sama jodła Borysa (jodła bułgarska – Abies borisii-regis). Wszędzie niżej łatwo przyglądać się drzewostanom sosny rumelijskiej (Pinus peuce)…
Dopiero wstępnie opracowuję dokumentację z SURVA Fest. i wypadu do Klasztoru i na stoki Maljowicy, jest sporo ciekawych i inspirujących wątków, pewnie coś pomieszczę w nowej książce, a także jeszcze opiszę bardzo ciekawy powrót z tej eskapady przez góry w Serbii… 🙂
Bułgaria zimą lub wczesną wiosną wydaje się być bardzo obiecującym celem etnobiologicznych wypadów i będziemy je kontynuowali. 🙂