Droga Roślin (8) Bioróżnorodność polskich lasów albo – czy leci z nami pilot?
Podwyższanie bioróżnorodności lasów i odnowa stylu prowadzenia gospodarki leśnej, a więc życzenia jakie mogły nam przyjść do głowy, po blisko dekadzie zwyczajnego leśnego rozboju, skrywanego przez msze polowe, hejnalistów, wznoszenie leśnych kaplic i wożenia się karocami z biskupami, bez pilnego zreformowania gospodarstw szkółkarskich, pozostaną obietnicami bez pokrycia.
Dla odzyskania wiarygodności przez LP nie wystarczy „powieszenie” dwóch filmików na fejsbuku nagranych przez zdolnych i chętnych pracowników nadleśnictw, rozmiłowanych w rydzach, szyszkach i prastarych kniejach, rozprawiających mądrze i wesoło o leśnych sprawach. Potrzebujemy raczej wiarygodnych działań z jasnym planem na przyszłość, która nie wygląda na łatwą. Miło już było, dawno temu o ile wierzyć legendzie.
Podwyższanie bioróżnorodności lasów jest praktycznym wyrazem dążenia do ich trwałości i spełniania przez nie wszystkich funkcji ekologicznych i społecznych.
Nie mając do dyspozycji różnorodnego materiału sadzeniowego, wyprodukowanego w dostatecznych ilościach, w postaci drzew i krzewów o wybitnym znaczeniu biocenotycznym nie uda się niczego naprawdę zmienić. Nawet tym, którzy szczerze chcieli spróbować, bo z pustego i Salomon nie naleje.
Można pokusić się o twierdzenie, że buk, dąb, jodła, świerk, sosna i modrzew, czasem też olsza czarna i jesion, to dzisiaj właściwie jedyne gatunki jakie zastaniemy (i to nie wszystkie naraz) w szkółkach leśnych. Tłumaczy się to tym, że są to gatunki „podstawowe” i „gatunki lasotwórcze”. Tak, prawdziwe leśnictwo zna takie pojęcia, ale obecnie oznaczają one gatunki dające drewno odpowiadające wymaganiom koncernów i technologii plantacyjnej uprawy drzew. Pewny wpływ na zestaw gatunków, uznanych za „podstawowe”, ma także nadzwyczajnie, wręcz obsesyjnie ważna dla LP tzw. gospodarka łowiecka. Poza „podstawowymi”, innych gatunków Lasy Państwowe najwyraźniej nie potrzebują. Jeżeli
jakieś znajdziemy w szkółce, to tylko dlatego, że konkretni leśnicy rozumieją doskonale potrzebę ich obecności w lesie.
Tymczasem jest przynajmniej pół setki gatunków, które powinny rosnąć w normalnych lasach obok tych „podstawowych”. Dla ułatwienia (a także jako realista) proponuję trzydzieści gatunków do wyboru. Idąc dalej w duchu realnie ocenianych możliwości LP, na początek zmian w szkółkach, proponuję wybrać około dziesięciu gatunków jakie powinny znaleźć się w ciągłej uprawie w zgodzie ze specyfiką siedliskową obszaru, dla którego pracuje szkółka leśna.
Mój negocjacyjny zestaw około 30 gatunków, to: trześnia Prunus avium, wiśnia pospolita Prunus cerasus (a dla ambitnych, może też wiśnia karłowata Prunus fruticosa w niektórych rejonach Polski), jabłoń leśna płonka Malus domestica, grusza Pyrus communis, czeremacha Padus avium, kalina koralowa Viburnum opulus, brzoza Betula pendula, lipa drobnolistna Tilia cordata i lipa szerokolistna Tilia platyphyllos, jawor Acer pseudoplatanus, klon polny Acer campestre, cis Taxus baccata, topola biala Populus alba i topola czarna Populus nigra, jesion wyniosły Fraxinus excelsior, olcha czarna Alnus glutinosa i olsza szara Alnus incana, głóg dwuszyjkowy Crataegus laevigata i głóg jednoszyjkowy Crataegus monogyna, szakłak Rhamnus cathartica, bez czarny Sambucus nigra, jesion wyniosły Fraxinus excelsior, wiąz polny Ulmus minor i wiąz szypułkowy Ulmus laevis, jarzębina koralowa Sorbus aucuparia, a także jarząb brekinia Sorbus torminalis, leszczyna Corylus avellana i kłokoczka południowa Staphylea pinnata. Należy także rozważyć wprowadzenie do upraw szkółkowych kilka rodzimych gatunków porzeczek i róż.

Zainteresowanym, proponuję konkretne ćwiczenie i zarazem odpowiedź na sakramentalne
pytanie: „co ja mogę zrobić”?
Proszę, znajdźcie najbliższą szkółkę leśną zaopatrującą nadleśnictwo/nadleśnictwa w Waszym regionie Polski i zadzwońcie tam lub lepiej wpadnijcie w odwiedziny, aby ustalić jakie inne gatunki (poza: bukiem, dębami, jodłą, świerkiem, sosną i modrzewiem) ma „w produkcji” na następne lata?
Zapytajcie o drzewa i o krzewy o znaczeniu biocenotycznym (czytaj: kwitnące i dające jadalne owoce, przechwytujące wodę opadową i dwutlenek węgla, a także dostarczających materii organicznej o rozmaitych właściwościach), które w prawdziwym lesie wypełniają niższe piętra, nisze ekologiczne i budują ochronne ściany lasu, co powoduje zwielokrotnienie efektów ekologicznych, płynących z tej samej jednostki powierzchni pokrytej jedynie jednogatunkową plantacją. Zanotujcie wyniki wywiadu w szkółce, wpisując konkretne gatunki poza podstawowym kanonem, który także sobie zapiszcie w drugiej kolumnie oznaczając ich orientacyjne ilości na rok.
Czas na punktację i wyłonienie liderów!
Proponuję, aby przyjąć następującą punktację: za pięć gatunków drzew poza stałymi „lasotwórczymi” (wymienionymi wyżej) ocena dostateczna, o ile nie będzie w tej „piątce” jesionu, olszy czarnej, brzozy i klona zwyczajnego.
Ocena dobra za osiem gatunków z podanych do wyboru (bez gatunków „podstawowych”), a ocena „szkółka przyszłości” za pięć gatunków drzew i pięć gatunków krzewów z podanego zestawu do wyboru plus miejscowy „administracyjny zestaw podstawowy”.
Wasze badania opublikujcie na FB, w prasie lokalnej i podajcie politykom i gminom z zapytaniem: co z przyszłością naszych (podkreślam: naszych) lasów?
Postępujcie z uzyskaną wiedzą według powiedzenia: kropla drąży skałę!
Pamiętajcie o proporcjach, a te zazwyczaj nieco studzą nasz zachwyt różnorodnością zastaną w przemysłowych szkółkach leśnych. Jeżeli sadzonek sosny jest 100 tysięcy, a brzozy sto sztuk i jarzębiny 50 sztuk, a do tego 30 sztuk lipy, to nasza radość jest nieco przedwczesna.
Mimo wszystko, cieszmy się i z tego, ale żądajmy znacznie więcej.
Szkółki leśne są zbyt duże, podlegają przemysłowej logice wydajności i nie ma w nich miejsca na prawdziwy bioregionalizm gatunkowy. Jest najwyższy czas, aby zmieniać same szkółki i charakter prowadzonych w nich upraw. Ta zmiana pociągnie za sobą poważną reorganizację i potrwa od trzech do pięciu lat od chwili rozpoczęcia działań, ale jeżeli się tego nie zrobi, to wszelkie planowanie lasów o wysokiej bioróżnorodności jest jedynie obietnicą bez pokrycia. To papierowa kosmetyka i amunicja do gadania przy zielonym suknie pod wypchanym ryjem dzika. Nie doprowadzi to do działania dla pozytywnej zmiany.
Pamiętajmy, że LP gospodaruje w buforowych strefach wokół miast i ośrodków przemysłowych, graniczy z rozrastającymi się suburbiami, działa (czasem bardzo intensywnie) na granicach uzdrowisk i obszarów o funkcjach rekreacyjnych, a także wzdłuż autostrad i linii kolejowych. I co, posadzi tam świerka, buka i sosnę, a czasem dęba?
Jest już połowa kwietnia 2024 roku i mimo pozornych ruchów naprawczych, wygląda na to, że tytułowy pilot dalej z nami nie leci, a siedzimy w dronie sterowanym z daleka i nie wiadomo przez kogo. Tak czy inaczej, nie lecimy w dobrą stronę! Czas przejmować stery!
P.S. Mimo lat dyscyplinowania i wojskowej hierarchiczności ALP, wykorzystywanej przez rozmaitych despotów i nawiedzonych uzurpatorów, w Lasach Państwowych pracuje wielu doskonałych leśników i im zawdzięczamy rozmaite szkółkarskie kontrabandy, a także większe projekty (jak ten dotyczący kłokoczki południowej czy cisów) i indywidualne starania w duchu prawdziwego leśnictwa, a nie politycznej korporacji. Te wszystkie działania były wykorzystywane często jako listek figowy dla bieżącego charakteru prowadzonej polityki i trzeba koniecznie z tym skończyć. Zmiany w ALP muszą mieć charakter systemowy, a prawdziwe leśnictwo i etyka zawodowa winny stać się normą, a nie kolorytem, ledwo tolerowanym ze względu na ewentualną przydatność promocyjną.
Koledzy, róbcie swoje jeszcze konsekwentniej i jeszcze bardziej fachowo, bo stawka jest bardzo wysoka, a przyszłość środowiska niepewna. Filmiki o kniejach, grzybach i tropach wilka zostawcie amatorom. Prawdziwe szczeliny do kontaktu między naszymi światami istnieją, a nikt nie wie lepiej od Was, że najpierw buduje się niewidoczne korzenie, a potem dopiero zbiera owoce. Szkółki leśne są od zawsze miejscem do pozytywnych kontaktów ze społecznością miejscową i aktywistami. Odzyskajcie je! W czasach pięknych, małych szkółek w każdym leśnictwie, nazywanych „podokapówkami” krążyło powiedzenie: pokaż mi swoją szkółkę, a powiem ci jakim leśnikiem jesteś”. Ono dalej obowiązuje!
