ashwagandhalech
Witania ospała (Withania somnifera), znana powszechnie (dzięki tradycyjnemu, indyjskiemu systemowi leczniczemu Ayurveda) jako ashwagandha, to jedna z tych roślin, które są niezwykle pomocne dla ludzi żyjących w przegęszczonych populacjach miast, narażonych na stały stres i inne czynniki kancerogenne. Warto zainteresować się tą rośliną, bo jak można przeczytać w świetnej książce The YOGA of HERBS : ” ashwagandha w Ayurwedzie zajmuje miejsce, które w chińskiej medycynie przynależy żeń-szeniowi, ale jest znacznie od niego tańsza„, a ja mogę dodać: i można ją bez wielkich problemów uprawiać w ogrodzie!
Rośłina należy do tej niezwykłej rodziny roślin psiankowatych, którym światła część ludzkości powinna stawiać pomniki. Przypomina bardzo częste u nas „lampiony” czyli rozmaite miechunki, a jej owoce także są ukryte w małych „lampionikach”. Roślina ta była kiedyś zaliczana do miechunek i z tego okresu, poza nieaktualną dzisiaj nazwą łacińską Physalis somnifera, pozostała jeszcze nazwa „dunal”. W Azji znana jest też jako Samm Al Ferakh i Kanaje Hindi, pozostałe nazwy to zazwyczaj urocze, angielskie słowotwórstwo botaniczne… np. winter cherry 🙂 .
Witania sprawia wrażenie rośliny mocnej i zachowującej równowagę – na grządce spokojnie rośnie, nie słabnie w mniej sprzyjających okresach i nie „wystrzela” przyrostami w sprzyjających pogodowo tygodniach. W moim ogrodzie, o dość trudnych warunkach dla roślin z cieplejszych stref (wysokość ok. 500 m n.p.m., zimne wiatry, słaba gleba), rośliny posadzone w kilku miejscach (testowałem rozmaite stanowiska), rozwijały się całkiem dobrze, zakwitły, wydały owoce i jesienią miały ok. 60-80 cm wysokości – na 150 cm jakie osiągają podobno w swej ojczyźnie. Napisałem „podobno”, bo witania rośnie czasem dziko na Bałkanach i we Włoszech i tam, mimo świetnych warunków cieplnych, nie widywałem tak dużych okazów…? Zazwyczaj miały 50-100 cm wysokości.
Surowcem dla rozmaitych mikstur leczniczych jest rozdrobniony korzeń i owoce witani oraz chemiczne odpowiedniki.
O zastosowaniach ashwagandhy przeczytacie w necie (bo i tak zawsze sprawdzacie? 🙂 ), a moje doświadczenie w tej sferze jest jeszcze dość ograniczone. Wszystkie opisy wyglądają bardzo zachęcająco, a opinie ludzi stosujących ashwagandhę są pozytywne.
Jeszcze sprawa zapachu korzeni. Witania jest nazywana czasem „końskim zielem” i są tacy, co przypisują to nie tyle mocy jaką zyskuje się 🙂 stosując ashwagandhe jako wzmacniający specyfik, ale zapachowi stajni jaki czują przy suszeniu korzeni… Trudno mi się z tym zgodzić, bo kiedy piszę tę notkę, to z podsuszanej porcji korzeni ( na górnej fotce z Biotopu) dochodzi do mnie delikatny, ale dość zdecydowany zapach lekko przypominający złoty korzeń (różeniec górski – Rhodiola rosea)… i to co wydobywa się z suszonego powoli korzenia kozłka – Valeriana )… ? Może nie mam wystarczającego doświadczenia ze stajniami?
Powoli zamykamy sezon ogrodniczy w Biotopie i w weekend pracowaliśmy sporo z ziołami jakie zebraliśmy i suszyliśmy latem i jesienią. Podczas przeglądu zasobów znalazłem kiszone jabłka, które mają dokładnie 13 miesięcy is są całkiem smaczne! Woda?! Jabłka? Bo owoce z naszych bardzo starych i jak mordercy sztuki sadowniczej nazywają „prymitywnych” odmian jabłoni…
Zapowiadałem ostatnie spotkanie etnobotaniczne 23 listopada (najbliższa środa) w Krakowie, a tu wczoraj okazało się, że 9 grudnia mogę zaprosić Was do Katowic!!! Wiecej wkrótce na FB… 🙂
jablkakisz1rok